To była tylko kwestia czasu. Sparrow’y - szybkie pojazdy przypominające skrzyżowanie skutera śnieżnego i speeder bike’a z Gwiezdnych Wojen były tak oczywistym bolidem wyścigowym, że wcześniej w Destiny gracze sami urządzali sobie zawody po planecie Wenus, ścigając się ze sobą bądź z czasem. Bungie w końcu jednak spełniło jedną z najczęściej pojawiających się próśb na liście życzeń i do końca roku możemy brać udział w eksperymentalnej Sparrow Racing League!
Futurystyczne wyścigi miały swój mały okres świetności jeszcze w czasach Playstation 1 i 2. Największym sukcesem był niewątpliwie Wipeout, który przeszedł do historii jako pokaz rewelacyjnych możliwości grafiki 3D w pierwszych konsolach Sony i według Anglików - przyczynił się do spopularyzowania kultury Techno dzięki świetnej ścieżce dźwiękowej właśnie w tych klimatach. Inne tytuły, które przychodzą na myśl to Hi-Octane, Splitstream 5000 czy MegaRace - jeden z pierwszych tytułów wydany na PC CD oraz mój ulubiony swego czasu - Motorhead.
Strzałem w dziesiątkę był Star Wars: Racer, który przenosił na ekrany naszych komputerów świetną sekwencję zmagań Pod Racer’ów z pierwszego epizodu Gwiezdnych Wojen - Mroczne Widmo. Ostatnie próby powrotu wielkich tytułów z tego gatunku to Wipeout HD na PS3 wydany w 2008 roku i Wipeout 2048 z 2012, który ukazał się jedynie na PS Vita. Dziś możemy liczyć jedynie na niezależnych producentów, którzy próbują przedostać się na rynek np. dzięki akcji Steam Early Access, gdzie znajdziemy np. Radial-G: Racing Revolved.
Futurystyczne wyścigi w Destiny oczywiście nie są w stanie konkurować z Wipeout'em czy MegaRace. Po roku ogromnej stagnacji, Bungie zaczyna się uczyć, jak utrzymać zainteresowanie graczy w grze sieciowej i próbuje różnych metod - od niespodziewanych wyzwań, by zdobyć egzotyczną broń, po kupowanie za dolary animacji tanecznych ruchów MC Hammera. Sparrow Racing League to kolejny mały eksperyment, który dość niespodziewanie przypomniał o tak popularnym kiedyś gatunku gier. Pojawił się przy okazji niewielkiej łatki i jeśli zostanie ciepło przyjęty - powróci w przyszłości w dużo bardziej rozbudowanej formie. Na razie możemy bawić się do końca roku na dwóch specjalnie przygotowanych trasach na Marsie i Wenus, w ramach rozgrywek PvP - z pięcioma znajomymi lub losowo dobranymi graczami.
W odróżnieniu od innych gier tego typu - nie mamy tu zawrotnego poczucia szalonej prędkości. Ściganie się przypomina trochę jedno z zadań w grze The Crew - żeby utrzymywać dużą szybkość, musimy po drodze zaliczać porozstawiane bramki o różnej szerokości, przez co trochę bardziej liczy się tu precyzja, niż gnanie do przodu ze zgarnianiem power-up’ów. Ogromnym plusem jest zbalansowanie każdego pojedynku. Wszystkie sparrow’y mają takie same osiągi i bardzo często wszyscy gracze kończą wyścig z różnicą zaledwie dwóch sekund pomiędzy pierwszym, a ostatnim. Nawet jeśli gdzieś rozbijemy się po drodze, nie oznacza to, że wynik jest przesądzony i dojedziemy na końcu - zwykle są duże szanse, by skończyć chociaż w środku stawki.
Pomimo strzelających do nas na trasie wrogów, nie mamy też poczucia, że losowo gra pozbawiła nas dobrego miejsca - każda strata pozycji jest w zasadzie wynikiem naszego błędu, chwilowej dekoncentracji czy pomyłki. Największą wadą jest chyba trochę małe urozmaicenie tras - ciasne zakręty, przy których trzeba w dobrym miejscu wyhamować, by wyjść z niego z największą prędkością, ogromne koła, gdzie musimy prześlizgnąć się między wielkimi łopatami - to wszystko występuje w zdecydowanie zbyt małej ilości. Dość średnio wypada też oprawa dźwiękowa - muzyka jest zdecydowanie poniżej standardów Destiny i nie umila szybkiej jazdy tak dobrze, jak robiły to soundtracki w Motorhead czy Wipeout, a dźwięki bolidów nie są tak sugestywne, jak np. w Star Wars: Racer.
To o co zadbano, to cała otoczka, która towarzyszy Sparrow Racing League. Pomimo dość dziwnego na pierwszy rzut oka połączenia strzelania do kosmitów ze zręcznościową ścigałką, nie mamy wrażenia, że kompletnie nie pasuje to do świata gry. Wyścigi „skuterów” stanowią niezłą odmianę od ciągłego biegania z karabinami i co najważniejsze - wciągają jak bagno! W grze pojawiły się stosowne nowości w postaci nowych strojów dla naszych Guardianów w stylu kombinezonów kierowców, detale, jak różne klaksony naszych maszyn, czy wreszcie - zupełnie nowe modele sparrow’ów. Do systematycznego udziału w wyścigach i coraz lepszej jazdy zachęca nas system zdobywania coraz wyższych licencji, a co za tym idzie - lepszych nagród. Sparrow Racing League to obecnie najłatwiejszy sposób, by bez konieczności zbierania towarzyszy, przechodzenia trudnego raidu zdobyć jakieś fanty z wysokim poziomem światła (gdy posiadamy najwyższą licencję S).
Jedno co martwi, to rozszerzenie oferty mikro transakcji. Pojawiły się zupełnie nowe zestawy emotek, jak np. świetnie wykonany klasyczny facepalm i jeśli ktoś chce takie rzeczy kupować, to OK, ale konieczność zapłacenia ok. 40zł za możliwość zapisywania statystyk naszych osiągnięć to już mała przesada.
Sparrow Racing League pokazuje, jak bardzo niezbadane kierunki mogą jeszcze odkryć przed nami twórcy Destiny. Od strzelanki FPP, TPP, skradanki, platformówki - dotarliśmy do wyścigów. Brzmi dziwnie, ale jakoś dobrze działa, wciąga i daje mnóstwo frajdy. Dzięki temu, że czas funkcjonowania ligi jest ograniczony, zachowano uczucie wyjątkowości całego wydarzenia - małej, zabawnej odskoczni od właściwej gry, a nie jej integralnej części, która obecna non stop, mogłaby się szybko znudzić. Obyśmy częściej i również w innych grach dostawali takie łatki z niespodziewaną zawartością!