Na pewno nie byłem jedynym, który na widok reklamy tego serialu miał pozytywne odczucie, że to może być jednak coś wartego uwagi i jednocześnie zrobione dobrze. Szkoda, że i tym razem najnowsza produkcja TVN jest najzwyczajniej w świecie wielką klapą. Jak więc sprawuje się polski film, który wielu określa polskim „Taboo”?
FSM: Droga żono, czy jest tak, że im więcej seriali się konsumuje, tym surowszym jest się widzem? Czy może wręcz przeciwnie?
Klaudyna: Zazwyczaj tak właśnie się dzieje, ze jeśli dużo przyswajasz treści danego rodzaju, tym teoretycznie trudniej się zadowolić.
F: W takim razie jak bardzo zadowala nas nowe dzieło stacji TVN, serial Belle Epoque?
K: A! W tę stronę chcesz iść! Ale jak na samym początku wydamy wyrok, nikt nie będzie chciał czytać dalej. Zatem może zacznę od tego, ze pierwszy trailer, który pojawił się na TVNie - zaintrygował. Wydawało mi się, że lekcja została odrobiona. Dobry kawałek, piękne kostiumy... ulala!
F: TVN umie kręcić świetne reklamówki, co do tego wątpliwości nie ma. Pierwszy smaczek serialu wyglądał zachęcająco. A mając w pamięci dobrą passę na polu rodzimych produkcji odcinkowych - Wataha, Pakt, Belfer - można było mieć nadzieję na coś ciekawego. Wszak tytuły, którymi inspirowali się twórcy, należą do światowej czołówki (choćby takie Peaky Blinders).
Mimo, że narzekających na obecny poziom telewizji wciąż przybywa, to media wydają się tym niewzruszone, wciskając oglądającym coraz większy chłam. Co ma w takiej sytuacji zrobić przeciętny Kowalski?
Koniec roku zawsze wiąże się z różnymi imprezami. Część z nich to małe domówki dla najbliższych, część to imprezy w klubach dla kilkuset osób, nie brakuje też imprez plenerowych na kilkanaście tysięcy osób organizowanych w różnych miastach i transmitowanych przez największe polskie stacje telewizyjne. Po obejrzeniu w telewizji znacznej części „zabawy” w Krakowie oraz kilkunastu minut transmisji z Wrocławia i Katowic poczułem się zobligowany do napisania tego tekstu i zadania sobie i Wam jednego ważnego pytania – na co to ku**a komu?
Po prawie dziesięciu latach przerwy powróciła „Usterka”. Czyli program telewizyjny gdzie celowo psuje, się coś lub preparuje się odpowiednie środowisko tylko po to aby sprawdzić czy fachowcy w danej dziedzinie są wstanie uporać się z przygotowanymi przez producentów problememi. Poprzednie 3 sezony emitowane były na głównym kanale telewizji TVN, nową serię postanowiono wpleść w ramówkę kanału należącego do operatora TVN’u, chodzi mi o kanał TTV. Jak się zatem mają usterki po długiej przerwie?
Obecnie telewizja jest zalewana przez masę programów wątpliwej jakości, do tego dochodzą reklamy, które także prezentują coraz niższy poziom i potencjalnemu widzowi odechciewa się siadać przed telewizorem. Ja postanowiłem wrócić do programów, które już nie są emitowane i powspominać te lepsze czasy telewizji. W tym odcinku chciałbym przedstawić coś z kategorii zmuszającej do myślenia. I tak samo jak „Usterkę” z części pierwszej tą pozycje także mogliśmy oglądać na stacji TVN. Właściwie to tytuł zdradził wszystko, chodzi o program Milionerzy.
Obecnie telewizja zalewana jest różnymi programami, serialami czy innymi formatami, które niezbyt przypadają mi do gustu, do tego jeszcze ten spam reklamowy. Dlatego postanowiłem cofnąć się do tego co lubiłem oglądać i powspominać trochę. Pierwszym programem jaki przyszedł mi na myśl razem z pomysłem na serie artykułów była „Usterka”.
Jak dowiedziała się "pachnąca kurczakiem" Dorota Wellman - prowadząca Dzień dobry TVN - znana polska piosenkarka, której największy sukces opijamy już 16 lat, czyli Edyta Górniak wystąpi w najnowszej odsłonie Guitar Hero! Szok, niedowierzanie, tłumy mdleją, każuale na gwałt składają preordery, fani już sobie wyobrażają Edytę obok rockowych tuzów. Hmmm, tylko że przypomina mi to pewien stary, ale jary dowcip z radia Erewań mówiący, że na Placu Czerwonym rozdają rowery. A okazało się, że nie rozdają, tylko kradną. I nie rowery, ale zegarki.
Oczywiście szary Kowalski nawet nie wie, co to jest Guitar Hero, więc machnie na całą sprawę ręką i przyzna Wellmanowej rację, po czym zaparzy trzecią herbatę. Rozumiem również Wellman, widząc jakieś tam spadające kółeczka w różnych kolorach, które wyznaczają rytm... no jak byk podobne do Guitar Hero i w sumie fajnie, że taka wakacyjna dziennikarka kojarzy hicior sporego kalibru. Ale! Kojarzenie faktów to jedno, a rzetelność to drugie. 15 sekund w Googlu mówi w zasadzie wszystko - Edyta Górniak nie ma nic wspólnego z Guitar Hero. Za to, jak dowiedzieliśmy się w ostatnich dniach popularna piosenkarka wystąpi w Music Master Chopin! Różnica niby niewielka - tu i tu stuka się w jakieś klawisze i zdobywa punkty. Kierując się tą pokrętną logiką można dojść do wniosku, iż ludzie grający w Dooma, grali też w Unreala, Half-Life 2 czy Halo. W końcu w każdej z tych pozycji strzela się do wrogów.