Kiedy poziom polskiej telewizji sięgnie dna? - Marcus - 18 stycznia 2014

Kiedy poziom polskiej telewizji sięgnie dna?

polskieradio.pl

Mimo, że narzekających na obecny poziom telewizji wciąż przybywa, to media wydają się tym niewzruszone, wciskając oglądającym coraz większy chłam. Co ma w takiej sytuacji zrobić przeciętny Kowalski?

Kontakt z TV ograniczyłem do kilku godzin tygodniowo już kilka lat temu. Na te kilkaset minut składają się głównie wydarzenia sportowe, które na kanapie ogląda się zdecydowanie wygodniej niż przed komputerem. Zdarza się, że czołowe stacje emitują wieczorem warte zdzierżenia reklam filmy (dzisiaj leci m.in. Avatar i Dom snów – względnie nowe produkcje).  Ale co ma zrobić widz, który szuka czegoś więcej niż sport i kino? Tutaj pojawia się problem.

Bohaterem tego wpisu będzie bezrobotny (a może emerytowany) pan Kowalski, który wstaje o ósmej i przy porannej kawie zasiada przed telewizorem. Włącza oczywiście swoją ulubioną stację – TVN. Tam zaczyna się właśnie emisja Dzień dobry TVN, będącego jednym z jaśniejszych punktów poniedziałkowej ramówki, o czym za chwilę się przekonacie.  Trochę plotek, wywiadów, wydarzeń ze świata, ciekawostek naukowych – do śniadania będzie jak znalazł. O 11:10 do akcji wkraczają flagowe produkcie tefałenu: Ukryta prawda, Szpital, W-11: Wydział śledczy. Genialne aktorstwo, świetna fabuła, wartka akcja – zdecydowanie nie są to określenia pasujące do tych „seriali”. O 16:00 na wizję wchodzi Ewa Drzyzga ze swoimi Rozmowami w toku. O czym będzie tym razem? Ostatnio głośno było o ataku dziennikarki na mangę i anime, więc dzisiaj może co nieco o tym, jak zbuntowana młodzież pije i pali 24h na dobę? Następnie przychodzi czas na trochę klasyki: Wawa non stop i Szpital. 19:00 to czas na Fakty, informacje sportowe i pogodowe. 10 minut przed dwudziestą rozpoczyna się program Uwaga!. Tutaj nie mam zastrzeżeń, bo jego autorzy zwracają uwagę na problemy społeczne, co wydaje się pożytecznym działaniem. O 20:10 leci 958. Odcinek Na wspólnej, a czterdzieści minut później nowy epizod W-11: Wydział śledczy. Natomiast o 21:35 włodarze stacji oferują widzowi program, którego nie miałem jeszcze (nie)przyjemności zobaczyć: Życie bez wstydu. Postanowiłem sprawdzić, co to takiego. Oczywiście nie chciałem przeżyć szoku, więc po odpowiedź skoczyłem do wujka Google. Oto ona:

22:35 – Perfekcyjna pani domu. Ten program zawiera wszystko, to, czego chce wymagający widz. Zwroty akcji? Są! <Prowadząca, zachwycona czystością mieszkania, znajduje za szafą BRUDNE SKARPETKI>. Cenne porady? A jakże! <Aby dobrze wyczyścić szafkę, należy ją wyszorować>. Obie sytuacje są tylko przykładami, ponieważ nie podjąłbym się tak karkołomnego wyzwania, jakim jest notowanie najlepszych tekstów autorstwa pani Rozenek. A na koniec, kiedy napięcie wciąż rośnie, nadchodzi czas na przyznanie szarfy zwycięstwa i diademu perfekcyjnego gospodarza. Wreszcie cała szopka się kończy, a pan Kowalski może pójść spać, gdyż jest godzina 23:35.

Wiecie, co jest w powyższej sytuacji najgorsze? To, że każdego dnia ramówka wygląda niemal identycznie, a sytuacja zmienia się jedynie na weekend. Od razu nasuwa się pytanie: co wyniesie pan Jan po pięciu dniach oglądania tego kanału? W zasadzie nic, bo czego można dowiedzieć się z tak idiotycznych programów?

Aby pozostać obiektywnym, postanowiłem sprawdzić, co w tym czasie mają do zaoferowania dwie konkurencyjne stacje: Polsat oraz TVP1. W przypadku Polsatu dzień pana Jana zaczyna się od seansu Świata według Kiepskich. Polskie realia ukazane w krzywym zwierciadle mogą rozbawić co poniektórych. Następnie na ekranie pojawia się Malanowski i partnerzy, czyli taki odpowiednik W-11. Następnie lecą Trudne sprawy i Dlaczego ja? – produkcje bliźniacze do tych TVNowskich. Potem dwugodzinny seans Domu nie do poznania, czyli historii o tym, jak Amerykanie budują dom w tydzień. Później rozpoczyna się istny maraton złożony z Pierwszej miłości, Trudnych spraw, Malanowskiego i partnerów, Dlaczego ja? i Świata według Kiepskich, przerywany prognozą pogody i wiadomościami. Poniedziałkowy wieczór kończy się nadspodziewanie dobrze, bo emisją porządnego Apocalypto. Gdyby tak jeszcze przez resztę dni udało się trzymać poziom…

interia.pl

Na tle dwójki konkurentów najlepiej prezentuje się TVP1, choć do ideału wciąż sporo brakuje. TVP wyróżnia się większym urozmaiceniem serwowanych treści. O 8:10 zaczyna się Polityka przy kawie, jednak już piętnaście minut później przeciętny widz musi męczyć się z trwającymi pół godziny Telezakupami. Przed 9:00 emitowana jest polska wersja przygód Sherlocka Holmesa, z księdzem z Sandomierza w roli głównej. Wizerunek porannej ramówki zdecydowanie poprawia dokument przyrodniczy emitowany od 9:50 do 11:00. Tuż po nim o wydarzeniach ze świata opowiada Agata Młynarska. Dziennikarka zasłużenie zbiera ochrzan od widzów, bo najzwyczajniej w świecie nie nadaje się do pracy w swoim zawodzie. Mimo wszystko, obejrzenie kilku wywiadów i internetowych hitów wydaje się lepszą alternatywą niż śledzenie najnowszych odcinków Trudnych spraw albo Szpitala. Oczywiście najtrafniejszym wyborem byłoby rzucenie pilota w kąt, wyłączenie telewizora i wyjście z domu/poczytanie książki/umycie naczyń (wstaw cokolwiek, co wydaje się ciekawsze). Ale przyjmijmy, że jedynym źródłem rozrywki pana Jana Kowalskiego jest telewizja. Po wiadomościach, prognozie pogody i obejrzeniu Obchodów Chrztu Pańskiego nasz bohater ogląda Jaka to melodia?. Później śledzi perypetie swoich ulubionych bohaterów w serialu Galeria (i tak trafił całkiem nieźle, bo w inne dni o tej samej porze leci Moda na sukces). Od 15:15 emitowany jest półgodzinny program kulinarny Karola Okrasy, a tuż po nim zaczyna się serial Drużyna A. Potem jeszcze tylko Teleexpres i można się zdrzemnąć na dwie i pół godziny, bo pan Jan nie lubi sportu, a o 17:00 do akcji wkraczają polscy piłkarze nożni. Między 19:30 a 20:25 następuje czas śledzenia wydarzeń ze świata polityki, sportu, pogody i ekonomii. Sentyment u pana Kowalskiego budzi teatr telewizji, który przypomina mu czasy młodości. O 22:10 natomiast można zobaczyć Homeland – porządny, amerykański serial. Pod tym względem telewizja publiczna pozytywnie zaskakuje, bowiem co jakiś czas właściciele stacji wykupują prawa do emisji zagranicznych produkcji. Na taki krok zdecydował się także Polsat, ale Breaking Bad i późna pora emisji okazały się zbyt wymagające dla polskiego widza.

Rozpatrując kwestie związane z poziomem polskich mediów zawsze zadaję sobie pytanie: czy to Polacy dostosowują się do poziomu serwowanych programów, czy może to poziom programów jest dostosowywany do możliwości intelektualnych naszych rodaków. Nie żebym uważał się za kogoś lepszego, po prostu częściowo przejrzałem na oczy i zorientowałem się, jakim bagnem potrafi być polska TV. Serwisy informacyjne potrafią kilkanaście godzin w ciągu doby nadawać niemal identyczne wiadomości, (historie pokroju tej o małej Madzi z Sosnowca to istna pożywka dla takich kanałów) a stacje rozrywkowe emitują serialu, których nie poruszyłyby ani nie rozśmieszyłyby nikogo, kto ma IQ wyższe od skórki od banana. Do tego cała masa reklam: na ból gardła, hemoroidy, wypadające włosy i czego sobie tylko zażyczycie.  

Na koniec jeszcze tylko kilka słów ode mnie. Nie bierzcie tego tekstu w pełni na poważnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś zechce obejrzeć coś przyzwoitego, to znajdzie to bez większych problemów, bo lista kanałów nie jest ograniczona jedynie do trzech pozycji. Liczę jednak na to, że część osób, które przeczytają artykuł, rozpocznie krucjatę przeciwko działaniom telewizyjnych włodarzy.

P.S. jeśli mój hejt się Wam spodoba, to postaram się opublikować jego drugą część, bo jak się okazuje, nie opisałem wielu rzeczy, o których miałem zamiar wspomnieć, a długość artykułu i tak jest pokaźna. Ewentualna kontynuacja będzie traktować m.in o tym, jak przez pewien czas (jakieś dwa tygodnie) potrafiłem tolerować Trudne sprawy. ;)

Marcus
18 stycznia 2014 - 15:01