Dark Messiah Of Might & Magic - świetna gra w CD-Action
"Wciśnij skok, aby skoczyć", czyli Blood Dragon w CD-Action
Comiesięczny przegląd prasowy #1 – październik.
Przeładowuję! #21 - It's a kind of magic, czyli wywiad z Ekipą Co-Relacji.
Przeładowuję! #16 - Sentymentalny Wehikuł Czasu, czyli Total PlayStation 4/99
Magazyny branżowe mają się ku końcowi - dlaczego? Podsumowanie.
Łzy melancholii od dawna omijają moje policzki. Nigdy nie używałem zwrotów typu jakże popularnego ostatnio „gimby nie znajo”, ponieważ pewnie przez wielu sam jestem za takiego „gimba” uważany. Nie uważam, że X lat temu to się robiło porządne filmy (chociaż „Chinatown” uwielbiam), a dziś tworzy się chłam, ani że prawdziwi muzycy umarli już dawno. Z dziełami legendarnymi oczywiście do czynienia miałem, lecz pewnie z racji na wyżej wspomniany wiek nie odczuwam tego samego, co koledzy starsi o te dziesięć lat (co najmniej). Nie zmienia to faktu, że przy Blood Dragon bawię się wyśmienicie.
Mimo, iż w obecnych czasach coraz mniej osób sięga po branżowe magazyny, to uważam, że na gameplay’u comiesięczny przegląd prasy ma rację bytu. Gdzie jak nie tutaj? Przede wszystkim postaram się zwrócić Waszą uwagę na najciekawsze artykuły w polskich i anglojęzycznych pismach. Po cichu liczę, że zawiążę się dyskusja o najlepszych/najsłabszych tekstach.
Wiecie, nigdy nie trawiłem podcastów. Żaden nie zdołał mnie do siebie przekonać, długie to, a podczas ewentualnej podróży wolę odpalić jeden z handheldów bądź posłuchać muzyki. W mieście od jakiegoś czasu pogrywa sobie jednak zupełnie nowy gracz, który swoimi audycjami przykuwa mnie bez zbędnego wysiłku. Ekipa Co-Relacji, bo tak zwie się ten charyzmatyczny twór, to projekt na swój sposób niezwykły, albowiem w całości i od podstaw napędzany zwykłą pasją i chęcią twórczego spędzania wolnego czasu. Założony przez kilku forumowych przyjaciół, maleńki lecz prawdziwie profesjonalny program całkiem niedawno stał się pełnoprawną częścią znanego arhn.eu – i właśnie o tym wydarzeniu udało mi się z tą Ekipą młodych zapaleńców porozmawiać.
Podczas ostatnich starań wprowadzenia w moim pokoju jako takiego porządku (w szlachetnej walce z nieładem, który tworzy się przecież sam), w moje łapska wleciał prawdziwy dinozaur. Wśród sterty kartonów, wielgachnych gór prehistorycznych zeszytów, notatek i kserokopii, niewinnie leżał sobie on – a w zasadzie to ona, bo z okładki odnalezionego czasopisma zalotnie spoglądała na mnie sama Lara Croft. Wykopany egzemplarz magazynu Total PlayStation z 1999 roku zapewnił mi nie tylko prawdziwie sentymentalną jazdę bez trzymanki, ale i również sporo westchnień i całe góry śmiechu.
Amatorów papierowych wydań polskich magazynów o grach musiały zmartwić ostatnie wiadomości – jedne z niewielu czasopism branżowych zostało zamknięte, a mowa rzecz jasna o Neo Plus. Przyznaję, że nigdy nie kupiłem ani jednego konsolowego pisma, ale to dlatego, że od zawsze byłem wiernym pecetowym ideałom (nie znaczy to, że konsole były mi obce), a mimo to bardzo zaniepokoiła mnie ta wiadomość. Oznacza to, że pewna epoka się kończy, o czym pisałem już kilka miesięcy temu w publikacji dotyczącej wydań papierowych i serwisów o grach. Nie przypuszczałem jednak, że nastąpi to tak szybko, żeby nie rzecz: błyskawicznie. Zmiany te nie oznaczają jednak, że internet ma po prostu więcej zalet i to przeważyło na szali – niestety coś za coś: bezpowrotnie stracimy nie tylko magię tkwiącą w papierowych magazynach, ale i coś więcej.
Miałyśmy być wielkie. Wspaniałe i kasowe licencje, pełna zapału i entuzjazmu ekipa. Taka z wizją, wiecie? Bo stworzyć grę to nie jest ot tak, w skrypt pierdnął. Tu potrzeba mnóstwo czasu, umiejętności no i najlepiej potężnego budżetu - takiego, przy którym James Cameron pomyśli, że na Avatara dostał jakieś drobne. Może nie każdy z naszych ojców miał to wszystko, może nie zawsze pieniędzy było więcej niż umiejętności (bądź i na odwrót…), może goniące terminy i gasnące prawa autorskie nie do końca pozytywnie wpływały na pracę zespołów – ale to nie oznacza jeszcze, byśmy wszystkie kończyły na śmietniku historii! Niczym w duchu post-modernistycznej literatury, niech przemówią dzisiaj ci, którym głos odebrano już dawno temu a ich obecność wymazana została ze zbiorowej świadomości świata elektronicznej rozrywki. Panie i Panowie, gracze i… graczki – poznajcie wielką rodzinę nieszczęśników, którzy na swym szlaku do półek sklepowych zgubili się po drodze w lesie problemów i komplikacji, których studio przerosła wizja tworzonego tytułu, zjadł ich deadline bądź po prostu zabrakło im nie tyle pieniędzy i „skilla”, co zwykłego szczęścia.
Doskonale pamiętam te czasy, kiedy jeszcze w ’98 roku dostałem swoje pierwsze komputerowe pismo. Było to CD-Action, dziś jedyny w zasadzie na rodzimym rynku, ostały z wielkiej batalii, magazyn dla graczy „prawdziwie” multiplatformowych (z pecetowcami na czele). Z jednej strony to przykra wiadomość, z drugiej oznaka nowej epoki: epoki Internetu i dążenia do cyfryzacji rozrywki i informacji.
Bieg do kiosku po najnowszy numer swojego ulubionego czasopisma z wypiekami na twarzy. Łapczywcze przeglądanie okładki w poszukiwaniu aktualnego tematu numeru, oczekując, że pojawią się recenzje dawno wyczekiwanych tytułów, o których pierwsze wzmianki poznaliśmy w numerze 09, a soczysta zapowiedź nie pozostawiła nas na nie obojętnym. Ta walka z bezustanną chęcią przekartkowania się do materiałów, które nas interesują. Dawne czasy growych czasopism. Szkoda, że nie powrócą.
Piętnaście lat temu powstało CD Action, magazyn który nie tylko namieszał na rynku, ale jeszcze ciągle na nim rządzi. Ja sam swoją przygodę z CDA zacząłem czternaście lat temu. W numerze majowym w roku 1997 ukazała się moja pierwsza recenzja. Dziś w CDA już nie pracuję, ale dumny jestem że coś w co włożyłem sporo pracy w ciągu pięciu lat radzi sobie tak dobrze. Wszystkiego najlepszego życzę całej ekipie – i tym których znam i tych których nie miałem okazji poznać.
Od czasów upadku „Świata Gier Komputerowych” nie mam już potrzeby chodzenia co miesiąc do kiosku po nowy numer czasopisma o grach. Śledzę za to systematycznie „CD-Action” i „Play” przyglądając się dodawanym do tych gazet grom. Co jakiś czas jest w ten sposób wydany naprawdę dobry tytuł.
W listopadowym numerze „CD-Action” (leży już jakiś czas w kioskach) pojawił się "Dark Messiah Of Might & Magic". Pamiętałem, że kiedyś grałem trochę w demo tej gry i, że zrobiło na mnie swego czasu pozytywne wrażenie. Trochę się wahałem czy warto wydać te 16 zł na czasopismo i tytuł sprzed 4 lat, ale na szczęście zdecydowałem się na zakup. W tej chwili ani trochę tego nie żałuję i zachęcam wszystkich przynajmniej do zainteresowania się „Mrocznym Mesjaszem”.