Łzy melancholii od dawna omijają moje policzki. Nigdy nie używałem zwrotów typu jakże popularnego ostatnio „gimby nie znajo”, ponieważ pewnie przez wielu sam jestem za takiego „gimba” uważany. Nie uważam, że X lat temu to się robiło porządne filmy (chociaż „Chinatown” uwielbiam), a dziś tworzy się chłam, ani że prawdziwi muzycy umarli już dawno. Z dziełami legendarnymi oczywiście do czynienia miałem, lecz pewnie z racji na wyżej wspomniany wiek nie odczuwam tego samego, co koledzy starsi o te dziesięć lat (co najmniej). Nie zmienia to faktu, że przy Blood Dragon bawię się wyśmienicie.
Dodatek do trzeciej części Far Cry pojawił się w najnowszym numerze CD-Action i grzechem byłoby go nie kupić w tak zawrotnej cenie. Samo pisemko towarzyszy mi od dawna, z czasem jednak przestałem kupować je regularnie, oczekując na takie perełki jak tytułowy Blood Dragon. Pierwotnie uważany za primaaprilisowy żart, dodatek szczyci się pochlebnymi opiniami i teraz, kiedy jest tak łatwo dostępny, w końcu wylądował w mojej biblioteczce. Jak się zatem w to gra?
Zabawnie. Blood Dragon jest po prostu nakładką na Far Cry 3 – gra otrzymała coś w stylu rozbudowanego moda, wprowadzającego nową paletę barw, cyber-żołnierza jako bohatera, tonę humoru w postaci parodii kultowych filmów akcji i sci-fi, przebajerowane bronie i przerysowane historie. Na samym początku wita nas klimatyczna muzyczka w towarzystwie dramatycznego głosu, a oczom ukazuje się rozpikselowane intro – to wszystko jest tak bardzo poważne, że już w pierwszej sekundzie uśmiechałem się od ucha do ucha. Później było tylko lepiej: po rozwałce z helikoptera musiałem przejść skomplikowany „trening bojowy dla idiotów” (To look around, look around), powyrywać kilka cyber-serc, porzucać kostkami D20, postrzelać do cyber-wrogów, posłuchać cyber-muzyczki, pooglądać cyber-smoki, wbić kilka cyber-poziomów… I tak dalej, i tak dalej. Gra śmieje się z trendów sprzed dekady czy dwóch oraz z samej siebie i robi to tak udolnie, że nie czujemy się zażenowani tylko autentycznie rozbawieni. Ubisoft miał jaja wypuszczając coś takiego na rynek.
Niestety, po wyłączeniu gry po trochę ponad godzinie nie mam ochoty do niej wracać. Owszem, jest zabawna, nawet bardzo – monotonia jednak jest zbyt silnie odczuwalna i skutecznie odstrasza. W Blood Dragon czeka mnie jeszcze kilka misji głównych i pobocznych, lecz nie czuję potrzeby ich wykonywania. Z tego powodu krótki czas wymagany na ukończenie wątku głównego (według kilku recenzji) jest z pewnością zaletą, a nie wadą – przechodzenie Krwawego Smoka stawałoby się niemiłosiernie męczące i tylko zniechęcało jeszcze bardziej.
Do Blood Dragon jeszcze z pewnością wrócę, choć muszę sobie zrobić kilkudniową przerwę. Coś dalej mnie ciągnie do ukończenia tej historii – czy to humor, czy to ta cała absurdalność, nie mam pojęcia – kiedy jednak znów uruchomię tę grę, postaram się przejść ją na raz.
Jeżeli dalej się zastanawiacie, czy warto kupić najnowsze CD-Action: tak, warto. Nawet jeżeli Blood Dragon nie przypadnie Wam do gustu (chociaż przez pierwszą godzinę to jest chyba niemożliwe) to gazetka dalej jest pełna dobrze napisanych artykułów i stanowi odskocznię od multimedialnych urządzeń. A jeśli nie lubicie czytać gazet i nie chcecie dodatku do Far Cry 3, to przeczytajcie kilka obszerniejszych recenzji Blood Dragona i przemyślcie swą decyzję jeszcze raz.
Recenzje Blood Dragon na portalu gameplay.pl:
fsm ocenia: Far Cry 3: Blood Dragon
buja ocenia: Far Cry 3: Blood Dragon
Prometheus ocenia: Far Cry 3:Blood Dragon