Dobra gra… Tylko rozgrywka do niczego - OsK - 19 lutego 2014

Dobra gra… Tylko rozgrywka do niczego

Zdarzyło się wam kiedyś odpalić grę i stwierdzić, że znakomicie prezentuje się jej warstwa audio-wizualna, może nawet fabuła jest najwyższych lotów, ale całość została zepsuta przez absolutnie nieprzemyślaną lub niedopracowaną rozgrywkę?

Przedstawiam moje, absolutnie subiektywnie obsadzone podium gier, którym nie mogę wybaczyć, że przyciągają do siebie wszystkim, poza samą rozgrywką.

Są gry, które mogłyby być prawdziwymi hitami… Ba! Są nawet gry, które zostały przez graczy i krytyków uznane za wybitne osiągnięcia w grach wideo.  Tymczasem, w moim odczuciu, wiele popularnych gier to wydmuszki, które ładnie wyglądają z zewnątrz, czasem nawet działają nienagannie, ale całość zupełnie zepsuto przez wtłaczanie na siłę elementów rozgrywki, które albo są niedopracowane, albo nie pasują do reszty gry i – w obu przypadkach – byłoby lepiej, gdyby je po prostu wycięto i wrzucono do kosza… Albo opracowano według zupełnie innych pomysłów.

Absolutnym królem w tej kategorii jest dla mnie:

Bioshock: Infinite

Naprawdę, nie pamiętam, kiedy ostatnio grałem w tak słabo zrealizowanego FPSa. W warstwie rozgrywki kuleje niemal wszystko: od inteligencji wrogów, przez feeling broni, aż po sam fakt nieprzystawalności gamepalyu do treści.

Dlaczego nowy Bioshock musiał zostać zaprojektowany jako FPS? Dlaczego nie mogła to być bardziej gra nakierowana na eksplorację? Dlaczego gdy tylko wczujemy się w klimat, od razu jesteśmy z niego wybijani przez bezsensowne sekwencje strzelankowe? Wprost nie mogę się nadziwić, że nikt się nie zorientował, że taki model rozgrywki zupełnie nie pasuje do przedstawianych wydarzeń.

Chciałbym poznać sekrety Kolumbii i samemu ocenić, czy zakończenie jest jednym z najgorszych czy najlepszych w grach, ale naprawdę nie potrafię. Moja przygoda z B:I skończyła się po kilku podejściach, każde z nich było przerywane z powodu znużenia i irytacji bezsensownym wykonaniem rozgrywki. Tymczasem gra zbiera jak najlepsze oceny, bo pięknie wygląda... I co z tego, że to chyba jeden z najgorszych FPSów ostatnich lat?

Jako strzelanka - tragicznie... Ale za to jaka mogła być z tego piękna przygodówka!

Wersja B:I idealna dla mnie? Jeżeli już musi to być strzelanka, a z powodów komercyjnych nie można było zrobić gry opartej na eksploracji, prawdopodobnie wystarczyłoby oddać graczowi nieco więcej swobody, żeby dało się unikać otwartej walki i można było podejść do kolejnych starć nieco bardziej taktycznie. Wiem, że kłóci się to z klasyką gatunku, ale byłoby znacznie lepiej dopasowane do fabuły.

Drugie miejsce zajmuje:

L.A. Noire

Gra, której siłę miało stanowić niezwykle wierne przeniesienie do wirtualnej rzeczywistości mimiki bohaterów... No i w sumie to się akurat udało.

Lata czterdzieste dwudziestego wieku, wciągająca historia głównego bohatera, ciekawie przedstawiana, wykorzystująca częste retrospekcje fabuła. Gęsty klimat miasta, w którym zbrodnia czai się za każdym rogiem. Do tego absolutnie świetnie wykonane sceny przesłuchań, w trakcie których musimy łączyć wszystkie poszlaki i obserwować zachowania przesłuchiwanych, żeby dojść do tego, kto i dlaczego popełnił dane przestępstwo.

Czego chcieć więcej od takiej gry? No właśnie – niczego. Ktoś jednak pomyślał, że dobrze będzie ukazać także inne elementy pracy detektywa, takie jak pościgi za przestępcami, strzelaniny (dziesiątkowanie przestępców pasuje do reszty gry jak pięść do nosa) i nudne, zupełnie nieklimatyczne jeżdżenie z punktu A do punktu B. Rozumiem, co kierowało twórcami, kiedy tak rozplanowywali grę, ale mam wrażenie, że zbyt dużą rolę odgrywał w tym brak wiary w gracz, który przecież musi mieć regularną dawkę strzelanin i pościgów, bo inaczej zanudzi się przy grze, prawda? Zresztą, nie jest problemem sam fakt, że takie sceny są, ale dlaczego musiały zostać tak tragicznie zrealizowane?

Grę robiło Team Bondi, więc trudno było czegoś w tym względzie oczekiwać (bo przecież nie na podstawie poprzednich produkcji), ale wydawcą był Rockstar, a logo tej firmy przyzwyczailiśmy się oglądać na początku dużo lepiej zrobionych gier akcji.

Wersja L.A. Noire idealna dla mnie? Chyba musiałoby być wykonane w konwencji najnowszych gier studia Telltale. Spójrzcie na Wilka (Wolf Among Us), przecież, gdyby wziąć z tej gry rozgrywkę i wymieszać z warstwą fabularną i audio-wizualną L.A. Noire, dzieło Team Bondi byłoby grą dwa razy lepszą.

Trzecie miejsce na moim osobistym podium zajmują…

jRPG

Jako grupa. Nie, nie wszystkie jRPG – do takiego stwierdzenia musiałbym być skończonym ignorantem. Niektórych przedstawicieli gatunku (Persony, Final Fantasy, Pokemony), mogę śmiało umieścić pośród najlepszych gier, w jakie kiedykolwiek grałem. Niestety, sporo jest tytułów, w których ktoś bardzo źle wyważył rozgrywkę z fabułą.

Co otrzymujemy w rezultacie? Grę, która nieraz urzeka wizualnie (szczególnie lubię gry stylizowane na charakterystyczną komiksową kreskę), ma bardzo ciekawe postacie, dobrze napisaną, oryginalną fabułę, często z niespodziewanymi zwrotami akcji. No i niestety, wszystko bierze w łeb, kiedy musimy godzinami biegać po polu/lesie i tłuc bliźniaczo podobne do siebie potworki. Często szczególnie uciążliwe bywają niemożliwe do przeskoczenia animacje rozpoczynania i kończenia walki oraz ataków specjalnych.

Zdarzyło się wam kiedyś, że umieraliście z ciekawości, żeby poznać rozwinięcie fabuły, ale gra kazała wam przez pół godziny biec chaszczami, w których co dwa kroki wyskakiwały takie same, losowe walki? Pół biedy, jeżeli stanowią one wyzwanie, ale jeżeli są najzwyczajniej w świecie nudne, powtarzalne i zupełnie nic nie wprowadzają, a ich jedynym zadaniem jest przedłużenie rozgrywki z dziesięciu godzin do stu... Najpierw wszystko urzeka, po to, by z czasem gracz zaczął się zastanawiać, czy tych walk nie da się jakośc przeskoczyć. Może obejrzeć resztę fabuły na YT?

Chyba wolałbym ekranizację...

Wersja idealna dla mnie? Większości jRPGów chyba potrzeba po prostu dobrego anime, które możnaby obejrzeć zamiast grania.

OsK
19 lutego 2014 - 13:24