Recenzja UFC Undisputed 3 już od kilku dni wisi w odpowiednim dziale GOLa, ale ja nie przestałem grać. Dziś – i nie tylko – na tapetę trafił tryb „Title Mode” i o nim, oraz o poziomie trudności nowego UFC słów kilka. Lektura w sam raz dla niezdecydowanych, czy Undisputed 3 kupić. W sam raz dla tych, którzy dzisiejszą noc mają już dokładnie zaplanowaną, bo przeca dziś – lada moment - gala KSW i o 4 rano transmisja UFC 144.
Nie dalej jak wczoraj, kolega Cayack wyrazil na swoim facebookowym profilu zdziwnienie. Z lekkim opóźnieniem, ale to można wybaczyć, dotarła do niego informacja, że na najbliższej gali MMA Attack pojedynek stoczą Robert Burneika i Marcin Najman. Innymi – Cayacka – słowy, koleś który nigdy nie stoczył zawodowej walki i jest znany jako mem internetowy kontra dyżurny fajter od pojedynków celebrytów który zawsze przegrywa. Poczułem się, nie wiem czy słusznie, wywołany do tablicy bo mimo, że polskiego MMA niestety nie śledzę, to sam sport jest bliski mojemu sercu.
Na Enslaved chrapkę miałem od dość dawna. Słyszałem tu i ówdzie, że to całkiem ciekawy i dość niekonwencjonalny tytuł. Całkowity przypadek sprawił, że zmieniając jedną z cyfr w liczbie znaczącej mój wiek, stałem się posiadaczem Odyssey to the West. Do recenzji jeszcze daleko, a po kilku godzinach mogę jedynie stwierdzić, że rację mieli ci, którzy polecali ten tytuł jako jedną z gier konsolowych w które warto zagrać.
W zasadzie o każdej szufladce mieszczącej gry wideo można powiedzieć, że brakujej jej świeżego mięsa. Nawet, jeśli pojawiają się jakieś nowe, soczyste kąski, zazwyczaj szybko przykrywa je warstwa niezbyt apetycznego czegoś, przypominającego sprzedawane w sklepie mieszanki bigosowe. Dla grających na telefonach komórkowych jest nadzieja na całkiem soczysty kawał mięsa który będzie można sobie radośnie pomacać.
Nieczęsto bywam słomianym wdowcem. Jednak kiedy już się tak stanie, raczej z domu nie wypełzam. Staram się za to, poza innymi obowiązkami, nadrobić trochę zaległości w grach. Poprzednim razem trafiło na Mass Effect 2. Tym razem przeniosłem się z moją wystającą z butów słomą na dziki zachód. Nie wystarczy mi zapewne czasu na ukończenie gry, ale już wiem, że Red Dead Redemption całkiem zasłużenie został okrzyknięty grą roku.