Za dwie godziny musisz być na uczelni z wydrukowanym projektem i gotową prezentacją, choć nie jesteś jeszcze w połowie pracy. Innym razem już się zbierasz do łóżka, bo rano musisz wstać do roboty, ale jeszcze coś trzyma cię przed ekranem komputera. Albo mama (żona?) woła na obiad. Albo za dziesięć minut masz autobus i jeszcze nie opłaca się wychodzić z domu. W takich sytuacjach, zamiast zachowywać się jak dorosły człowiek i po prostu być punktualnym, próbujesz oszukać sam siebie, wszystkie terminy i niepowstrzymanie upływający czas pod pretekstem „jeszcze jednej partyjki”. Duże, czasochłonne produkcje są do tego celu nieodpowiednie. W sytuacjach, o których mówiłem, sumienie i poczucie czasu nie pozwoli wpakować Ci się w sprawę, która może pochłonąć godziny. Idealnym rozwiązaniem są gry, które możemy odpalić w oknie przeglądarki. Małe, ale jare. Gierki, na które w założeniu można poświęcić 5 minut… ale i tak wszyscy wiemy, jak to się kończy. Przedstawiam trzy moje ulubione pierdółki, które skutecznie kradną mi czas pod przykrywką bycia niezobowiązującymi gierkami.
Lubię dobre kino akcji i science fiction w każdej postaci. Rzadko udaje mi się namówić moją dziewczynę na wspólny wypad do kina, bo nasze gusty rozjeżdżają się. Na dwóch ostatnich seansach byłem więc sam. Na szczęście pojawił się w końcu film, który zainteresował nas obojga – Wielki Gatsby. Zapowiadało się na to, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Trailery pokazywały efekciarski film, czyli to co lubię. Moja lepsza połowa liczyła na poruszającą historię o życiu i smutnej miłości, a ja chciałem zobaczyć w końcu coś, gdzie nie ma ani jednego wybuchu. Zastanawiacie się kto z nas bawił się lepiej? Od polskiej premiery minął już tydzień, więc na salach kinowych powinno być luźniej. Jeśli nadal masz wątpliwości czy aby na pewno wybrać się na Gatsby’ego do kina, to przeczytaj ten krótki tekst.
Dwa tygodnie temu napisałem tekst „15 najlepszych momentów w życiu gracza”, który wcześniej długo chodził mi po głowie i narodził się z chęcią gloryfikacji najprzyjemniejszych wydarzeń w gamingowej codzienności. Lubię kiedy moje wpisy żyją. Cieszy mnie każdy komentarz na forum i na facebooku. Czytam wszystkie, czasem nawet po kilka razy. To właśnie w komentarzach pod tamtym tekstem U.V. Impaler napisał „Warto spojrzeć na temat z drugiej strony, o momentach najgorszych.”. Pomyślałem sobie wtedy, że to trochę nie w porządku robić zły PR mojemu hobby, które nie zawsze i nie przez wszystkich jest postrzegane pozytywnie. Przecież gry to zabawa. Z dziennikarskiego obowiązku wypada spojrzeć na temat z drugiej strony. Gry to nie tylko zabawa. To bardzo często źródło zażenowania i frustracji. To rozrywka, która potrafi mocno wkurzyć. Tak jak beznadziejna gra ulubionego zespołu piłkarskiego. Zbierając do kupy te piętnaście momentów starałem się, żeby nie były to przeciwieństwa punktów z poprzedniego tekstu. Przeczytaj co mnie wkurwia i załamuje w grach wideo.
W zeszłym tygodniu cały Internet aż huczał po wiadomości o usunięciu obu piersi Angeliny Jolie. Aktorka, która dwa razy na srebrnym ekranie wcielała się w rolę Lary Croft, przeszła zabieg mastektomii aby zmniejszyć ryzyko zachorowania na nowotwór. Problem ten nie grozi na szczęście wirtualnym postaciom kobiecym, w które możemy się wcielać w grach niemal wszystkich gatunków od FPSów, przez przygodówki, na cRPGach kończąc. Chciałbym tutaj poruszyć temat aż nazbyt eksponowanej seksualności w branży gier wideo. Często w procesie tworzenia bohatera mamy możliwość wyboru płci żeńskiej, przez co światy w produkcjach MMO nie wyglądają jak sale wykładowe na politechnice i tu i ówdzie spotykamy kobiety. Tyle że wszystkie z nich to kuso odziane awatary z przesadnie dużymi cyckami i bardzo kształtnymi udami. Nie byłoby to aż tak rażące, gdyby postacie męskie były ubrane na podobieństwo chippendalesów w skórzane spodnie i prężyły napakowane torsy, a do tego wielki miecz na plecach. Ale nie, facet zawsze biega zakuty w pełną zbroję płytową. Od stóp do głów.
Społeczność związana z grami video to niesamowicie liczna grupa ludzi. Jak się okazuje, poza jedzeniem pizzy, piciem piwa i zarywaniem nocek przy kolejnych tytułach, my, gracze, potrafimy również wykazać się niemałą kreatywnością. Śledzę na bieżąco serwis reddit.com oraz jeden z jego działów poświęcony gamingowi i co jakiś czas szczęka opada mi ze zdumienia, kiedy widzę jakie fajne rzeczy można zrobić inspirując się swoimi ulubionymi tytułami. Fanart wkracza na zupełnie nowy poziom, kiedy pojawia się na płótnie albo na ulicy w formie graffiti. Oprócz kilku małych arcydzieł chciałbym Wam również zaprezentować przedmioty codziennego użytku, które ktoś z wizją udekorował motywami z gier. Zastanawia mnie tylko jedno: czy w naszym rodzimym kraju również mamy tak utalentowanych i pomysłowych graczy? Ostatni duży konkurs na serwisie Gry-Online.pl pokazał, że niby jest wśród nas trochę ludzi uzdolnionych plastycznie, ale sami wiecie jak to jest. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Chciałoby się widzieć tego więcej, bo tak jak sukcesy polskich produkcji cieszą najbardziej, tak samo polskie prace na poziomie podziwia się z większą radością. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć miłego oglądania!
Microsoft Points to wirtualna waluta, dzięki której możemy dokonywać zakupów w Xbox Live Marketplace, czyli na platformie dystrybucji cyfrowej Microsoftu. Punkty są ściśle powiązane z profilem użytkownika na konsoli Xbox 360 i możemy wydawać je na pełne wersje gier, gry arcade, dodatki DLC, a nawet akcesoria dla naszego avatara.
Kiedy na kilka dni przed Prima Aprilis do sieci wyciekła okładka Far Cry 3: Blood Dragon, środowiska graczy na całym świecie były przekonane, że to tylko primaaprilisowy żart. Kolejne dni pokazały, że projekt powstaje całkiem na serio, i choć bynajmniej produkcją poważną nie zamierza być ani trochę, to premiery mogliśmy spodziewać się już po miesiącu. Pierwszego maja dostaliśmy finalny produkt, który choć jest DLC do Far Cry 3, to wcale nie wymaga podstawowej wersji gry. Ja spędziłem z nim kilka wolnych godzin minionego weekendu i wcale się nie zawiodłem. Dlaczego? Dowiedz się czytając moją recenzję.
Wybuch, śmieszna odzywka, lanie się po mordzie, wybuch, śmieszna odzywka. I tak przez cały film. Czy ta formuła sprawdziła się po raz trzeci? Jasna sprawa. Przez 130 minut nie nudziłem się ani chwili, z zainteresowaniem chłonąc wszystkie elementy jednego z pierwszych dużych blockbusterów tego roku. Iron Man razem z Batmanem to moi ulubieni superbohaterowie z filmów ostatnich lat. I choć pochodzą z zupełnie różnych uniwersum, to zarówno jeden jak i drugi są gwarancją dobrej zabawy w kinie. Nowy Iron Man nie jest oczywiście idealny, więc kilka rzeczy będę musiał mu wytknąć. Jakich? Przekonajcie się sami czytając moją recenzję.
Granie sprawia mi przyjemność. Jeżeli gra jest dobra, to czas leci nieubłaganie i frajda bezustannie wylewa się z telewizora lub monitora. Są jednak takie momenty, kiedy fun jest jeszcze większy. Postanowiłem wypisać je na kartce i wybrać te, które na samą myśl o nich powodują uśmiech na mojej zarośniętej twarzy. Nie są to tylko sytuacje występujące podczas grania jako-takiego, ale też wydawać by się mogło – zwykłe momenty z codzienności gracza. Sprawiają one, że bardzo cieszę się z mojego hobby i ciągle chcę ich łaknąć jak najwięcej. Pamiętacie popularne na demotywatorach hasełka typu „TO UCZUCIE GDY…”? Cóż, ten wpis pewnie będzie się nadawał jako źródło inspiracji do stworzenia kolejnych piętnastu.
Gry komputerowe bardzo często robią w mediach za chłopca do bicia i raz po raz są demonizowane, kiedy tylko jakiś nastolatek zastrzeli swojego kolegę. Inny powód do podkreślenia ich szkodliwości to ekstremalne przypadki uzależnień od grania. Tutaj również na ofiary kreowane są głównie dzieci, ale spójrzmy prawdzie w oczy - każdy z nas może się uzależnić. Ja sam niejeden raz zarywałem nocki dla dobrych tytułów, a steam i raptr pokazał mi przekorczenie magicznej granicy stu przegranych godzin dla kilku z nich. Uzależnienie od gier bywa porównywane z innymi uzależnieniami. Prześmiewczy serwis DORKLY.com opublikował w piątek bardzo trafne porównanie niektórych gier do narkotyków i substancji psychoaktywnych. Wszystko to w formie rysunkowej, którą przetłumaczyłem specjalnie dla Was.