Lubię ciasto, ciasteczka i wszelkiej maści słodycze. Dlatego nieźle bym się wkurzył gdyby ktoś próbował mi je zabrać. Nawet inwazja stworków z kosmosu musiałaby liczyć się z ostrą reakcją z mojej strony. Może nawet stanąłbym na słodyczach z wielką giwerą i strzelał do atakujących mnie potworów? Może jednak zostawić tę robotę bohaterkom Cake Invaders?
Jestem dzieckiem dawno minionej epoki, gdy pewne gry nie pojawiały się na całym świecie. Masa tytułów trafiała jedynie w ręce graczy z Japonii. Żeby ktoś z zachodu mógł się za nie zabrać, trzeba było bawić się w importy, naukę japońskiego, czytanie przewodników lub czekanie na fanowskie tłumaczenie. Tak było z całą masą tytułów, które przegapiłem za dzieciaka i mogłem odkryć dopiero po wielu latach. Niektóre z pozycji nigdy wcześniej niedostępnych nagle pojawiają się w angielskiej wersji na kolejnych systemach. Tak jak w przypadku Kowloon High-School Chronicle. Tylko czy gra z PlayStation 2 może komuś przypaść do gustu w epoce PlayStation 5?
Jako dziecko lubiłem bajki. Miałem frajdę z czytania historyjek o bohaterach, księżniczkach i epickich przygodach. Jeszcze większą zabawę miałem tworząc swoje historyjki. Zapisywałem je w zeszycie i później i czytałem je innym osobom ze szkoły lub rodzinie. Teraz nie mam już zbyt często okazji do tworzenia bajek i różnych historyjek. Plus na pewno by mnie zamknęli gdybym zaczepiał dzieci z podstawówki. Mimo to nadal uwielbiam baśniowe krainy i przygody bohaterów. W końcu gram w gierki i nawet teraz piszę o jakiejś. Czy warto zanurzyć się w świat The Cruel King and the Great Hero?
Symulatory chodzenia chyba nie mają się tak dobrze jak kiedyś. Kilka tytułów pokazało najlepsze i najmocniejsze strony tego typu gier i większość produkcji jest ich najezdną namiastką. Do tego na rynku jest pełno gier łączących elementy tego podgatunku z ciekawszymi rozwiązaniami gameplayowymi. Czy oznacza to, że tytuł taki jak Drizzlepath: Deja Vu nie ma racji bytu?
Lubię to uczucie, gdy gra mnie pozytywnie zaskoczy i wręcz zmiecie z nóg. Nie jest łatwo, bo z natury jestem sceptykiem i narzegraczem. Kiedy jednak tak się stanie, to jestem oczarowany. Ostatnio mam tak przez Elden Ring. O tamte grze nagadałem się już w kilku podcastach. Dlatego teraz napisze słów o innej ciekawej produkcji-Tunic.
Kiedyś uwielbiałem bijatyki. Nigdy nie miałem talentu do tych gier i brak mi samozaparcia, żeby być naprawdę dobrym. Mimo to partyjki w salonach gier czy przy konsoli ze znajomymi sprawiały mi zawsze masę frajdy. Teraz na rynku jest kilka naprawdę solidnych produkcji, ale nie potrafię przy nich wysiedzieć zbyt długo. Granie online nie sprawia mi tej samej radochy i nie przepadam, gdy wszyscy wycierają mną podłogę. Czy bijatyka powracająca po latach może sprawić, że wciągnę się znowu w te gry? Jestem ciekaw czy Phantom Breaker: Omnia namiesza?
Potwory, mroczne demony, zjawy i najgorsze bestie czekają tylko na naszą nieuwagę. Wystarczy przymknąć oko na chwilę, zapomnieć o jakiejś pozornie nieznaczącej sprawie i już stoimy na krawędzi zagłady. Jeden szaleniec w swoim zapędzie może siać zniszczenie i ściągnąć na wszystkich apokalipsę. Z tak wielkim zagrożeniem zmierzą się bohaterowie książki Łukasza Czarneckiego pod tytułem Apostata. Czy jest nadzieja na uratowanie świata przed zagrożeniem spoza naszego wymiaru?
Nie jestem największym fanem gier na telefony komórkowe. Z jednej strony mam przestarzały telefon, który nie długo będzie miał już 7 lat, co w świecie technologii równa się antyczności. Z drugiej strony sparzyłem się na zbyt wielu grach na telefony. Większość produkcji to lipne skoki na kasę i te same gierki z trochę innymi tytułami. Czasem jednak trafi się coś ciekawego. Czy Egglia Rebirth, czyli remaster telefonowej gierki na Switcha będzie jednym z dobrych tytułów dostępnych na komórki?
Zaczynam się o siebie martwić. Gram w coraz więcej produkcji typu visual novel. Do tego żadna z nich to nie jakaś zboczona gierka z Japonii. Gram w tytuły z masą gadania, przynudzania i opisami świata niczym z książki. Koniec jest już blisko i chyba nie ma dla mnie ratunku. Dlatego w oczekiwaniu na mój finał, rzucę kilka groszy na temat Memories of East Coast.
Piranha Bytes to studio, którego chyba nie trzeba przedstawiać żadnemu polskiemu graczowi. W końcu to ta ekipa odpowiada za kultowe i uwielbiane Gothic. Patrząc na dorobek studia można ich nazwać mistrzami eurojank. W końcu każda ich gra jest w jakimś stopniu skopana, ale masa graczy i tak ich uwielbia. Czy Elex II zmieni coś w tej kwestii?
Są takie gry, które potrafią zaistnieć dzięki kontrowersji. Wywołanie oburzenia, szoku i najlepiej protestów może być całkiem dobrym pomysłem na odniesienie sukcesu. Przez lata trochę gier próbowało tej drogi. Czasem się udało, a innym razem plan wypalił w twarz twórcom. O Martha is Dead zrobiło się głośno dzięki temu, że Sony zdecydowało się na ocenzurowanie produkcji na swoich konsolach. Tylko czy warto sięgnąć po ten tytuł? Może lepiej, żeby Matha i jej tajemnice pozostały zakopane?
Swego czasu silnik Build dostarczył nam kilka klasycznych gier FPP. Wszyscy pamiętają Duke Nukem 3D. Wielu uwielbia genialne Blood. Lo Wang i Shadow Warrior pozostają trochę w cieniu tych dwóch produkcji. Jednak to właśnie FPS z machaniem mieczem i azjatyckimi klimatami nadal żyje. Wszystko dzięki polskiemu studio Flying WIld Hog, które kilka lat temu stworzyło reboot Shadow Warrior. Teraz przyszła pora na Shadow Warrior 3. Czy Lo Wang ma szanse na przetrwanie w dzisiejszych czasach?