Jako dzieciak naoglądałem się filmów akcji i produkcji kung-fu, czy tam mojego ulubionego kina kopanego. Byłem pod wrażeniem zdolności aktorów i sztuczek wyprawianych podczas walk. Oczywiście starałem się naśladować te ruchy i wyczyny, skacząc z bratem po tapczanie czy na trzepaku z kolegami. Próbowaliśmy także naśladować łamanie desek i innych bajerów. Okazało się, że oklepywanie znajdowanych gdzieś kamieni tak by pękały, nie jest proste. Czyli pozostaje mi granie w Slap the Rocks.
Czasem w pojedynkę można stworzyć coś naprawdę fajnego i pomysłowego. Jest kilka wyśmienitych gier, za które odpowiada tylko jeden deweloper. Oczywiście są też straszne kasztany i potworki, za którymi stoi jeden człowiek. Czy Seduction: A Monk’s Fate będzie należec do tej pierwszej kategorii?
Jestem wielkim fanem cyklu Rune Factory. Uwielbiam cykl Harvest Moon/Story of Seasons i pomysł na spin-off tej serii z dorzuceniem walki był dla mnie strzałem w dziesiątkę. Od ponad dekady zagrywam się w te pocieszne produkcje i zawsze chcę więcej. Dlatego gigantyczny skok, na przód jakim miało być Rune Factory 5 sprawiał, że nie mogłem spać po nocach. Czy teraz po ograniu tej pozycji mogę oznajmić, że to najlepsza odsłona cyklu? Może Rune Factory 5 będzie moją grą roku? Przecież nie ma szans, na to bym się zawiódł najnowszą odsłoną tej cudownej serii?
Kingdom Rush to jedna z moich ulubiony serii gier na telefony. Wciągający i kolorowy tower defence, który świetnie sprawdza się na urządzeniach mobilnych. Tytuły doczekały się także portów na komputery osobiste, przy których też przesiedziałem ładnych parę godzin. Teraz na Steam trafia kolejna produkcja osadzona w tym świecie. Czy Legends of Kingdom Rush warte jest naszej uwagi?
Nie lubię klaunów. Nie chodzi o to, że się ich boję i mam koszmary z udziałem wymalowanych ludzików z wielkimi nochalami. Moim problemem jest to, że klauni nie są zabawni, a ich gagi są obciachowe. Nawet horrory z udziałem klaunów są w większości przypadków tragiczne. Dlatego mam wątpliwości czy Ayo the Clown jest tytułem dla mnie.
Bardzo lubię gry i filmy z Japonii. Jest to efekt tego, że produkcje te bardzo często są niezwykle unikatowe i po prostu oryginalne. To produkcje, które zaskakują i zostają w pamięci na dłużej. No bo kto inny połączyłby grę przygodową z mocnym elementem visual novel z tytułem o strzelaniu do stateczków? Czy Yurukill: The Calumniation Games to kolejna zaskakująco dobra pozycja z krainy sushi, sake i sakury?
Od ładnych paru lat jestem abstynentem. Mimo to całkiem dobrze pamiętam poranki/południa/wieczory po jakichś większych imprezach. Głowa pęka, jedzenie nie siada odpowiednio w żołądku i ogólnie atmosfera nie jest zbyt dobra. Podobno najlepszą metodą jest klin na kaca i zasada czym się strułeś tym się, lecz. Tylko co zrobić w sytuacji, gdy grasują wokół nas żywe trupy? O tym opowiada Drunken Fist 2: Zombie Hangover.