Najlepszy film Christophera Nolana? - recenzja Tenet
Niewidzialny człowiek - recenzja filmu
Długi tytuł, średnia zawartość - recenzja filmu "Ptaki nocy"
Recenzja filmu Terminator: Mroczne przeznaczenie - to nie jest film dla fanów dzieł Jamesa Camerona
Bez Michaela Baya może być lepiej! - recenzja filmu Bumblebee
Kontynuacja w rytmie dubstepu - recenzja filmu Deadpool 2
Tak się składa, że w mijającym roku moje zainteresowanie w większości wzbudzały gry małe, niezależne, nawet wydane w wersji beta. Na mojej liście nie brakuje oczywiście tytułów bardziej znanych, na które dzielnie przeznaczałem kolejne godziny grania. Tak czy siak w tych starciach to Dawid wygrywał z Goliatem. Ścieranie w Call of Juarez: Gunslinger, Payday 2 oraz The Incredible Adventures of Van Helsing będę wspominać na pewno lepiej niż zliczanie błędów w Battlefield 4, idiotyzmy Aliens: Colonial Marines czy jakościowe braki Batman: Arkham Origins.
Do pierwszej grupy trafił w ostatnim czasie jeszcze jeden maluczki gracz, który jednocześnie poprzewracał mój prywatny ranking naj-naj. A mowa tu o Brothers: a Tale of Two Sons produkcji studia Starbreeze.
Niektórzy marzą, aby pod tegoroczną choinką pojawiło się Playstation 4. Inni z kolei myślą o Battlefield 4 w wersji Premium, Gran Turismo 6 lub nowym Symulatorze Farmy. Ja z reguły nie lubię być obdarowywanym, wolę sam dawać. Może to wynika z faktu, że w przeszłości dostałem kilka nietrafionych prezentów, które kurzyły się tylko na półkach lub nudziły po tygodniu (aczkolwiek gest doceniam). W tym roku postanowiłem, iż podaruję bliskim coś, z czym nie mieli wcześniej do czynienia, coś co zapamiętają i nie rzucą w kąt mówiąc „fajne”. Postanowiłem, iż spróbuję swoją kucharską żyłkę i zamiłowanie do polskich potraw przenieść na zupełnie inny poziom. Dzisiaj przygotowałem MEGAPIEROGA z farszem „na bogato”!
Założenie? Pieróg musi posiadać minimum 25 cm szerokości i nie rozpaść się w trakcie gotowania. Wydaje się, że jest to mało ale... przeciętny pieróg ma około 5-7 cm, a i taki potrafi się rozkleić i wydalić z siebie wnętrzności ;) Robota musiała być więc precyzyjna, a efekt – oszałamiający. Pierodzilla!
Ta recenzja miała się pierwotnie ukazać we wrześniu, ale z racji zbliżających się świąt postanowiłem opublikować ją teraz. Być może ktoś z Was skorzysta na tym i sprawi bliskiej osobie fajny prezent. Spalony, spisany piórem Krzysztofa Stanowskiego i namaszczony spowiedzią Andrzeja Iwana, wydaje się ciekawym giftem, zwłaszcza dla osób pasjonujących się sportem i będących w wieku +50. Ale obstawiam, że lektura tej książki będzie przyjemnym doświadczeniem również dla piłkarskich żółtodziobów, którzy kojarzą jedynie, że Legia jest z Warszawy. Po przeczytaniu pierwszej strony zalecam zapiąć pasy i zaparzyć herbatę w termosie. Tekst pochłonie Was bez reszty.