Z urną w Bieszczady - recenzja gry Far Cry 4
Assassin's Creed Unity: Notre Dame Edition - zaglądamy do środka!
Publisher’s Creed – czyli jak wykorzystać embargo, by zrobić klienta na szaro
"Przytrzymaj X, żeby złożyć hołd" - nowe Call of Duty nie obyło się bez kontrowersji
Apple iPad Air 2 - kompleksowa recenzja
The Last of Us: Left Behind – o dodatku, który przypomina dlaczego warto grać
Po umiarkowanym sukcesie Far Cry 2, los marki był mocno niepewny. Przez długi czas studio Ubisoft milczało w kwestii ewentualnej kontynuacji, chociaż już po ujawnieniu szczegółów jej dotyczących, trudno było pozostać pesymistą. Atak na sklepowe półki Far Cry 3 przepuścił pod koniec 2012 roku i całe szczęście, szturm okazał się sukcesem. Sprzedażowo gra wciąż co prawda nie miała podskoku do pupila w portfolio Ubisoftu – Assassin’s Creeda, ale gorące przyjęcie gry przez recenzentów i graczy dawało jasny sygnał: francuskie studio z sukcesem zdołało wyhodować na własnej piersi kolejną kurę znoszącą złote jajka. Los formuły tkwiącej od tej pory za marką Far Cry był w zasadzie przesądzony, a roczny cykl wydawniczy wisiał w powietrzu. Zamiast tego, Ubisoft postanowił podtrzymać zainteresowanie marką doskonałym, samodzielnym dodatkiem o podtytule Blood Dragon, zaś na zapowiedź pełnoprawnej czwórki przyszło nam czekać aż do maja roku 2014. Ta zaś rozwiała wątpliwości – rewolucji nie należało się spodziewać. Miało być za to „więcej” i „ładniej”. I tak też jest. Nie zawsze natomiast „lepiej”.