Wbrew plotkom, Apple nie dostarczyło nam w tym roku większego iPada Pro, a wersja mini została odświeżona jedynie kosmetycznie. Największych zmian doczekał się następca iPada Air. Większość z nich ma charakter ewolucyjny, chociaż na tyle progresywny, że wymianę poważnie rozważyć mogą również posiadacze zeszłorocznej edycji.
Jaki jest więc iPad Air 2? Z pewnością piękny. W takim samym stopniu, w jakim piękny był jego rynkowy poprzednik. Zmniejszenie grubości obudowy jest odczuwalne na tyle, że doświadczenie z obcowania z tak odchudzonym iPadem rekompensuje niedogodności związane z pomniejszeniem baterii o 15% względem poprzednika. Wstępne testy pokazują zresztą, że czas pracy na baterii nie zmniejszył się zauważalnie, a już z pewnością nie o 15%. Zastosowanie podzespołów charakteryzujących się zmniejszonym poborem energii w tym przypadku "zrobiło robotę". To samo powiedzieć można o dorzuceniu dodatkowego gigabajta pamięci RAM. 2 GB to wartość, która czyni nową wersję tabletu znacznie bardziej przyszłościową i pozbawia użytkowników niepotrzebnych zmagań z przeładowującymi się zakładkami w Safari, znanych z zeszłorocznej wersji urządzenia.
Oprócz zmniejszonych gabarytów, iPad doczekał się również nowego koloru. Złoty nie przybiera tak krzykliwej formy jak w iPhonie 6, chociaż odcień jest nieco ciemniejszy od tego zastosowanego w iPhonie 5s. Barwa zależy w dużym stopniu od oświetlenia - raz przypomina brąz, by chwilę później przybrać delikatny odcień szampański.
Nowością dla iPada jest również Touch ID. Wykorzystano w tym przypadku ulepszoną konstrukcję sensora, montowaną obecnie także w iPhonach 6 i 6 Plus. Technologia już w iPhonie 5s spisywała się bardzo dobrze, a dodatkową czułość i widoczne przyspieszenie można przywitać jedynie z otwartymi ramionami. Wraz z iOS 8 Apple udostępniło odpowiednie API deweloperom, przez co coraz więcej aplikacji wykorzystuje już czytnik linii papilarnych. Chwała im za to.
Mimo że Apple przy okazji Keynote'a bardzo starało się wmówić nam przydatność iPada w codziennej fotografii, sytuacja przedstawia się w następujący sposób - kiedy masz w ręku iPada i jesteś świadkiem czegoś wartego uwiecznienia - możesz iPada użyć bez strachu, że zrobi zdjęcie w jakości gorszej od iPhona 5S. Nakręcić film, także w zwolnionym tempie (chociaż tylko 120 FPS), czy machnąć foty w trybie burst również możesz. W dużej większości przypadków jednak , Twój tablet spoczywał będzie sobie gdzieś bezpiecznie, a Tobie znacznie naturalniej będzie sięgnąć po telefon. Kadr z filmu promocyjnego Apple pokazujący kobietę wspinającą się po górach z iPadem w ręku bije absurdem po gałach tak mocno, jak tylko się da. Zwłaszcza, że przy wadze wynoszącej 437 gramów wciąż nie mamy wrażenia, że trzymamy w dłoniach piórko, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że jest już blisko.
Jest jednak pewien element, który sprawia że obcowanie z iPadem jest zabójczo przyjemnym doświadczeniem. Elementem tym jest oczywiście ekran. Retina nie zyskała co prawda dodatkowych pikseli na cal, ale pozbyła się wolnej przestrzeni między wyświetlaczem i panelem dotykowym, a przy okazji potraktowana została powłoką antyrefleksyjną. Te dwie zmiany spowodowały zwiększenie kątów widzenia (obraz wydaje się niemal napruszony na powierzchnię szkła) oraz, cóż... częściowe wyeliminowanie refleksów. Deklaracje firmy o pięćdziesięciu procentach refleksów mniej włożyłbym co prawda między bajki, ale faktycznie - na upartego z iPada można teraz korzystać w pełnym słońcu. Punktowe światło (np. lampki biurowej) na ekranie iPada blednie, zyskując nieco niebieskawą barwę i co najważniejsze - nie ulega rozproszeniu, przez co nie powstają smugi świetlne.
Kontrowersyjną decyzją było usunięcie fizyczego przełącznika, który wcześniej - w zależności od naszej woli - służył za blokadę położenia ekranu, lub powodował natychmiastowe wyciszenie dźwięków. Zamiast niego, obydwie funkcje mamy dostępne na dolnej systemowej belce. Nie byłoby problemu gdyby nie fakt, że z funkcji tych korzysta sie bardzo często, a usunięcie tak piekielnie użytecznego przełącznika kosztem zmuszania użytkownika do wysuwania belki było pomysłem zwyczajnie nienajlepszym.
Innym elementem, który nie jest tradycyjnie rozumianą wadą, ale do którego należy przywyknąć są wyraźnie odczuwalne drgania obudowy przenoszone z membran głośnika. Już mniej więcej od połowy ustawień głośności iPad "masuje" trzymające go palce. Nie jest to uczucie nieprzyjemne, ale warto się z nim przed zakupem zapoznać, zwłaszcza że doświadczać go przyjdzie nam naprawdę często.
Johny Ive zwykł podkreślać, że sam wygląd jest tylko częścią składową dobrze zaprojektowanego urządzenia, w dodatku wcale nie najważniejszą. iOS 8 wprowadził kilka bardzo istotnych z punktu widzenia całego ekosystemu zmian, które dla iPada są niestety w równym stopniu zbawieniem, jak i utrapieniem.
Hucznie zapowiadane Continuity działa na szczęście wyśmienicie. Sam miałem okazję testować tę funkcję wykorzystujac jedynie iPada i iPhona, ale współpraca między urządzeniami z iOS, a komputerami Apple opiera się na tych samych mechanizmach i różni w zasadzie kosmetycznie. I tak - przede wszystkim świetnie rozwiązano kwestię integralności zakładek w Safari. System nie wrzuca automatycznie wszystkich otwartych zakładek z przeglądarki jednego urządzenia na drugie, co mogłoby spowodować powstanie sporego bałaganu. Zamiast tego daje wybór, wskazując drugie urządzenie wraz z otwartymi na nim zakładkami. Nic nie stoi na przeszkodzie by odtworzyć wszystkie otwarte strony, bądź wybrać najpotrzebniejszą. Warto wspomnieć, że przeglądarka wczytuje stronę od zera - wylądujemy zatem na jej początku, co może być kłopotliwe jeśli zależy nam na szybkim odnalezieniu wersu, na którym zakończyliśmy czytanie.
Fantastycznie rozwiązane zostało Continuty w przypadku prowadzonych rozmów. SMSy trafiają na iPada zawsze (zakładajac, że tego chcemy), ale dźwiękowo fakt ten odnotowywany jest na nim tylko wtedy, gdy aktualnie z niego korzystamy, bądź korzystaliśmy niedawno. Mało tego, jeśli zasugerujemy systemowi, że nasz iPhone leży koło nas - przykładowo, jeśli odpiszemy z jego poziomu na wiadomość - każda kolejna dostarczana będzie na telefon, podczas gdy iPad zamilknie, nawet jeśli jest w użyciu. W ten sposób pozbawieni jesteśmy sytuacji, w której wszystkie urządzenia wokoło dźwięczą kakofonicznie oznajmiając nadejście smsa. Tak samo sytuacja ma się z rozmowami głosowymi - z iPada możemy zarówno telefon odebrać, jak i połączenie wykonać. I uwierzcie mi - to rozwiązanie jest super wygodne i działa bez zastrzeżeń. W tym przypadku nieco zdewaluowane ostatnimi "It just works" odzyskuje znaczenie.
Podobnie ma się sprawa z wszelkimi dokumentami edytowanymi z poziomu programów wchodzących w skład pakietu iWorks. Opóźnienia synchronizacji są niewielkie (poniżej jednej minuty), chociaż przyznam szczerze - nie do końca podoba mi się to, że w iCloud pracuje się totalnie na ślepo. O ile w Dropboxie doskonale wiemy kiedy nasz plik jest już w całości w chmurze, tak w przypadku iCloud, domyślać sie jedynie możemy tego, czy nasz plik wciąż się uploaduje, czy może juź skończył. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to jedna z tych spraw, których większość populacji nawet nie odnotuje.
Problem polega na tym, że o ile hardwarowo iPad Air 2 jest bliski doskonałości, tak wszystkie udogodnienia związane z iOS 8... Nie są stworzone z myślą o tablecie. O ile sama idea Continuity jest świetna, a w przypadku integracji urządzeń iOS z komputerem niezwykle użyteczna, tak w przypadku tabletu może jedynie stanowić przejmną ciekawostkę.
Wykorzystanie iPada wciąż opiera się w ogromnej większości na konsumpcji treści. To idealne centrum do porannego sondowania mediów dla całej rodziny. Doskonałe urządzenie do dzielenia się zdjęciami i nagraniami z najbliższymi. Świetne do niezobowiązującego grania w coraz lepiej wyglądające gry, czy pobrzdękiwania na pianinku w GarageBand. Zamiast jednak uczynić iPada rodzinnym centrum rozrywki, jedynym w swoim rodzaju, Apple coraz mocniej zaciska pętle spajając iPada z pojedynczym uźytkownikiem. Nic nie uwidacznia tego w większym stopniu od Continuity.
Właśnie dlatego iPad aż prosi się o obsługę wielu kont. Moment, w którym chwycę iPada, odblokuję go za pomocą Touch ID dostając się do mojego konta ze wszystkimi dobrociami Continuity, a następnie oddam tablet swojej dziewczynie, która będzie w stanie zrobić to samo, będzie momentem, w którym iPad stanie się produktem kompletnym.
Teraz jest po prostu piekielnie dobrym tabletem. Chociaż bardzo zamkniętym w sobie.