Po mocnym debiucie przyszła kolej na kontynuację. Jak już sugeruje tytuł - „Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód – Zachód” – będziemy mieli do czynienia z taką samą kompozycją jak w pierwszym tomie: dwie części, z których każda zabierze nas w inny region Imperium Meekhańskiego. Czy powtórzenie tego samego zabiegu po raz drugi nie okaże się nudne?
Tak jak w poprzedniej części pierwsze cztery opowiadania to fantastyka militarna. Wschód Imperium to rozległe stepy, zamieszkałe przez przeróżne ludy (w opowiadaniu „Koło o ośmiu szprychach” bliżej poznajemy bardzo ciekawy lud Wozaków), gdzie nie przestrzega się praw tak drobiazgowo jak w centrum. I granica, która z dużym prawdopodobieństwem niedługo stanie w ogniu. Se-kohlandczycy mogą zaatakować w każdej chwili, a poprzednia wojna o mało nie zakończyła się klęską Meekhanu. Za utrzymanie porządku w regionie odpowiadają wolne czaardany. Poznajemy jeden z nich: czaardan generała Laskolnyka, legendy Imperium, składający się z wojowników (i wojowniczek) obdarzonych pewnymi niezwykłymi cechami.
„Kraken” leżał sobie na stercie książek do przeczytania i wyciągał macki. Macki są fajne. Tak miło się kojarzą z Cthulhu. Do tego miasto – temat, w którym China Miéville jest mistrzem. Tym razem rzecz dzieje się w Londynie, a nie w wymyślonej metropolii. Zobaczmy, co wyszło z takiego połączenia.
„Rozgwiazda” to debiutancka powieść Petera Wattsa i pierwszy tom trylogii ryfterów. Jak się dowiadujemy ze wstępu (napisanego specjalnie dla polskich czytelników) to powieść, której nie chciano wydać w Niemczech i Rosji, ponieważ była… zbyt mroczna. To już brzmi nieźle, ale czy w porównaniu ze „Ślepowidzeniem” nie wypadnie blado?
Dzisiaj klasyka. Książka, wokół której krążyłam już od bardzo dawna, ale jakoś nie było mi z nią po drodze. W sumie nie do końca wiem czemu, bo lubię Silverberga, a cykl o planecie Majipoor to podobno jedno z jego większych osiągnięć. Czyżby mój szósty zmysł mola książkowego chciał mi coś przekazać?