Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód-Zachód - Kati - 27 lutego 2012

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód-Zachód

Po mocnym debiucie przyszła kolej na kontynuację. Jak już sugeruje tytuł - „Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód – Zachód” – będziemy mieli do czynienia z taką samą kompozycją jak w pierwszym tomie: dwie części, z których każda zabierze nas w inny region Imperium Meekhańskiego. Czy powtórzenie tego samego zabiegu po raz drugi nie okaże się nudne?

Tak jak w poprzedniej części pierwsze cztery opowiadania to fantastyka militarna. Wschód Imperium to rozległe stepy, zamieszkałe przez przeróżne ludy (w opowiadaniu „Koło o ośmiu szprychach” bliżej poznajemy bardzo ciekawy lud Wozaków), gdzie nie przestrzega się praw tak drobiazgowo jak w centrum. I granica, która z dużym prawdopodobieństwem niedługo stanie w ogniu. Se-kohlandczycy mogą zaatakować w każdej chwili, a poprzednia wojna o mało nie zakończyła się klęską Meekhanu. Za utrzymanie porządku w regionie odpowiadają wolne czaardany. Poznajemy jeden z nich: czaardan generała Laskolnyka, legendy Imperium, składający się z wojowników (i wojowniczek) obdarzonych pewnymi niezwykłymi cechami.

Zachód to zupełnie inny klimat: tętniące życiem nadmorskie miasto Ponkee-Laa, rządzone pzez arystokratyczne rody. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce dużo do powiedzenia ma Liga Czapki – gildia złodziei i skrytobójców. Ponkee-Laa to miejsce pełne spisków, intryg i niejasnych interesów, idealne wydawałoby się dla takiego sprytnego i bezczelnego złodzieja, jakim jest Altsin. Nasz bohater wplątuje się jednak w aferę, która go zdecydowanie przerasta. Dowiadujemy się przy okazji więcej o historii Meekhanu i wojnach bogów, którzy to coraz wyraźniej zaznaczają swoją obecność. Wszystko zmierza w coraz bardziej epicką stronę i mam nadzieję, że autor nie przedobrzy na tym polu.
„Wschód – Zachód” jest równie solidny jak „Północ – Południe”. Wszystkie opowiadania trzymają równy poziom, nie jestem w stanie wskazać żadnych słabych punktów. Poprawiła się konstrukcja bohaterów – członkowie czaardanu Laskolnyka są dużo bardziej zindywidualizowani niż Szóstki. W dalszym ciągu wielkim plusem jest precyzyjna konstrukcja świata, naturalne dialogi i świetna narracja. Czegóż chcieć więcej? Chyba tylko równie udanej kontynuacji – kolejny tom, „Niebo ze stali”, jest zapowiedziany na marzec tego roku.
Ze strony wydawnictwa można pobrać opowiadanie „Najlepsze, jakie można kupić” http://www.powergraph.pl/robert-m-wegner-najlepsze-jakie-mozna-kupic, pochodzące z tego tomu, oraz „Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami” http://www.powergraph.pl/robert-m-wegner-wszyscy-jestesmy-meekhanczykami z tomu poprzedniego (nagroda Zajdla w 2009 r.).

Kati
27 lutego 2012 - 23:25