Besźel to miasto gdzieś w Europie Środkowej. Pewnego dnia grupka młodzieży znajduje na jego peryferiach zwłoki kobiety. Do akcji wkracza inspektor Tyador Borlú z Brygady Najpoważniejszych
Zbrodni i próbuje ustalić tożsamość zamordowanej oraz motywy i sprawców tego czynu. Zaczyna się jak zwykły kryminał. I to jedyna zwykła rzecz w tej powieści, bo czytelnik udaje się donajniezwyklejszego z miast.
Ofiara to studentka archeologii z USA, która badała tajemnicze miasto Orciny – tak na dobrąsprawę, nie wiadomo nawet, czy ono kiedykolwiek istniało. Czy dziewczyna odkryła coś, czego nie powinna? A może motyw zbrodni był czysto osobisty? A może polityczny – ekstremistów politycznych jest pod dostatkiem. Intryga kryminalna nie jest przewidywalna, Miéville sprytnie myli tropy, a pozornie rutynowe śledztwo prowadzi do odkrycia poważnej afery – z polityką i korporacjami w tle.
Kolejne dzieło Moebiusa, (znanego między innymi z cyklu „Blueberry”, „Feralnego Majora”, czy „Świata Edeny”) wydane w serii „Mistrzowie komiksu”. „Biały koszmar. Szalony erektoman” (interesujący tytuł, nieprawdaż?) to zbiór składający się z 11 krótkich historyjek z lat 70., publikowanych we francuskich czasopismach, m.in. w Metal Hurlant. Szkoda, że ukazał się dopiero niedawno, ale lepiej późno niż wcale.
W albumie znajdziemy historie zróżnicowane i pod względem rysunku (w każdym stylu Moebius czuje się znakomicie – jest co oglądać i podziwiać) i pod względem tematyki: lekkie i zabawne „Na Feniksonie jest królewicz z bajki”, czyli sposób na pozbycie się marudnej żony; surrealistyczny, ukazujący niesamowitą wyobraźnię autora „Absoluten szczelny” (wariacja na temat „Garażu hermetycznego” –sztandarowego chyba dzieła Moebiusa); krótką i pełną erotyki „Tartę z jabłkami”; przewrotną „Opowieść wigilijną” (nie ma nic wspólnego z Dickensem; opowiada o tym, co się dzieje, kiedy ofiara zostaje myśliwym) czy poruszającą „Wariację nr 4070 na „ten” temat” (nie, nie „ten”, o którym w pierwszej chwili pomyśli większość).
Oto kolejna powieść autora „Trylogii nowojorskiej”, być może znanego niektórym lepiej jako scenarzysta m.in. „Brooklyn Boogie” i „Lulu na moście”.
Emerytowany krytyk literacki, August Brill, częściowo unieruchomiony po wypadku, cierpi na bezsenność. Podczas długich nocy wymyśla przeróżne historie. Jedna z nich opowiada o Stanach, w których 11 września nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Za to minimalna przegrana Ala Gore’a z Georgem W. Bushem doprowadziła do wojny domowej pustoszącej cały kraj.
„Ostatnie pożegnanie” Reeda Arvina, znanego już polskiemu czytelnikowi z „Krwi aniołów”, to połączenie dobrze znanych elementów kryminału noir (mocno kłania się Chandler), technothrillera i thrillera medycznego.
Główny bohater, młody, dobrze zapowiadający się prawnik Jack Hammond, traci pracę w renomowanej kancelarii przez przelotny romans z piękną kobietą. Od tej pory pracuje jako obrońca z urzędu dość podejrzanej klienteli. Po tajemniczej śmierci swojego znajomego, geniusza komputerowego Douga, przeprowadza swoje własne śledztwo, nie wierząc, że ten popełnił samobójstwo. Na jaw wychodzą powiązania Douga z piękną śpiewaczka operową, Michele Sonnier, żoną właściciela potężnego koncernu farmaceutycznego. Jack szybko odkrywa, że za śmiercią przyjaciela kryje się poważna afera. I oczywiście pakuje się w kłopoty.