Jeszcze jedną turę i idę spać... Recenzja Master of Orion: Conquer The Stars - Antares - 26 września 2016

Jeszcze jedną turę i idę spać... Recenzja Master of Orion: Conquer The Stars

Antares ocenia: Master of Orion: Conquer the Stars
83

Nie jestem specjalnie fanem strategii, a tymczasem nowy Master of Orion wciągnął mnie totalnie. Nie bawiłem się tak dobrze od czasów Cywilizacji II.

Wargaming.net, czyli twórca znanego i uwielbianego World of Tanks zajmuje się ostatnio nie tylko własnymi produkcjami, lecz także wydawaniem innych. Tak jest w przypadku nowego Master of Orion, czyli reebota klasycznej produkcji z 1993 roku, oryginalnie wydanej przez firmę MicroProse. Tę samą, która zasłynęła m.in. z Railroad Tycoon, Sid Meier’s Pirates! czy serii gier UFO / X-COM. Dorównać takiej legendzie nie jest łatwo, dlatego twórcy z NGD Studios nie mieli łatwego zadania. Dobrze więc, że Wargaming sprawował pieczę nad tym tytułem, bo całość wyszła naprawdę bardzo dobrze.

Rozwijanie technologii daje spore pole do manewru, jak na prawdziwą grę strategiczną przystało

Gra należy do gatunku strategii 4X, co oznacza „eXplore, eXpand, eXploit, eXterminate” i doskonale oddaje charakter rozgrywki. Wybierając jedną z 10 kosmicznych cywilizacji eksplorujemy galaktykę, rozszerzamy swoje wpływy kolonizując planety, zdobywamy surowce i eksterminujemy przeciwników. Celem rozgrywki jest szeroko pojęta dominacja, a którą możemy uzyskać na pięć sposobów: wojenny, dyplomatyczny, ekonomiczny, technologiczny oraz punktowy.

Jeszcze tylko jedna tura i idę spać. Zajrzę tylko do tego pobliskiego układu słonecznego...

Siadając do Master of Oriontrochę bałem się, że nie dam rady. To jedna z tych gier, o których czytałem na żółtych stronach w Gamblerze i nic nie rozumiałem z rozległych opisów. Z początku moje obawy się potwierdziły, bo po rozpoczęciu rozgrywki wylądowałem na wielkiej mapie kosmosu, z zakładkami, ukrywającymi mnóstwo różnorakich współczynników i tabelek. Moje obawy rozwiał jednak sprawnie zrealizowany tutorial i podsuwane przez grę na bieżąco podpowiedzi. A wtedy wsiąkłem...

Design jest bardzo dobry i ma klimat

Zawsze wolałem SF od Fantasy, chociaż uwielbiam świat Warcrafta. Niemniej jednak Gwiezdne Wojny, czy Mass Effect to dla mnie kult. Jako dziecko marzyłem o kosmicznych wyprawach. Master of Orion: Conquer The Stars umiejętnie wpasowuje się w ten klimat. Każda kolejna tura i mikro-zarządzanie skolonizowanymi planetami jest źródłem specyficznego dreszczyku przygody i... odprężenia. Może głupio to zabrzmi, ale bardzo lubię widok bezkresu kosmosu i należę do tej mniejszości graczy, którym podobało się wydobywanie minerałów z planet w Mass Effect 2. Dlatego też nowa produkcja Wargamingu bardzo mi się spodobała. Minusy? Rozgrywka poszczególnymi rasami różni się raczej nieznacznie, więc ortodoksyjni fani pierwowzoru na pewno ten fakt zauważą.

W grze nie brakuje też humoru

Jaki jest więc nowy Master of Orion? To duch nieśmiertelnego klasyka, tchnięty w całkiem zgrabne i żwawe ciało. Złożona produkcja, podana jednak graczowi w całkiem przystępny sposób. Można zagrać na niskim poziomie trudności i dowolnie skonfigurować galaktykę przed rozpoczęciem rozgrywki. Co więcej, gra posiada zakładkę pozwalającą na cofnięcie się do dowolnej rozegranej prze siebie tury, dzięki czemu nie musimy ciągle zapisywać i wczytywać stanu rozgrywki. Jeśli więc przymierzacie się do zapoznania z gatunkiem 4X, jest to zdecydowanie najlepsza ku temu sposobność.

Antares
26 września 2016 - 00:07