Recenzja dodatku Przetrwanie - śnieżna burza emocji w The Division - DM - 28 listopada 2016

Recenzja dodatku Przetrwanie - śnieżna burza emocji w The Division

DM ocenia: Tom Clancy's The Division: Survival
90

Tom Clancy’s The Division walczy o przetrwanie w obliczu malejącej liczby graczy. Najpierw poprawiono kluczowe błędy endgame’u łatką 1.4, a niedawno miała miejsce premiera opóźnionego dodatku Survival. Jeśli ktoś odłożył The Division na  bok, zniechęcony bezowocnym, powtarzalnym grindem, to warto dać nowej zawartości szansę. Raczkujący gatunek loot shooterów polega na systematycznym dodawaniu nowych wyzwań i wydaje się, że tym razem autorzy trafili w dziesiątkę! W jednej misji upchano ogromną swobodę działania, presję czasu, autentyczne wybory moralne, walkę z minibossem i mnóstwo stopniowo dawkowanych emocji. Na dokładkę spotykamy tu chyba najlepszą sztuczną inteligencję w grach i totalne zatarcie granicy pomiędzy rozgrywką solową, coopem i multiplayerem.

Oh, the weather outside is frightful,
But the fire is so delightful,
And since we've no place to go,
Let it snow, let it snow, let it snow.

Widząc takie zdjęcia łatwo się nabrać na klimat zimowej sielanki, jednak śnieg w Survivalu oznacza mróz, a mróz to śmierć. Po katastrofie helikoptera na obrzeżach Manhattanu budzimy się w cienkim odzieniu, z pistoletem w dłoni i zakażeniem sepsą powoli wycieńczającym nasz organizm. Od tego momentu mamy godzinę, by w warunkach burzy śnieżnej dotrzeć do Strefy Mroku, wezwać śmigłowiec ratunkowy i odlecieć z białego piekła. Po drodze znajdziemy ciepłe kurtki, części broni do stworzenia coraz lepszego arsenału, leki spowalniające chorobę i cenne łupy. Znajdziemy lub nie. W Przetrwaniu nic nie jest pewne, a każde podejście przebiega nieco inaczej.

Manhattan przykrył się grubą warstwą śniegu.

Przed nami ponownie staje otworem cała mapa Manhattanu, tym razem zachwycająca mroźną atmosferą, śniegiem skrzypiącym pod butami i osuwającym się z samochodów, gdy się o nie oprzemy. Tylko od nas zależy którą drogą pójdziemy do Strefy Mroku i jak dużo czasu spędzimy w poszczególnych częściach miasta. Wszechobecna mgła utrudnia z jednej strony orientację, a z drugiej pozwala przemknąć chyłkiem obok silniejszych wrogów, którzy też marzną i nie widzą nas z daleka. Po drodze natrafimy na porozrzucane w odpowiednich proporcjach skrzynki z surowcami, pożywieniem i lepszym wyposażeniem, co znacznie poprawi nasze szanse przeżycia, o ile tylko znajdziemy je pierwsi!

Agenci The Division nie są mile widziani w Strefie Mroku

Survival w rewelacyjny sposób łączy bowiem samotną rozgrywkę z obecnością innych graczy. Każda sesja to 24 agentów na mapie, wspierających się lub rywalizujących o przetrwanie na Manhattanie. Wszyscy, którym marzyła się Strefa Mroku bez walk PvP dostali w końcu taką opcję, jednak choć agenci nie zaatakują nas teraz, to zawsze mogą  sprzątnąć z przed nosa co lepsze łupy i ogołocić skrzynki z surowców. Tu stajemy przed nie lada wyborami. Raz po raz natrafimy bowiem na leżącego gracza, pokonanego przez zimno czy też wrogów - jest on wtedy w stanie 5 minut „konania”, w czasie którego inny agent może go ocucić poświęcając swoją apteczkę lub dobić, zabierając cały dobytek.

Dobić leżącego czy uratować?

Biorąc pod uwagę obecność głosowego czatu zbliżeniowego i często wyraźne prośby i komentarze drugiego człowieka, ów wybór staje się czasem bardzo trudny. Wskrzeszony gracz może odwdzięczyć się elementem swojego ekwipunku, dobrym słowem, może pomóc w walce, nawet kilkadziesiąt minut później czy dołączyć do drużyny i osłaniać nas przez cały czas - ale może też za chwilę w podobnej sytuacji dobić nas bez patyczkowania się. Co wybierzemy, by przetrwać?

Przed rozpoczęciem gry możemy zdecydować się też na Przetrwanie w trybie PvP, jednak ta wersja może być atrakcyjna głównie w czteroosobowym coopie. Wprawdzie konieczność zbierania ekwipunku znacznie ograniczyła duże rozbieżności pomiędzy siłą i wytrzymałością poszczególnych graczy, to jednak możliwość powrotu do skraju mapy z lepszym sprzętem nadal daje spore pole do griefingu i złośliwego zabijania słabszych agentów.

Łowcy budzą respekt już samym wyglądem

Gdy wszystko pójdzie jak należy, dotrzemy w końcu do Strefy Mroku i wezwiemy śmigłowiec ratunkowy, stajemy do walki z nową frakcją wrogów w The Division - Łowcami! Twórcom w jakiś sposób udało się stworzyć takie algorytmy SI, że Łowców naprawdę można pomylić z innym graczem! Ich animacja poruszania się jest taka sama, jak Agentów, biegają od zasłony do zasłony, czasem czekając za nią bardzo długo. Przy minimalnym pasku życia leczą się apteczką zupełnie jak przeciwnik z krwi i kości, raz zdobywają teren napierając do przodu i zmuszając nas do odwrotu, w innych sytuacjach sami się cofają!

Walka z Łowcami to długie, emocjonujące starcie za osłonami. Świecące promienie łupów markują miejsca po graczach, ktorzy nie mieli tyle szczęścia bądź umiejętności.

Walka tylko z jednym Hunterem to wyczerpujące kilka minut wymiany ognia i taktyczny cover shooter w najlepszym wydaniu! Zwycięstwo zapewni głównie umiejętne wykorzystanie terenu, ale nigdy nie ma pewności, czy nagle nie pojawią się inni Łowcy i nawet wsparcie dodatkowych agentów nie oznacza sukcesu. Miejsce lądowania śmigłowca wypełnione jest zwykle świecącymi promieniami, oznaczającymi łupy po zabitych graczach. Survival jest jak szkolenie Navy Seals - rozpoczyna wielu, odlatują nieliczni.

Wizyta w opuszczonym teatrze to dość surrealistyczne przeżycie.

To jest właśnie największa zaleta dodatku Przetrwanie - nigdy nie wiadomo jak potoczy się misja. Możemy zginąć już po 5 minutach z zimna albo po dwóch godzinach, z wiszącym nad nami śmigłowcem, gotowym, by zabrać nas w bezpieczne i ciepłe miejsce. Pewnego razu, po długiej i udanej walce z Łowcą, odliczałem ostatnie 15 sekund do lądowania helikoptera, kiedy nagle pojawił się kolejny wróg i tego starcia już nie przetrwałem.

Świetnie zaprojektowane kryjówki dają chwilę wytchnienia od zimna i wrogów.

Innym razem, gdy było już bardzo kiepsko, pojawił się jakiś gracz i razem walczyliśmy z dwoma przeciwnikami osłaniając się nawzajem lub skupiając ogień. Gdy padł ostatni Hunter, zobaczyłem, że towarzysz leży powalony, a ja pozbawiony już apteczek nie miałem żadnej możliwości, by go podnieść. Pilot w czekającym śmigłowcu odliczał 10 sekund do startu - musiałem zostawić go leżącego i czekającego na wskrzeszenie, pomimo, że przecież także zasłużył sobie na nagrody i sukces misji.

Do tego dochodzi presja czasu związana z chorobą. Leki tylko wydłużą trochę czas na wykonanie misji i w końcu się na nie uodpornimy. W sieci jest już mnóstwo filmów graczy, którzy zdołali wejść do śmigłowca na sekundy przed zgonem. Końcowe minuty w Strefie Mroku to naprawdę największa dawka emocji w grach od czasu zakończenia The Walking Dead Season 1, a satysfakcji z ukończenia misji nie da się porównać z żadną inną rundą online w Battlefielda czy CODa!

Wydaje się, że na chwilę obecną dodatek Survival posiada jedynie dość drobne wady, jak choćby brak obecnych zawsze znajdziek, zmuszających do jeszcze bardziej uważnego przeszukiwania mapy i tradycyjne błędy techniczne. Te największe z kolei niedociągnięcie chyba dopiero się pojawi, gdy koniec końców - Przetrwanie w którymś momencie nam się znudzi. To jednak w zasadzie tylko jedna misja, jeden scenariusz, tyle, że na ogromnej mapie i frajda z niej z pewnością nie będzie trwać w nieskończoność. Tu cała nadzieja w twórcach, gdyż to właśnie oni mogą co jakiś czas coś zmienić - wprowadzić misję w ciągu dnia, przetasować rozmieszczenie skrzynek z surowcami, zmienić kryjówki, miejsca startu. Być może stanie się tak ponownie pod wpływem masowych komentarzy graczy?

Wejście do Dark Zone to początek tych największych emocji.

W poprzednich losowo generowanych, ale bardzo liniowych korytarzach w dodatku Podziemia, wrażenie powtarzalności pojawiło się już po kilku dniach. Póki co Survival wciąż jest emocjonujący, pomimo kilkudziesięciu już podejść. Zawsze coś się dzieje zaskakującego, zawsze jest inaczej. Przetrwanie pozwala zapomnieć o grindzie, o nagrodach, o tym ile nowego ekwipunku otrzymamy na koniec - tu na pierwszy plan wysuwa się sama rozgrywka, a ukończenie misji i wgramolenie się do helikoptera daje więcej radości, niż 12 skrzynek lootu czekających na otwarcie. Przy takich dodatkach The Division ma szansę przetrwać i Year 2, o którym zaczyna krążyć coraz więcej plotek, a przed nami wciąż jeszcze The Last Stand. Oby był równie dobry!

Ufff!
DM
28 listopada 2016 - 09:26