Witajcie w ósmym – przedostatnim – odcinku cyklu „Gry poprzez wieki”, w którym omawiam najciekawsze (niekoniecznie najlepsze) produkcje osadzone w mniej lub bardziej wiernie oddanych realiach historycznych. W poprzednich artykułach przebyliśmy długą drogę od prehistorii, przez starożytność, średniowiecze, nowożytność, XIX wiek, początek XX wieku aż po II wojnę światową, więc przyszła kolej na zimną wojnę – czy może raczej okres, w którym zawiera się prawie cała zimna wojna, bowiem skupiłem się na grach z akcją osadzoną w latach 1946–1989.
Na konflikt ten spojrzymy zarówno w ujęciu globalnym, jak i z perspektywy zawężonej do poszczególnych teatrów działań zbrojnych (np. Wietnam, Korea, Afganistan). Przyjrzymy się również kilku produkcjom, które ignorują politykę i inne historyczne sprawy, ale przekonująco oddają świat drugiej połowy XX wieku – jak np. gangsterskie sandboksy (jednak położyłem nacisk zdecydowanie na te pierwsze). Ogólnie rzecz biorąc, czeka nas przegląd dość bogatej palety tytułów z najprzeróżniejszych zakątków naszej branży.
Oczywiście nie omieszkajcie wymienić w komentarzach swoich ulubionych gier w realiach zimnej wojny lub wytknąć jakieś istotne braki, jeśli dostrzeżecie takowe w niniejszym zestawieniu ;)
Jedną nogą w poprzedniej epoce – nurt noir i pochodne
Zanim ruszymy na wyprawę po świecie kształtowanym przez rosnące napięcie między Wschodem a Zachodem, zostańmy jeszcze na moment w środowisku, które klimatem leży niedaleko tego, o czym mówiliśmy w odcinku o międzywojniu. Innymi słowy, zacznijmy od tytułów reprezentujących nurt noir – detektywistyczne i gangsterskie opowieści osadzone w USA lat 40. i 50. Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście słynne gry akcji z otwartymi światami – tkwiąca wciąż w naszej pamięci Mafia II (2011) i nieco już zapomniany Ojciec chrzestny (2006). Podobny klimat, ale w zupełnie innym modelu rozgrywki (i od przeciwnej, policyjnej strony), ukazało L.A. Noire (2011) – wyjątkowy miks przygodówki i gry akcji od nieodżałowanego studia Team Bondi.
Deweloperzy co jakiś czas ukazują nam też przestępcze oblicze świata w późniejszych dekadach. Amerykańskie lata 60. widzieliśmy chociażby w niedawnej Mafii III (2016) i w równie (nie)udanym Ojcu chrzestnym II (2009), a do USA lat 80. zabierało nas m.in. GTA: Vice City (2002) i Scarface (2006). Różne zakątki globu w latach 70. i 80. odzwiecierdlają też poszczególne odsłony serii Driver (np. Nicea i Stambuł w niesławnym Driv3r z 2004 r.), z kolei Yakuza Zero pokazuje Tokio u schyłku lat 80.
Urojona wojna światowa
Jako konflikt, który de facto nie został „skonsumowany” działaniami zbrojnymi na dużą skalę, zimna wojna tak naprawdę nie stanowi bardzo łakomego kąska dla twórców gier. Jednak prowadzony w olbrzymim napięciu wyścig zbrojeń aż prosi się o dociekania z cyklu „co by było, gdyby” – i w tym właśnie kierunku podążył niejeden deweloper. Z reguły fikcyjne scenariusze wybuchu III wojny światowej opierają się na prostym – i niewyssanym całkiem z palca – założeniu, że na pewnym etapie Związek Radziecki postanowił odrzucić grę pozorów i zdecydował się na jawną napaść na jedno z państw bloku zachodniego. Z oczywistych przyczyn punkt zapalny stanowi zwykle RFN (Niemcy Zachodnie).
W walkach na takim tle pozwala nam uczestniczyć chociażby Codename: Panzers – Zimna wojna (2009), czyli reprezentant uznanej serii RTS-ów, zaliczającej niestety spadek formy w tej odsłonie (ostatniej jak dotąd). Podobnie rzecz ma się z nadchodzącą turówką 1953: NATO vs. Warsaw Pact od polskiego studia Wastelands Interactive albo z klasyczną strategią NATO Commander (1983) od Sida Meiera, w której jako sekretarz generalny tytułowej organizacji odpowiadamy na inwazję ZSRR na RFN, korzystając z argumentów nie tylko militarnych, ale też politycznych.
Nieco bardziej ambitnie do sprawy podeszło studio Eugen Systems w bardzo udanej serii RTS-ów Wargame – a zwłaszcza w jej pierwszej odsłonie, czyli European Escalation (pol. Zimna wojna, 2012). Wprawdzie ogólny zarys fabuły jest mniej więcej podobny, ale tutaj twórcy w każdym scenariuszu wzięli na warsztat konkretne wydarzenia znane z kart historii (np. stan wojenny w Polsce!), modyfikując je tylko w takim stopniu, by zawsze następowała eskalacja konfliktu i dochodziło do bitew na większą skalę. Część druga, AirLand Battle (2013), jest bliższa czystej fikcji, ale wciąż pokazuje zimną wojnę od ciekawej (skandynawskiej) strony.
Natomiast na całość poszli twórcy bodaj czy nie najlepszej gry spośród wszystkich wymienionych w tym ustępie – w RTS-ie World in Conflict (2007) komunistyczny reżim przypuszcza zmasowany atak, obierając za cel zarówno Europę, jak i USA. Pewnie niejednemu z Was w tym miejscu na usta ciśnie się seria Command & Conquer: Red Alert, ale jest w niej za dużo cudów na kiju spod znaku science-fiction, by wymieniać ją jako równorzędnego partnera z wyżej wymienionymi grami (te poprzednie mimo zmyślonego podłoża politycznego przynajmniej pozostają wierne historii np. w kwestii sprzętu wojskowego używanego w walkach).
Za to na inne, nieeuropejskie zarzewie III wojny światowej postawili np. twórcy średnio udanego RTS-a Cuban Missile Crisis: The Aftermath (2005), w naszym kraju wydanego jako Kryzys kubański – tak, tytuł jasno wskazuje, gdzie i kiedy sprawy nie potoczyły się tak, jak uwieczniono je na kartach historii. Natomiast Azję (a dokładniej Daleki Wschód) jako punkt zapalny wskazano w Wargame: Red Dragon (2014), czyli trzeciej części cyklu studia Eugen Systems.
Zgodnie z podręcznikiem
Znalazło się też paru deweloperów, którzy oparli się pokusie ubarwiania historii ponad miarę i sięgnęli po te rozdziały z dziejów zimnej wojny, gdzie faktycznie toczyły się walki na większą skalę. O Wietnamie, który jest najbardziej reprezentatywnym z tych „rozdziałów”, pomówimy za chwilę, natomiast zacząć chciałbym od mniej popularnych teatrów wojny.
Korea. Znajduję właściwie tylko dwa tytuły koncentrujące się na tym rejonie (będącym areną walk w latach 1950–1953), które mógłbym wymienić. Pierwszym jest Korea: Forgotten Conflict (pol. Korea: Zapomniany konflikt, 2003), czyli taktyczna strategia wzorowana na kultowych Commandosach – niestety, jest to ich bodaj czy nie najmniej udany naśladowca. Nie lepiej rzecz ma się z Theatre of War 3: Korea (2011) – ostatnią jak dotąd odsłoną cyklu RTS-ów rozwijanego przez twórców IL-2 Sturmovik.
Afganistan. Trochę więcej szczęścia do gier miała radziecka interwencja w Afganistanie z lat 1979–1989. Na polu gier wideo reprezentuje ją m.in. całkiem niezły RTS 9th Company: Roots of Terror (pol. 9 Kompania, 2008), oparty bezpośrednio na głośnym rosyjskim filmie pod tym samym tytułem. Ową wojnę na celownik wzięto też w strategii Combat Mission: Afghanistan (2010) – jednej z odsłon uznanej, hardkorowej serii, która towarzyszy nam od 2000 roku. Co ciekawe, Rosjanie stworzyli nawet FPS-a The Truth About 9th Company (2008), który miał przysłużyć się edukacji młodzieży. W ojczystym kraju był to zachwalany tytuł, ale w innych częściach świata raczej zgodnie mieszano go z błotem (nie odmawiając mu wszelako autentyzmu).
Są też tytuły, które biorą pod lupę więcej niż jeden spośród tych obszarów działań naraz. Koronny przykład stanowią tu oczywiście strzelanki Call of Duty: Black Ops i Call of Duty: Black Ops II, które wprawdzie przedstawiają pełną taniego efekciarstwa spiskową teorię dziejów, a nie historyczną prawdę, ale robią to w ciekawy sposób, na tle różnych autentycznych wydarzeń (np. zamach na Fidela Castro, wojna w Wietnamie i interwencja ZSRR w Afganistanie). Na wzmiankę zasługuje także bliźniaczo podobny do Sudden Strike RTS Cold War Conflicts (2003), w którym w kilku kampaniach ukazano trzy konflikty z lat 1950–1973: wojnę w Korei, Jom Kippur i kryzys sueski. Niestety, nie był to wybitny twór.
No i są jeszcze strategie, które ukazują zimną wojnę od strony stricte politycznej i/lub gospodarczej. Z naszego punktu widzenia numerem jeden musi być Solidarność (1991) – polski tytuł od PZ Karen, który wprawdzie został ukończony, ale oficjalnie nie trafił na rynek. A szkoda, bo nie co dzień trafia się gra, która polega na dążeniu do przejęcia władzy poprzez ostrożne koordynowanie działań związków zawodowych w całym kraju. Zostają nam więc zagraniczne pozycje – jak kultowe Balance of Power (1985), w którym mogliśmy wcielić się w przywódcę USA lub ZSRR, a naszym zadaniem było podejmowanie decyzji prowadzących do osiągnięcia dominacji nad wrogim krajem bez prowokowania wojny nuklearnej.
Z kolei w niewiele młodszym Buzz Aldrin’s Race Into Space (1993) klimat epoki oddano w skali mikro – stawaliśmy na czele amerykańskiego lub sowieckiego programu kosmicznego i próbowaliśmy przynieść chlubę swojemu krajowi, odnosząc bardziej spektakularne sukcesy na polu astronautyki niż oponent. Jeśli zaś chodzi o współczesne gry, to prowadzenie szeroko zakrojonej polityki w dobie zimnej wojny umożliwia przede wszystkim Supreme Ruler: Cold War (2011). Nie jest to wybitna pozycja, ale trudno o lepszą – co innego, gdyby firma Paradox Interactive nie zrezygnowała ze wspierania produkcji East vs. West: A Hearts of Iron Game w 2014 roku…
(Nie)zapomniany Wietnam
Trudno nie zauważyć, że ostatnimi czasy wojna w Wietnamie prawie zupełnie zniknęła z kultury popularnej – cóż, Stanom Zjednoczonym pewnie wcale nie zależy, by ten stan rzeczy uległ zmianie. Jaką taką szansę na przywrócenie „świetności” owemu tematowi ma nadchodząca strzelanka sieciowa Rising Storm 2: Vietnam. A jeśli się nie uda? Wtedy fanom shooterów pozostaje trzymanie się gry Battlefield: Bad Company 2 - Vietnam (2010). Gorzej mają ci, którzy w strzelankach przedkładają solowe kampanie nad wieloosobowe bitwy – im przyjdzie sięgnąć po leciwe Men of Valor (2004) lub Vietcong (2003), jeśli szukają gry na poziomie (reszta propozycji z tego gatunku w najlepszym razie nieznacznie wybija się ponad przeciętność).
Jednak Wietnam to nie tylko beztroskie FPS-y. Na tym tle historycznym rodziły się zaawansowane strzelanki taktyczne, jakie znamy obecnie – za ich prekursora często uznaje się wydaną przez Electronic Arts grę SEAL Team (1993). Nieco wcześniej wyszedł wyprzedzający swoje czasy rodzynek w postaci Lost Patrol (1989). Dziś moglibyśmy określić tę pozycję jako miks survivalu, RPG-a i zręcznościówki; musieliśmy przeprowadzić oddział amerykańskich żołnierzy przez najeżoną niebezpieczeństwami dżunglę, dbając o wyżywienie, wypoczynek i podtrzymywanie morale swoich podwładnych. Co zaś najlepsze, była to gra z przesłaniem – jej twórcy chcieli pokazać okrucieństwo i bezsens wojny. Natomiast niedawno uznanie krytyków zdobyła niszowa strategia turowa Vietnam ’65 (2015), w której skupiamy się nie tyle na wystrzelaniu żołnierzy Wietkongu (choć tym też się zajmujemy), co na zjednaniu sobie „serc i umysłów” lokalnej ludności cywilnej.
Szpiedzy, tajni agenci i inni pechowcy
Konflikt taki jak zimna wojna, toczący się w większej mierze w kuluarach światowej polityki niż na polach bitew, to oczywiście świetna pożywka dla autorów wszelkiej maści opowieści szpiegowskich. Naczelny przedstawiciel tego nurtu, James Bond, doczekał się wielu produkcji sygnowanych własnym nazwiskiem, ale ograniczę się do wymienienia jednej z nich – w konsolowej grze akcji From Russia with Love (2005) Electronic Arts odtworzyło motywy z wczesnych filmów o agencie 007 (z tytułowym obrazem na czele), angażując nawet w produkcję sir Seana Connery’ego. Jednak gracze bardziej pokochali Cate Archer, bohaterkę kapitalnej FPS-owej serii No One Lives Forever (2000–2003), która również ukazuje „romantyczną” wizję zmagań tajnych służb w latach 60. XX wieku.
Bardziej przyziemnie do tego tematu podeszli chociażby deweloperzy ze studia Haggard Games w nieformalnej trzeciej części serii Death to Spies, zatytułowanej Alekhine’s Gun (2016). Niestety, zimnowojenny odpowiednik Hitmana z radzieckim szpiegiem w roli głównej okazał się wielkim niewypałem. Na szczęście rzadko spotykane spojrzenie na historię od „wschodniej” strony oferuje także Hammer & Sickle (2005) – strategia taktyczna z solidną warstwą RPG, która ma wiele wspólnego z uznaną serią Silent Storm. Oprócz tego wypada wspomnieć o oryginalnej skradance Cold War (2005), w której jako cywil – niezależny dziennikarz – trafiamy do Moskwy i próbujemy przedostać się z powrotem na „swoją” stronę żelaznej kurtyny po tym, jak zostajemy wciągnięci w niebezpieczną polityczną aferę.
Symulowana wojna
Zbliżając się do końca, tradycyjnie wypada pochylić się jeszcze nad symulatorami. Jak zwykle, miłośnicy latania i pływania nie muszą narzekać na brak propozycji dla siebie. Ci pierwsi mogą sięgnąć choćby po całkiem realistyczną serię Strike Fighters (2002–2009), która wprawdzie przedstawia fikcyjny konflikt na Środkowym Wschodzie (nie dotyczy gry Strike Fighters 2: Vietnam), ale udostępnia graczowi autentyczne samoloty używane w latach 60. XX wieku.
Z kolei entuzjaści morskich symulacji nie muszą narzekać na brak propozycji – pod warunkiem, że nie przeszkadza im granie w starocie i sterowanie łodziami podwodnymi (np. w Red Storm Rising z 1987 roku). Ewentualnie mogą wypróbować równie wiekowe Strike Fleet (1987), które skupia się na jednostkach nawodnych, albo poczekać na premierę nadchodzącego Cold Waters, nazywanego duchowym spadkobiercą rzeczonego Red Storm Rising.
Natomiast fani lądowych symulacji są w kropce – w tym przypadku nawet spośród „staroci” trudno wyszperać jakąś pozycję z czołgami w rolach głównych. Niby istnieje chociażby M1 Tank Platoon (1989), ale mamy tu do czynienia ze skrzyżowaniem symulatora ze strategią. Gracze na „głodzie” mogą co najwyżej próbować wyłowić pojedyncze wozy pancerne z okresu zimnej wojny w tytułach takich jak World of Tanks czy War Thunder.
Rozmaitość świata
Jeszcze długo można byłoby opowiadać o grach, których akcja toczy się między 1946 a 1989 rokiem, ale nie ma co nadmiernie rozwlekać tekstu. Dlatego na sam koniec ograniczę się już tylko do wymienienia kilku tytułów, które nie pasowały do żadnej z powyższych kategorii, a też powinny zostać wspomniane.