Po dłuższej przerwie mogę wreszcie powitać Was w dziewiątym – ostatnim (ale czy na pewno?) – odcinku cyklu „Gry poprzez wieki”, w którym omawiam najciekawsze (niekoniecznie najlepsze) produkcje osadzone w mniej lub bardziej wiernie oddanych realiach historycznych. W poprzednich artykułach przebyliśmy długą drogę od prehistorii, przez starożytność, średniowiecze, nowożytność, XIX wiek, początek XX wieku i II wojnę światową, aż po zimną wojnę. Zostały nam więc już tylko gry odwołujące się najświeższych wydarzeń, od początku lat 90. do dnia dzisiejszego.
Oczywiście deweloperzy bardzo często naśladują aktualną, otaczającą nas rzeczywistość – ale jak wielu z nich próbuje rekonstruować autentyczne wydarzenia historyczne z ostatniego ćwierćwiecza? To domena nielicznych. I nic dziwnego, w końcu niełatwo jest brać się za bary z konfliktami czy katastrofami, z którymi ich uczestnicy – albo bliscy uczestników – wciąż wiążą świeże, nierzadko bolesne wspomnienia. Ewentualnie odtwarzanie tych fragmentów historii jest niewygodne ze względów politycznych. Mimo to trafiają się gry oparte na faktach, a nie tylko przedstawiające np. przypadkowe konflikty w nieokreślonych bliżej zakątkach Bliskiego Wschodu. I na tych właśnie, niechowających się za maską fikcji, tytułach skupiłem się w tekście.
Oczywiście nie omieszkajcie wymienić w komentarzach swoich ulubionych gier we współczesnych realiach lub wytknąć jakieś istotne braki, jeśli dostrzeżecie takowe w niniejszym zestawieniu ;)
Bliski Wschód po raz pierwszy – operacja „Pustynna Burza”
Zacznijmy od najdawniejszych wydarzeń, które mieszczą się w interesującym nas przedziale czasowym – tak dawnych, że deweloperzy sięgali po nie bez większych oporów… Przynajmniej przed laty, bo dziś konflikty zbrojne na Bliskim Wschodzie są bardziej kontrowersyjnym tematem i nawet I wojna w Zatoce Perskiej odeszła do lamusa.
Zresztą oporów przed próbami „spieniężenia” owego konfliktu deweloperzy nie mieli nawet, kiedy działania zbrojne wciąż trwały. Ba, przeciwnie, niektórzy wręcz na wyścigi umieszczali w swoich grach nawiązania do bieżących wydarzeń. Jeszcze w 1991 roku lotniczy symulator F-15 Strike Eagle II od Microprose doczekał się rozszerzenia Operation Desert Storm. W tym samym roku debiutujące wówczas w branży studio Bungie zdążyło wypuścić czołgową strzelankę Operation: Desert Storm na komputery Macintosh. W podobnym czasie wyszła też realistyczna strategia turowa Patriot, ponoć tak hardkorowa, że nadająca się raczej dla sztabów wojskowych niż graczy.
Natomiast naczelnymi reprezentantami I wojny w Zatoce Perskiej w grach wideo są Conflict: Desert Storm (2002) i Conflict: Desert Storm II - Back to Baghdad (2003). To trzecioosobowe strzelanki taktyczne, w których gracz kieruje czteroosobowym oddziałem komandosów, biorąc udział w operacjach odtwarzających w ogólnym zarysie przebieg wydarzeń z lat 1990–1991 (np. w „jedynce” uwzględniono bitwę o Al-Chafdżi). Są to zarazem dwie pierwsze odsłony serii Conflict, która zapowiadała się na smakowity kawałek kodu dla entuzjastów taktyki… ale z odsłony na odsłonę coraz bardziej podupadała, skacząc między różnymi realiami, aż w końcu została porzucona jakąś dekadę temu.
Oprócz tego temat „Pustynnej Burzy” w latach 90. i później podejmowały przede wszystkim mniej lub bardziej realistyczne symulatory sprzętu wojskowego. Na przykład lotnicze Jane’s F-15, wydane w 1998 roku przez Electronic Arts, albo młodsze o siedem lat F/A-18: Operation Desert Storm. Były też gry z czołgami, jak Super Battletank (1992) czy Gulf War: Operation Desert Hammer od firmy 3DO (1999) – obie skupione na amerykańskich pojazdach M1.
Bałkański kocioł – ale nie gier
Znacznie mniejszą popularnością „cieszył się” inny konflikt z początku lat 90. – krwawe wydarzenia, które nastąpiły po rozpadzie Jugosławii, znane również pod nazwą „bałkańskiego kotła”. Jedyną znaną mi grą, która bezpośrednio odwołuje się do owej sytuacji, jest umiarkowanie udany symulator czołgu z 2005 roku, dziś dostępny na Steamie pod nazwą Iron Warriors: T-72 Tank Command, natomiast w Polsce wydany przed laty jako T-72: Bałkany w ogniu. Gracz kierował – zgodnie z sugestią zawartą w tytule gry – rosyjskimi maszynami, a wcielał się w ochotnika walczącego po stronie Serbii.
Wypada jeszcze wymienić This War of Mine – poruszający „symulator cywila na wojnie” od polskiej firmy 11 bit studios, który w 2014 roku odbił się szerokim echem w branży. Wprawdzie twórcy nie zawarli w grze bezpośrednich odwołań do konkretnych wydarzeń historycznych, ale nigdy nie ukrywali, że inspiracją dla nich stało się oblężenie Sarajewa, które trwało w latach 1992–1996. Zresztą również podczas rozgrywki można dostrzec wskazówki sugerujące taką genezę owej produkcji (choćby imiona bohaterów oraz wygląd czy nazwa miasta, w którym toczy się akcja).
Somalia w ogniu
Początek lat 90. to również wybuch wojny domowej w Somalii, która z przerwami i w zmieniającej się postaci trwa właściwie po dziś dzień. Wojny, o której prawdopodobnie mało kto by usłyszał, gdyby nie jeden epizod, uwieczniony w książce i w znakomitym filmie Ridleya Scotta pod tytułem (w przypadku obu dzieł) Helikopter w ogniu. Na fali popularności tego ostatniego wojna w Somalii przeniknęła również do gier wideo, zwłaszcza za sprawą studia Novalogic. W 2003 roku wydało ono przyzwoitą taktyczną strzelankę Delta Force: Black Hawk Down (czwarta odsłona popularnej niegdyś serii, istniejącej od 1998 roku), która pozwalała wziąć udział w słynnej bitwie w Mogadiszu jako członek tytułowej amerykańskiej jednostki specjalnej.
Oprócz tego wojna domowa w Somalii pojawiła się w kilku grach w charakterze epizodu. Dotyczy to np. konsolowej strzelanki Army of Two z 2008 roku (w owym afrykańskim kraju zawiązuje się akcja) oraz przygodówki Beyond: Dwie dusze z 2013 roku (wojenna operacja była punktem zwrotnym w życiu głównej bohaterki, Jodie Holmes). Jednak Somalia to nie tylko wojna. W 2010 roku rosyjska firma Akella nawiązała do głośnych przypadków ataków somalijskich piratów, wypuszczając grę Somalian Syndrome – lotniczo-morską strzelankę, w której gracz odpierał ataki rzeczonych piratów, prowadząc ogień z pokładu helikoptera czy łodzi.
Kursk z dala od Łuku Kurskiego
Inne nieszczęście uznawane za inspirujące przez twórców gier wideo to tajemnicza katastrofa rosyjskiej łodzi podwodnej K-141 Kursk, do której doszło w 2000 roku. Zapewne wielu z Was od razu przyszła do głowy polska gra Kursk, powstająca obecnie w studiu Jujubee. Będzie to pierwszoosobowa przygodówka, w której deweloper zamierza przedstawić własną teorię odnośnie owych wydarzeń, aplikując graczom niedługą, ale intensywną opowieść, spowitą ciężkim klimatem. Jednak Polacy nie byli pierwsi. Wcześniej – pod koniec 2015 roku – wyszła przygodówka point-and-click zatytułowana Undercover Missions: Operation Kursk K-141. W tym przypadku kontrowersyjny temat wykorzystano do opowiedzenia historii z rodzaju political fiction, w której można zapobiec tragedii sprzed siedemnastu lat.
Bliski Wschód po raz drugi, trzeci, czwarty…
Oczywiście toczące się od początku XXI wieku konflikty zbrojne w Iraku czy Afganistanie stały się inspiracją dla niezliczonych deweloperów – ale niewielu z nich zaryzykowało odtworzenie autentycznych wydarzeń. Częściej uciekano się do przedstawiania walki dzielnych amerykańskich żołnierzy (korzystających z mniej lub bardziej realistycznego sprzętu) z terrorystami w różnych niezidentyfikowanych bliżej zakątkach Bliskiego Wschodu.
Najlepszym dowodem na to, że branie się za bary ze współczesną historią to ciężki kawałek chleba, jest Six Days in Fallujah. Mowa o skasowanym projekcie studia Atomic Games, którego celem była jak najwierniejsza rekonstrukcja drugiej bitwy o Faludżę z 2004 roku, stoczonej w ramach drugiej wojny w Zatoce Perskiej. Technicznie rzecz biorąc, miała to być taktyczna strzelanka, ale twórcy częściej opisywali ją jako „survival horror”. Chcieli bowiem skupić się na psychologicznym aspekcie starcia amerykańskich wojsk z irackimi rebeliantami, które było istnym koszmarem dla żołnierzy – graczom towarzyszyłoby ciągłe poczucie zagrożenia, konieczność podejmowania trudnych decyzji na każdym kroku, ciężar odpowiedzialności za ludzkie życie, etc. Niestety, opinia publiczna uznała grę za obrazoburstwo i podniosła larum w mediach. W rezultacie wydawca (Konami) wycofał się z udziału w projekcie i jakiś czas później prace zostały przerwane.
Oberwało się również FPS-owi Medal of Honor z 2010 roku, który w sporej mierze oparł się na wojnie w Afganistanie (akcja gry rozpoczyna się w 2001 roku – u progu tego konfliktu)… chociaż najwięcej kontrowersji wzbudził sam fakt, że w trybie wieloosobowym pozwolono graczom wcielić się w talibów. Natomiast bez tego rodzaju echa przeszła niedawna premiera strategii turowej Afghanistan ’11. To kolejne dzieło ludzi odpowiedzialnych za grę Vietnam ’65, o której wspominałem w poprzednim artykule – mamy więc do czynienia z tytułem, w którym, podobnie jak wcześniej, oprócz działań zbrojnych gracz musi mieć na uwadze także „serca i umysły” ludności cywilnej. Współpraca z mieszkańcami Afganistanu jest tutaj równie ważna co opracowanie skutecznej taktyki walki.
Gdyby dobrze poszukać, znalazłoby się jeszcze troszkę gier czerpiących z wymienionych wyżej konfliktów. Wojnie w Afganistanie poświęcono również inną odsłonę serii Delta Force – niezbyt udany Task Force Dagger z 2002 roku. Z kolei wspomniane już Army of Two w późniejszej fazie rozgrywki rzucało gracza do Iraku w roku 2003. Ten drugi teatr wojny wybrano też na miejsce akcji symulatora lotniczego F/A-18 Operation Iraqi Freedom z 2003 roku. I jeszcze ciekawostka – w Afganistanie rozgrywa się również akcja bodaj czy nie najgorszej produkcji w dziejach polskiej branży gier wideo, czyli Niny: Kronik agenta (2002).
Na Wschodzie jeszcze bez zmian – i bez gier (prawie)
Na sam koniec zostawiłem sobie zaś najświeższe wydarzenia. Własnej gry doczekał się już konflikt gorzejący na wschodzie Ukrainy. Wprawdzie przeglądarkowo-mobilne Battle for Donetsk, powstałe (ciekawostka) w Belgii, to malutki projekt niezależny, który został sklecony na poczekaniu w 2015 roku – ale i tak zasługuje na uwagę, bo jest to pozycja z przesłaniem. Oto prosta strategia, w której gracz opowiada się po stronie armii Ukrainy lub wojsk separatystów i toczy bitwę… która niezależnie od osiągnięć na placu boju kończy się komunikatem „Przegrałeś”, opatrzonym danymi o liczbie cywilów zabitych w wyniku przeprowadzonych działań wojennych. Całkiem mocny i klarowny przekaz, nieprawdaż? Ale w Battle for Donetsk da się też wygrać. W tym celu trzeba… powstrzymać się od jakichkolwiek akcji przez minutę. Przekonać się o tym samemu możecie tutaj.