Gry poprzez wieki #5 – XIX wiek - Draug - 29 sierpnia 2016

Gry poprzez wieki #5 – XIX wiek

Witajcie w piątym odcinku cyklu „Gry poprzez wieki”, w którym omawiam najciekawsze (niekoniecznie najlepsze) produkcje osadzone w mniej lub bardziej wiernie oddanych realiach historycznych. W poprzednich artykułach przebyliśmy długą drogę od prehistorii, przez starożytność i średniowiecze, po nowożytność aż do schyłku XVIII wieku, więc nadeszła pora na omówienie XIX stulecia.

Choć jest to najkrótszy okres spośród wszystkich, które dotąd omawiałem, wcale nie jest najbardziej ubogi w gry – wręcz przeciwnie. W XIX wieku zawiera się bowiem kilka historycznych tematyk, które zyskały niemałą popularność w popkulturze – głównie za sprawą kina i telewizji, jak również, w mniejszym stopniu, literatury – a tym samym przedostały się także tłumnie do świata gier wideo (i to, rzecz ciekawa, już niekoniecznie w formie strategii). Mowa oczywiście o konwencjach takich jak Dziki Zachód, wojny napoleońskie czy wojna secesyjna.

Oczywiście nie omieszkajcie wymienić w komentarzach swoich ulubionych gier osadzonych w XIX wieku lub wytknąć braki, jeśli dostrzeżecie takowe w niniejszym zestawieniu. ;)

Dawno temu na Dzikim Zachodzie

Dziki Zachód cieszył się wielką popularnością w pierwszych dekadach rozwoju branży gier – rynek był wręcz zalewany różnymi wariacjami na temat zabawy w rewolwerowca, polegającej przeważnie na nieskomplikowanym strzelaniu do złoczyńców. Swoich sił w tych realiach już w latach 70. i 80. próbowały potęgi takie jak Atari czy Nintendo, wypuszczając westernowe gry na automaty i pierwsze domowe platformy. Nie sposób wymienić wszystkich pozycji tego typu, ale wypada wspomnieć chociaż takie tytuły jak Outlaw z 1976 r., Sheriff z 1979 r. czy Gunfright z 1985 r. W późniejszych latach w annałach zapisała się seria wykonanych w technice FMV „celowniczków” studia American Laser Games, zapoczątkowana przez Mad Dog McCree w 1990 roku. Tradycja robienia gier tego typu w klimatach Dzikiego Zachodu okazała się na tyle silna, że jeszcze na początku XXI wieku konsole PlayStation i PlayStation 2 doczekały się dwóch rail shooterów z cyklu Gunfighter (nie mylić ze stworzonym w Polsce w 2005 roku gniotem pt. Gunfighter) – choć już nie były to tytuły „nagrane” z udziałem żywych aktorów.

Gunfright - dzieło studia Ultimate Play the Game, czyli twórców takich klasyków jak Sabre Wulf czy Knight Lore.

„Celowniczki” ustąpiły miejsca trójwymiarowym strzelankom z prawdziwego zdarzenia… co zbiegło się w czasie z ogólnym spadkiem zainteresowania Dzikim Zachodem. Bodaj czy nie pierwszą pozycją reprezentującą wspomniany gatunek było świetne Outlaws, wydane przez LucasArts w 1997 roku – a potem nastąpiła dłuższa przerwa, zakończona dopiero w następnym tysiącleciu. W 2004 roku światło ujrzały Red Dead Revolver od Rockstar Games (o którym jeszcze wówczas nie wiedziano, jak ważnej marce daje początek) i Dead Man’s Hand od Human Head Studios, kilkanaście miesięcy później wyszedł bardzo dobry Gun od Activision, a 2006 rok to już nasza chluba – początek zrodzonej w studiu Techland serii Call of Juarez, której droga u zarania dziejów może nie była usłana różami, ale z odsłony na odsłonę robiło się coraz lepiej (nie licząc słabego The Cartel). Tak na dobrą sprawę ów polski western mógłby po dziś dzień królować w gatunku – zwłaszcza biorąc pod uwagę ponowne odwrócenie się świata od Dzikiego Zachodu w ostatnich latach – gdyby w 2010 roku nie wrócił do niego Rockstar Games, dając światu piorunujące Red Dead Redemption… O której to grze zasadniczo powinienem wspomnieć dopiero w kolejnym artykule, bo jej akcja toczy się na początku XX wieku.

Wprawdzie gry akcji na Dzikim Zachodzie nie przestały zupełnie wychodzić, ale pojedyncze tytuły od niezależnych deweloperów – takie jak widoczne na powyższym obrazku Lead and Gold: Gangs of the Wild West, które studio Fatshark stworzyło z myślą o zabawie sieciowej – nie zmieniają ogólnej sytuacji. Na szczęście gdzieś na horyzoncie czai się kolejna odsłona serii Red Dead.

A jak się ma sprawa z Dzikim Zachodem w innych gatunkach? Nie jest reprezentowany w nich tak silnie jak w przypadku gier akcji (nawet w strategiach), ale wciąż można tu znaleźć trochę ciekawostek. Zacznijmy od szeroko pojętych przygodówek. Na pierwszy plan wysuwa się humorystyczna seria o przygodach Fenimore’a Fillmore’a, utrzymana w konwencji point-and-click i rozwijana w latach 1996-2008 (choć składa się raptem z trzech gier). Koniecznie wspomnieć trzeba także o dwóch podejściach legendarnej firmy Sierra do westernów – mowa o grach Gold Rush!z 1988 r. (jeszcze z interfejsem tekstowym) i Freddy Pharkas: Frontier Pharmacist z 1993 r. Spośród innych propozycji wart wzmianki jest również oldskulowy Fester Mudd: Curse of the Gold z 2013 r., podobnie wykonany w technice FMV, pierwszoosobowy Dust: A Tale of the Wired West z 1995 r.

Fester Mudd: Curse of the Gold - nie dajcie się zwieść oldskulowemu interfejsowi i stylowi graficznemu; ta gra ma na karku dopiero niecałe trzy lata.

Co się zaś tyczy strategii, Dziki Zachód okazuje się dość ubogi w gry tego rodzaju. Fani taktycznych wyzwań mają oczywiście świetne Desperados (wraz z mniej świetną kontynuacją i nieoficjalną częścią trzecią pt. Helldorado), można tu również doliczyć ubiegłoroczne polskie Hard West – choć jest to western doprawiony motywami nadprzyrodzonymi. We wczesnym dostępie popularność zdobywa obecnie quasi-ekonomiczny Bounty Train, w którym zachodnie pogranicze zwiedza się pociągiem, podróżując z towarami od miasta do miasta i biorąc udział w potyczkach z bandytami. Omawiany temat od strony ekonomicznej próbowały ugryźć też takie tytuły jak 1849 (klasyczny city builder osadzony w dobie kalifornijskiej gorączki złota), Turmoil (zmagania o miano potentata naftowego pod koniec XIX wieku) i Far West (rozbudowa i obrona rancza, handel, etc). A typowe strategie wojenne? Jest w zasadzie jeden RTS utrzymany w całości w konwencji Dzikiego Zachodu – umiarkowanie udane America: No Peace Beyond the Line z 2001 roku.

Amerykańska wojna domowa

Nie oznacza to jednak, że nikt nie chce tworzyć strategii wojennych w XIX-wiecznej Ameryce Północnej – wręcz przeciwnie. Po prostu twórcy gier tego typu skupili się prawie w całości na wojnie secesyjnej, która daje większe pole do popisu dla domorosłych komputerowych generałów niż świat Indian i kowbojów. Wśród dziesiątek tytułów, które w tradycyjny sposób odtwarzają bitwy stoczone w latach 1861-1865, największy rozgłos zdobyły chyba Sid Meier’s Gettysburg z 1997 r. i Ultimate General: Gettysburg z 2014 r. Na wzmiankę zasługują także bardziej oryginalne ujęcia tego tematu – skupiająca się na starciach morskich seria Ironclads, pozwalające spróbować swoich sił w taktycznych operacjach partyzanckich Mosby’s Confederacy z 2008 r. oraz ukazujące przebieg całego konfliktu w humorystycznej oprawie North & South z 1989 r.

Sid Meier's Gettysburg

Co ciekawe, wojna secesyjna jest również bodaj najwcześniejszym konfliktem, po który sięgają twórcy pierwszoosobowych strzelanek. Pierwsza taka próba – Gods and Generals z 2003 r., oparta na filmie Generałowie – zakończyła się spektakularną klapą, ale późniejsze dwie produkcje sygnowane marką The History Channel poradziły sobie już nie najgorzej. Mowa o grach Civil War z 2006 r. i Secret Missions z 2008 r. (na filmiku poniżej). Oprócz tego od dłuższego czasu w produkcji znajdują się dwa obiecujące tytuły, które mają pozwolić graczom wcielać się w żołnierzy Unii lub Konfederacji i toczyć ze sobą sieciowe boje z perspektywy pierwszoosobowej – są to Battle Cry of Freedom oraz War of Rights.

Z Napoleonem przez świat

Podobną popularnością jak wojna secesyjna, cieszą się wśród twórców gier strategicznych podboje Napoleona Bonapartego – a może nawet większą, zważywszy że ten wielki francuski wódz doczekał się chociażby dedykowanej sobie odsłony sławnej serii Total War (Napoleon: Total War z 2010 r). Wśród pozostałych strategii trudno znaleźć coś wyróżniającego się na tle ogółu – chyba że przymkniemy troszkę oko i zaliczymy do tego grona Mount & Blade: Warband - Napoleonic Wars. Jest to komercyjna wersja moda, w którym Mount & Blade: Warband został odarty z singleplayerowej warstwy RPG-owej na rzecz przeniesienia graczy na realistycznie oddane pola bitew z epoki wojen napoleońskich i umożliwienia im bezpośredniego udziału w wieloosobowych bojach.

Mount & Blade: Warband - Napoleonic Wars

Wiktoriańskie przygody

Na tym tle umiarkowanie okazale wypada reprezentacja gier osadzonych w bliższych nam, europejskich realiach – a zwłaszcza w wyjątkowo ikonicznym wiktoriańskim Londynie. Na myśl od razu przychodzi oczywiście ostatnia jak dotąd odsłona sztandarowego cyklu Ubisoftu – Assassin’s Creed: Syndicate – która z historycznego punktu widzenia stanowi nie lada gratkę (za sprawą wbudowanej bazy danych o miejscach, postaciach, etc). A poza tym? W podobnych realiach toczy się także akcja przygodówek z Sherlockiem Holmesem w roli głównej, w których rozwiązujemy rozmaite kryminalne sprawy. Niemal identycznie rzecz ma się z mało znaną grą Alter Ego z 2010 roku. I pozwolę sobie dorzucić jeszcze do tego grona świeże polskie Bohemian Killing – nawet jeśli akcja owej sądowniczej przygodówki toczy się we Francji (w Paryżu), a w dodatku produkcja zawiera delikatne naleciałości nurtu steampunk.

Japonia zmienną jest

Deweloperzy dość chętnie sięgają również po Japonię, która w XIX wieku przedstawiała sobą barwny obraz kraju przeciwstawiającego samurajską tradycję zaawansowanej technologii napływającej wraz z przybyszami z Europy. Świat ten w bezpośredniej bliskości możemy oglądać na przykład w serii Way of the Samurai, podobne atrakcje oferuje także Yakuza: Restoration z 2014 r. (jeden z historycznych spin-offów popularnej na konsolach Sony gangsterskiej serii). Z kolei możliwość strategicznego spojrzenia na Kraj Kwitnącej Wiśni u progu wielkich zmian daje chociażby samodzielny dodatek Total War: Shogun 2 - Zmierzch samurajów (ang. Fall of the Samurai).

Way of the Samurai 4

A skoro już mowa o Japonii, nie zaszkodzi wspomnieć jeszcze o niszy gier, których twórcy postanowili zabawić się konwencjami, zderzając ze sobą samurajską Japonię z Dzikim Zachodem – zwykle odbywa się to poprzez wzięcie postaci typowych dla tej pierwszej i rzucenie ich w scenerię tego drugiego albo tworzenie bohaterów łączących umiejętności obu „światów” (np. władający katanami rewolwerowcy). Przykładem takiej gry jest chociażby Samurai Western z 2005 roku.

Samurai Western

Podróże i podboje

Na koniec pozwoliłem sobie zostawić dwie kategorie gier – strategie i przygodówki – które mają taką cechę wspólną, że ich akcja obejmuje duży wycinek XIX-wiecznego świata, przez co nie sposób zaliczyć ich do żadnej z wyróżnionych wyżej grup. Od strony strategii są to przede wszystkim pierwszy Imperialism (z 1997 r.) oraz rozwijana przez Paradox Interactive seria Victoria – w obu przypadkach gracz prowadzi działania przez większość wieku XIX i początek XX, mając szansę podbić praktycznie cały świat. Do tego grona zaliczyć można również Colonial Conquest (współczesną wersję z 2015 r. lub 8-bitowy pierwowzór wydany 30 lat wcześniej), choć tutaj akcja toczy się na przestrzeni raptem kilku dekad przełomu XIX i XX wieku, koncentrując się na tytułowych podbojach w regionach kolonialnych (np. w Afryce).

Victoria II

Co się zaś tyczy „globalnych” gier przygodowych – mam tu na myśli dwie interaktywne adaptacje powieści W 80 dni dookoła świata, zupełnie od siebie różne, jeśli idzie o warstwę mechaniczną. Pierwsze 80 Days, stworzone przez studio Frogwares w 2005 roku, to trzecioosobowy miks klasycznej przygodówki ze zręcznościówką, luźno tylko oparty na książce Juliusza Verne’a. Natomiast drugie 80 Days – zdobywca wielu nagród dla najlepszej gry mobilnej roku 2014 – stanowi połączenie paragrafowej przygodówki ze strategią, które wierniej podąża za literackim pierwowzorem, ale za to oferuje bardzo dużą swobodę w kształtowaniu przebiegu przygody Phileasa Fogga i Passepartouta.

Draug
29 sierpnia 2016 - 10:13