Recenzja Romance of the Three Kingdoms XIII: Fame and Strategy Expansion Pack - Pita - 17 maja 2017

Recenzja Romance of the Three Kingdoms XIII: Fame and Strategy Expansion Pack

Pita ocenia: Romance of the Three Kingdoms XIII
85

Romance of the Three Kingdoms XIII: Fame and Strategy Expansion Pack to najważniejsza ze strategii, w które nie zagrasz. Kupno Dynasty Warriors 5 zmieniło mnie jako gracza. Najpierw trochę pośmiałem się z formuły, ale potem chodzona bijatyka w 60 klatkach, z masami postaci i ładnymi bohaterami (tak, lubię ładne postaci w grach) kupiła moje serce. Zasłuchiwałem się w muzykę, zagrywałem się w misje, ściągałem tapety i wreszcie chwyciłem po książkę źródłową dla fabuły serii - Romans Trzech Królestw/Opowieści o Trzech Królestwach (chiń. upr.: 三国演义; chiń. trad.: 三國演義; pinyin: Sānguó Yǎnyì).

Książka opowiada historyczną, aczkolwiek ubarwioną wersję wydarzeń dotyczących wojny pomiędzy trzema królestwami, kończącą się zjednoczeniem Chin. Jest w niej mądrość, smutek, tragedia, bohaterstwo. Jest w niej gro świetnych bohaterów. I jest w niej ogromne do dziś podłoże kulturowe dla Chin i sporo elementów fantastyki. Nie dziwne, że w kulturach mocno zapatrzonych w historię stała się podłożem dla tworzenia dzieł popkultury.

Japońskie Koei rozkwitało przez lata na grach historycznych - kult przodków okazał się bardzo dochodowym biznesem, także w grach wideo. Produkowało gry o Czyngis-chanie, Napoleonie i Nobunadze. Wzięli się w końcu także za Chiny. Zanim jednak Omega Force zaczęło produkować swoje mordobicia, które podbiły rynek, to Koei miało już na koncie serię gier strategicznych nazywającą się, oczywiście, Romance of the Three Kingdoms.

Serię nietypową, ponieważ powstają zarówno na komputery jak i konsole, ale mimo związanych z tym trudności interface’owych nie ustępująca skomplikowaniem Cywilizacji. Serię bardzo wierną wydarzeniom z książki, starającą się odzwierciedlić jeden okres historyczny oraz jego kulturę - dbając o pieczołowitość tego lepiej niż wielu konkurentów udających gry kulturalne. Serię na zachodzie mocno nieznaną, bo chociaż wydawano ją tutaj, to o jej popularności najlepiej powinno świadczyć, że edycje na PlayStation 2 były ostatnimi głośniej omawianymi pudełkowymi odsłonami w Europie, a wydanie digital PC wyszło na zachodzie chyba tylko na serwisie GamerGate. Aż do teraz, ma się rozumieć.

Zaznaczam - nie czuję się ekspertem jeżeli chodzi o serię. Zagrywałem się w kilka odsłon dosyć długo. Uwielbiam taktyczne RPG. Mogę coś mądrego powiedzieć o Cywilizacji, czy X-Com. Lubię szachy i Go. Ale nie jestem człowiekiem, który w jakimkolwiek 4X spędził tysiące godzin - co najwyżej setki. Oto stoi przede mną Romance Of The Three Kingdoms XIII + Fame And Strategy Bundle, czyli mocno rozszerzona wersja oryginału posiadająca więcej zawartości w postaci misji, postaci i trybów rozgrywki.

Nie grałem w oryginał - ale z wieści internetu wersja z dodatkiem poprawia główne jego wady, dodając system morale i jest obecnie odpowiednio poprawiona pod względem technicznym, co było problemem przy premierze.

Główny loop gry polega przede wszystkim na stronie ekonomiczno-politycznej. Tworzeniu scenariuszy, zawieraniu koalicji, budowaniu i doposażeniu miast. Tak, to jedna z tych gier, w których zawsze jest coś do zrobienia, zawsze czeka się na coś i bardzo łatwo w niej o syndrom jeszcze jednej tury. I chociaż walka polega głównie na cyferkach, to satysfakcjonuje prawie tak samo jak budowanie małżeństw i murów.

Przede wszystkim RoTK oczarowało mnie mnogością trybów, ale także oprawą. Chociaż grafika w core’owym gameplayu jest po prostu wystarczają, żeby spełnić swoje założenia, to część artystyczna - filmy, portrety postaci, jest bardzo ładna, dojrzała, nawiązująca do literatury. Jeżeli w Dynasty Warriors mamy wersje postaci w stylu anime, tak w RoTK ci sami bohaterowie przedstawiani są w postaci wyidealizowanych portretów historycznych.

Wracając do owej mnogości trybów - można tutaj grać zarówno w nieskończoność, jak bawić się w duże misje. Można przejść dużą, ciekawa i dosyć łatwą kampanię. Można stworzyć własną postać.  I wiele, wiele innych.  Wiem, że wielu oddanych fanów serii narzeka na proste A.I . wrogów oraz pewne bugi w wersji na PC. W przypadku pierwszym to szczerze absolutnie mi nie przeszkadzało kilka możliwości oszukiwania CPU. W przypadku drugim - ani razu nie miałem problemów technicznych ani na PC, ani na PS4.

I bardzo się cieszę, że tak ważna gra wychodzi na zachodzie na kilku platformach. Jeszcze tylko konwersja Final Fantasy Tactics na obecne platformy oraz sequel Tactics Ogre i moje serce taktyka będzie w pełni usatysfakcjonowane.

Więc pomimo wad i pomimo, że fanatykiem serii nie jestem, to werdykt znam. Dla mnie to bez wątpienia najlepsza strategia turowa na PlayStation 4, idealnie stojącą obok Disgaea 5 i Valkyria Chronicles. To jedna z najciekawszych gier gatunku na peceta. To prawdziwy moloch, w którego będę zapewne zagrywał się jeszcze przez kolejne lata. Jest drogi, jest nietypowy, jest i ładny i brzydki naraz.

Trzeba jednak dać mu szansę. Bo to jedna z tych gier, które starczą do zabawy, aż nie nadejdzie sequel.

Pita
17 maja 2017 - 10:56