Skończ Asasynie skończ podróżować! - Improbite - 1 czerwca 2018

Skończ Asasynie, skończ podróżować!

Jak napisał jeden z naszych blogerów redakcyjnych Tomasz “Danteveli” Piotrewski w swoim tekście Narzegracz - Ballada o złamanym sercu:

Bycie fanem czy tam nawet fanbojem jest czymś cholernie dziwnym. To taka wersja politycznego ogłupienia, gdzie człowiek żyje w swoim własnym świecie.

Co prawda jego słowa dotyczą zupełnie innej gry, ale pozwoliłem sobie to przytoczyć, ponieważ dokładnie to samo myślę na temat serii Assassin’s Creed, której pierwsza odsłona miała swoją premierę w 2007 roku.

Jednak dziś muszę się przyznać do jednego, a mianowicie, że przestałem być fanem, który traci oddech na każdą nową wiadomość na temat najnowszej odsłony. Dlaczego więc wracam do tego tematu po raz kolejny? Otóż ostatnimi czasy widuję coraz więcej na temat Assassin’s Creed Odyssey.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo w końcu następny Asasyn to nic nowego, a wręcz można powiedzieć, że coś nieuniknionego. Patrząc na to wszystko, co teraz dzieje się z moją ukochaną serią, muszę w końcu to otwarcie napisać: Skakanie z jednego kraju do drugiego i dawanie nam tego samego, przestaje być warte czasu gracza.

Pozwólcie, że zabiorę was w małą podróż w czasie. Tak samo, jak zrobili to ludzie z Ubisoftu w wypadku swojej drugiej produkcji serii, gdzie przez następne kilka lat podziwialiśmy przygody szlachcica z Florencji, który nie wybrał życia skrytobójcy, ale to życie wybrało jego.

Dla wielu historia przedstawiona przez Ezio Auditore jest uważana przez wielu fanów, za najlepszą odsłonę całej serii. Ja wam powiem o jeszcze jednej rzeczy, która była w jej wypadku lepsza od jej następców. To stałość w kwestii ciągłości fabuły, która przez trzy odsłony przedstawiła spory kawałek z życia protagonisty. Sam pamiętam oczekiwanie na ostatnią część zatytułowaną Revelations. Producenci przygotowali nam tak złożoną historię, którą można równie dobrze odnieść do trylogii Władcy Pierścieni.

Jednak co wspólnego ma legendarna trylogia, za którą odpowiedzialny jest Peter Jackson? Spójrzcie na to w taki sposób:

• Drużyna Pierścienia - AC2 - Ezio przyjął nauki, stał się asasynem.

• Dwie Wieże - ACB - Ezio - Powołał bractwo Assasynów, zbudował je w Rzymie i zostawił, wiedząc, że da sobie radę.

• Powrót Króla - ACR. - Ezio niczym król (w tym wypadku mentor zakonu) powrócił do kolebki bractwa Masjafu, gdzie świadom wygnania i tak odkrył prawdę przeznaczoną tylko dla niego.

Innym problemem, jaki pojawia się, przy ciągłym skakaniu z innego miejsca na miejsce w świecie gry, jest chaos. Pojawia się, gdy spojrzymy na wątek religii w całej serii. Już nawet od pierwszej części jest to widoczne. Jak pamiętacie, od zawsze w grach, został nam przedstawiony wątek konfliktu Asasyni kontra Templariusze. Jak wszyscy wiemy z zajęć historii, Templariusze byli zakonem rycerzy z korzeniami w wierze katolickiej. Rozwijając na moment jeszcze ten fragment, idealnym przykładem nawiązania jest, chociażby prawda obiektu 16 z zakodowanych plików Animusa, którą musieliśmy odblokować w Assassin’s Creed 2.

Później we wspomnianej wcześniej trylogii dotyczącej florenckiego Asasyna Ezio Auditore pojawiają się Ci, którzy byli przed nami. Już wtedy twórcy przedstawili nam wątek dotyczący bogów rzymskich, którzy jak wiemy, są związani z innego rodzaju wierzeniem, a mianowicie politeistycznym, a nie tak, jak ma to miejsce w religii katolickiej, która jest monoteistyczna.

Wszyscy zgodzimy się, że Assassin’s Creed Origins dało pewien powiew nowości, ale tutaj można powiedzieć, że twórcy tutaj popłynęli z ilością religii i wierzeń dostępnych jak na jedną grę. Z jednej strony mamy egipskiego protagonistę, który to wierzy w religię politeistyczną, a z drugiej nagle spotykamy tam Rzymian, a ich religia jest również politeistyczna, a jeszcze z trzeciej strony mamy znów wątek tych, którzy „byli przed nami”. Oni również nawiązują do politeizmu, ale pod innymi nazwami. A jeszcze z czwartej strony, gdzie mamy naszą główną protagonistkę, która żyje w aktualnych czasach, a te jak wiemy, są mieszanką wierzeń mono i poli teistycznych w zależności od zakątka świata. Trochę taka religiocepcja, nie sądzicie?

Nowa odsłona serii powinna być porządnie przemyślana, ponieważ jeśli twórcy wymyślą podstawową grę, ale nie daj Boże, wpadną również na pomysł dodatków, ale nie przemyślą ich, jak to miało miejsce w przypadku Hidden Ones czy The Curse of Pharaohs. W tym roku dostaliśmy dwa dodatki, których jakość wykonania była od siebie naprawdę różna.

Gdzie tak naprawdę powinien zawędrować nasz protagonista?

Osobiście skakałbym z radości, gdyby wszystko działo się w feudalnej Japonii, wyobrażacie sobie naszego skrytobójcę walczącego z samurajem w pełnej zbroi? Lub jeszcze lepiej zadanie, gdzie życia mamy pozbawić Hitlera lub Stalina?

Jeden z naszych redaktorów zauważył jeszcze jeden bardzo ważny aspekt tych wszystkich produkcji spod tej samej marki. W poprzednich odsłonach mieliśmy zupełnie inną formułę oraz to jak opowiadano nam wątki fabularne. Oczywiście pewnym jest to, że to, co było w poprzednich częściach, na tej płaszczyźnie nie powróci, ale zawsze warto pomarzyć, prawda?

Czy czekam na nowego Asasyna?

Szczerze to nie wiem, czy czekam, czy nie, bo z jednej strony od lat widzę już tendencję spadkową, a z drugiej jednak coś mnie przy tej serii trzyma, by dalej ją obserwować, ale już nie sprawdzać nowości.

Improbite
1 czerwca 2018 - 22:22