Burza na linii Chris Avellone - jego były pracodawca wciąż trwa, co absolutnie nie koliduje ze świetnymi recenzjami Pillars of Eternity 2. Gra ludziom się podoba, gra wygląda lepiej niż pierwsza część i gra jest ambitniejsza - nie da się jednak ukryć, że także gorzej napisana, a przecież już pierwsza część miała problemy z niespójnościami.
W PoE 2 miałem co prawda grać na konsoli, ale wyszło tak, że zagrałem na pececie - i bawię się dużo lepiej niż przy jedynce. Ba! Nie wykluczam nawet kupna edycji na Nintendo Switch, bo im bardziej dziadzieje tym bardziej w cRPGi, strategie, czy jRPGi nie mam ochoty grać stacjonarnie.
PoE 2 to przede wszystkim ciekawe miejsce akcji. Tropikalne wyspy, oceany, jaskinie, klimaty piratów są dużo ambitniejsze i przyjemniejsze od kolejnego, zwykłego, nudnego fantasy. Bohaterowie zyskują na innym pochodzeniu, gra jest przyjemnie kolorowa, płynna, lżejsza dla oka. Ten świat jest naturalnie nierealny, piękny na styku technologii oraz wykonania, orkaszony muzyką jaką lubię oraz voice actingiem, ludzi których pracę szanuję.
Bo i w kwestii samej prezencji to Pillars of Eternity 2 naprawia wszystkie niedociągnięcia pierwszej części. Dostajemy nie tylko prawie pełen voice acting, ale każdy NPC, nie tylko grywalny, ma konkretną postać, co dodaje im charakteru. Poprawki w systemie walki dynamizują go, a skala gry jest większa.
Dwuklasowość, większy limit drużyny i bitwy morskie są prawdziwymi atrakcjami oraz doskonałym uzupełnieniem tego, co trzeba było poprawić w (co warto odnotować - oryginalnym!) systemie jedynki. Gra jest też ciągle update'owana i to nie tylko jeśli chodzi o naprawianie bugów - malutkie, acz przyjemne dodatki już kilka razy pojawiły mi się w tytule. Sama gra starcza - zależnie od tego jak gracie - na 40-60 godzin, co jest wynikiem aż nazbyt dobrym.
Niemalże idealnie. Niemalże. Nie wiem, czy to wspomniane już zdziadzienie, czy rosnące wymaganie, ale mam rosnące wrażenie, że tytuły cRPG z Kickstartera cierpią na zbyt dużą ilość scenarzystów. Jakość wątków oraz dodatkowych zadań jest ogromnie zróżnicowana, nierówna, co wpływa na tempo oraz odbiór całości. W PoE2 brakuje też po prostu oka Avellone’a. Nie mogę również potępić tego, że podobnie jak w przypadku pierwszej części na pecetach NIE doczekamy się grania na padzie. A w grach singlowych im większy wybór, tym lepszy. A i sama koncepcja gry, nie broni się już tak jak broniłaby się lata temu - nadeszło nowe, czasami lepsze.
Niemniej jeśli macie takiego kolegę co od 15 lat wzdycha do Baldur’s Gate, każdej zimy opowiada o Icewind Dale, a nocami mruczy przez sen o Falloucie 2 to pokażcie mu ten tytuł. To bardzo godny następca martwej gier epoki - i nie mogę się sam doczekać go na Nintendo Switch, gdzie chętnie sprawdzę jakość grania przenośnie oraz na padzie.