Ten pomysł chodził mi po głowie od jakiegoś czasu, pierwotnie miał ukazać się w weekend, jednak pewne plany mi to pokrzyżowały. Squaresofter słysząc o tym powiedział, że napisać powinienem obie części od razu. Oto pierwsza z nich.
Ps. Oczywiście wpis ma charakter humorystyczny i nie ma na celu obrażenie kogokolwiek.
Zasada 1: Czasem kupuj jej grę, która jest w jej polu zainteresowania, nawet jeśli się wacha.
Niezależnie czy to Wiedźmin, Overwatch, Diablo czy gierka na którą sami ostrzycie sobie zęby. Nie będzie na was zła, przynajmniej nie za długo, bo kupiliście jej coś, co chciała. Czasem gra lepsza od następnych par butów czy torebki.
Uwierzcie mi, że idealną grę znaleźć prościej niż następny fatałaszek, który miałaby na sobie nosić.
Zasada 2: Crush zawsze pozostanie crushem, niezależnie od tego jak bardzo fikcyjnym jest facetem. Zawsze będzie obiektem westchnień.
Jeśli to będzie Geralt lub Shepard czy nawet Garrus, to jesteśmy w domu. Gorzej, jeśli będzie to postać pokroju Lamberta czy Eskela lub nie daj Boże tego bałwana Jaskra. Wtedy chłopie wiesz, że przegrałeś. Chociaż w sumie kto chciałby takiego Jaskra? Gdybym był dziewczyną to bym wybierał Tyraela, któregoś z Horadrimów lub (totalna ostateczność) rozbitka, który ma do wyboru uratowanie znajomych przed szaleńcem lub któregoś z Francuskich asasynów, bo na pewno nie pirata Edwarda Kenway’a.
Zasada 3: Gry multiplayer nie da się zatrzymać!
Dzisiejsze kobiety, które są graczami, będą wiedziały, że rozgrywki sieciowej nie da się w żaden sposób zatrzymać. Nawet teraz nie próbujcie tego robić ze swoimi kobietami. Obiad poczeka, ale loot i exp nie za bardzo. Zwłascza w postaci skrzynek, które otwieracie z podobnym poziomem ekscytacji jak prezenty na święta.
Zasada 4: Jeśli jest wkręcona w konkretny świat gry to czekaj na wiele żartów i odniesień. Również w sypialni!
Na tą zasadę rady nie ma, ale pod żadnym pozorem nie pozwólcie sobie wstawić dmuchanego jednorożca do sypialni i unikajcie jak ognia rudowłosych medyczek, a zwłaszcza czarodziejek. To tyczy się również kurtyzan z portu, które znają legendę Kenway’a. Te od Ezio też odpadają.
Zasada 5: Jej sprzęt to JEJ sprzęt.
Niezależnie od tego, co ukrywa w swojej historii przeglądarki, jej sprzęt to jej sprzęt. Nie ma co wyjaśniać. Wy byście też się zdenerwowali, gdyby ktoś wam skasował makra z myszki. To tak jakby ekipa Atlasu czy Kapitana Price’a oddała swój sprzęt wrogowi zaraz po misji ekstrakcji cywila z pilnie strzeżonego budynku lub Sam Fisher wszedł na teren wrogiej ambasady czy do pomieszczenia wojskowego bez kombinezonu taktycznego.
Zasada 6: Jaraj się razem z nią.
Jeśli się czymś niesamowicie ekscytuje, polecam byście się sami temu przyjrzeli, może i was wciągnie. Osobiście polecam świat człowieka, którego pozbawiono honoru za zbrodnię, której nigdy nie popełnił. Dobry na start.
Zasada 7: Stwórz z nią wewnętrzny system żartów, który rozumiecie tylko wy.
Salwa śmiechu i niekontrolowane nawiązania do wielu tematów gwarantowane. Tylko pilnuj by żarty nie ograniczały się do poziomu Claptrapa. Wyjdzie to lepiej każdemu.
Zasada 8: Nazwij ją imieniem postaci z gry, którą kocha.
Patrz do zasady 4. Będziesz wiedział jak jej nie nazywać.
Zasada 9: Jeśli w jakiejś grze istnieje jakaś mini gierka do dodatkowej zabawy i ma swój realny odpowiednik, nauczy się w nią grać i to jak najszybciej.
Nie ważne co to jest. Tylko nie daj jej przegrać, oreny nie są ważne. Fakt, że dostałbyś na coś bana to już tak… Jest Gwint, są kości, na upartego można jeszcze próbować grać w karaoke z funkcjonariuszem podstawionym triadom w Hong Kongu, chociaż totalnie nie polecam.
Zasada 10: Jeśli chcesz by poszła spać…
Magicznie spraw by korki wywaliło, a z znalezienia wskazówek zrób prawdziwe wiedźmińskie śledztwo, a jak wiecie, że jest w humorze i chęciach to zasugeruj lekcję anatomii… potworów oczywiście. Zawsze zostaje szybki telefon do ekipy inkwizycji. Zawsze się jakiegoś smoka ubije... Jednak jeśli to będzie mało… Zostaje jeszcze szukanie klockowych skarbów z Indianą Johnsem lub podbój galaktyki z klockowymi Sithami.