Forza Horizon 4 – kopalnia zmarnowanych pomysłów - DM - 16 października 2018

Forza Horizon 4 – kopalnia zmarnowanych pomysłów

 

Forza Horizon 4 to bez wątpienia bardzo dobra gra - zwłaszcza przy pierwszym kontakcie z tą serią. Wrażenie zmienia się jednak wraz z ilością godzin spędzonych z poprzednimi częściami. W oczy rzuca się wtedy mała stagnacja i brak istotnych nowości. Dostaliśmy znane elementy pod płaszczykiem nowych nazw. Rozczarowanie jest spore, bo w grze widać naprawdę wspaniałe pomysły, które jednak zrealizowano na pół gwizdka- „po taniości”. Zabrakło niewiele, ale głównie pieniędzy lub uporu, by zrobić to właściwie - by gra była absolutną perfekcją 10/10. To tak, jakby Michałowi Aniołowi zamiast stropu kaplicy, farb i drabiny, dano blok i kredki.

HALO dobre, bo własne i za darmo

Możliwości autorów z Playground Games widać podczas jednego z wyścigów, będącego hołdem dla gry HALO. Sielankowa mapa Wielkiej Brytanii nagle mocno się zmienia. Na niebie pojawiają się zacumowane statki kosmiczne, punkty kontrolne oznaczono obiektami z gry, pędzimy futurystycznym Warthogiem z Master Chiefem za kierownicą, trasę opisuje nam głos Cortany, a w tle przygrywa ścieżka dźwiękowa z gry. 

To jest właśnie ten efekt „łał”, nie wnikając jak duży dla kogo. Gra zaskakuje nas, pokazuje że może być inna, że autorzy nie boją się przełamać pewnych schematów i pójść na całość. Zapominamy trochę o fakcie, że HALO to marka Microsoftu i „zalegający w magazynie” kapitał. Po takim doświadczeniu apetyt tylko rośnie. Czekamy niecierpliwe na kolejne wyścigi w tym stylu, zwłaszcza że gra szybko zapowiada nam prawdziwą kopalnię tego typu atrakcji.

Wyścig HALO Experience zaskakuje pod każdym względem – niby Forza, ale z kosmosu!

Wielki fail Skyfalla

Pierwsze z nich wiążą się z reklamowaną paczką samochodów z filmów o Jamesie Bondzie. Widzimy w zapowiedziach sezonowe zawody o nazwie Skyfall czy Spectre, w których pojedziemy wozami agenta 007 z tych obrazów. Wiemy na co stać autorów, bo chwilę wcześniej rywalizowaliśmy z pociągiem i ogromnym poduszkowcem. Włączamy „Skyfall”, wybieramy klasycznego Astona Martina i... szczęka opada nam z rozczarowania. Jedziemy zwykły wyścig, jak setki innych wcześniej, słuchając z radia baunsującej muzy techno. Skyfall zmienia się nagle w wielki Skyfail.

Oprócz samych wozów, priorytetem Microsoftu powinno być tu dogadanie się o licencję na użycie tematu przewodniego ze ścieżki dźwiękowej lub piosenek. Dogranie paru komunikatów na wzór wypowiedzi Moneypenny czy Q, to już przecież drobiazg przy tworzeniu gry. Zamiast jedenastu klonów takich samych Aston Martinów ścigających się z nami, wystarczyłby jeden czarny wrogi wóz i parę eksplozji wokół nas na trasie. Wtedy wykorzystanie auta Bonda i nazwanie wyścigu jak film, naprawdę miałoby sens. Byłoby to coś spektakularnego i niezapomnianego. A tak fajny wyszedł tylko plakat zawodów.

 
Sezonowe wydarzenie Skyfall to 12 klonów samochodu Bonda w zwykłym wyścigu, jakie powtarzamy kilkaset razy.

Zbyt nowoczesne retro

Kolejne oszczędności i lenistwo widać choćby w aktywnościach o nazwie LaRacer czy Kaskader filmowy. LaRacer to kapitalny pomysł oddania hołdu dawnym, kultowym grom wyścigowym, jak Daytona USAOutRunSmuggler's Run czy Crazy Taxi. Pal licho sam dobór dziesięciu gier, który raz jest lepszy, raz gorszy. Dostajemy ikoniczny samochód kojarzący się z danym tytułem i... to wszystko! Ponownie rozczarowanie. Pędzimy na czas do jakiegoś punktu, słuchając ciągle tego samego techno z wirtualnego radia. "Kaskader" również nie zachwyca - robimy to co zwykle, tylko wypożyczonym samochodem.

Oprócz objaśnienia nam w nudnym monolgu o jaką grę chodzi, podczas rozgrywki nie ma już żadnego śladu po idei zawodów LaRacer. Nie pokuszono się o jakieś obiekty stylizowane na gry retro, nie zmieniono muzyki na pasującą do tamtych komputerów. Nawet jeśli zdobycie potrzebnych licencji przy tak wiekowych tytułach nie było możliwe, można przecież było stworzyć kawałki stylizowane na klimat danej produkcji. Parę dźwięków niczym z Commodore 64 lub Amigi dałoby piorunujący efekt, a tak widzimy tylko, że wszystkie zawody z tłem fabularnym w trybie „Horizon historie”, to nowa nazwa na znane z poprzednich części wyzwania „Listy życzeń”. Mogło być super, a wyszło tylko OK.

Niby Crazy Taxi, ale zabrakło nie tylko klimatu tamtej gry, ale nawet „koguta” taxi, choć dodawanie obiektów do innych samochodów nie jest problemem dla silnika gry.

Niewykorzystany potencjał tkwi także w pomyśle kupowania domów. Generalnie zastąpiły one otwierane kolejno punkty festiwalowe, stając się miejscem do szybkiej podróży, by tam kupić lub ulepszyć swój samochód. Urocze brytyjskie posiadłości są wspaniałym miejscem, by podziwiać przy nich kilka swoich zaparkowanych wozów, ale z jakichś powodów jesteśmy ograniczeni tylko do jednego, tak jak zawsze wyglądało to w trybie Forzavista.

O włos od perfekcji

Dlaczego Forza Horizon 4 tak niechętnie i oszczędnie serwuje nam zapadające w pamięć, spektakularne momenty? Przy grze - usłudze, która często zmusza do długiego zbierania punktów, powtarzania bliźniaczo podobnych wyścigów, nie chodziło raczej o groźbę przesytu zbyt fajnymi momentami. Microsoft nie ścigał się z czasem - gra była zapięta na ostatni guzik na długo przed datą premiery. 

Kupowanie domów nie przyniosło żadnych znaczących zmian dla serii.

Czy wszystko rozbija się więc tylko o koszty produkcji (darmowe kawałki z gry HALO)? Stwierdzono, że to co jest, i tak zadowoli większość, więc po co się męczyć? A może zabrakło upartego wizjonera, który dostrzegłby te leniwe pójście na łatwiznę i pogonił zespół do ubarwienia wszystkich pomysłów- zwykle w łatwy i szybki sposób? 

Forza Horizon 4 pozostaje dobrą, rzemieślniczą robotą, ale do perfekcji zabrakło tej odrobiny pasji, dbałości o detale - bez względu na koszty. Niedawno rozpoczęło się  kolejne Bondowskie wydarzenie - The Living Daylights. Czy usłyszeliśmy w czasie zawodów piosenkę grupy A-HA, ścigaliśmy się ze śnieżnym łazikiem a nie klonami 11 takich samych aut Bonda? Nie - znowu był festwial klonów Aston Martinów. W czwartek kolejna szansa - Świat to za mało - czas więc przygotować Spotify i uruchomić wyobraźnię, bo na Forzę Horizon 4 nie ma co liczyć. Sam model samochodu to o wiele za mało - a mogło być perfekcyjne 10/10.

 

 

 

DM
16 października 2018 - 13:56