Witajcie gracze. W co gracie tym razem? Bardzo chciałem się wyrobić na Halloween z napisaniem tekstu o Umineko oraz o dodatku Undead Nightmare do Red Dead Redemption. Nie udało się, ale co się odwlecze, to się nie uciecze. Zawsze możemy się umówić, że stosuję kalendarz juliański, w którym Halloween jeszcze nie było. Zamierzam także pograć w Uncharted 2, z którym zamierzam się pożegnać raz na zawsze po dziewięciu latach wspaniałej zabawy. Szerzej o tym przeczytacie w dalszej części tekstu, do której serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych.
Umineko: When They Cry
Informacje Platforma: PC Producent: 07th Expansion Data wydania: 2016-2017 Gatunek: Dojin soft, visual novel |
Na Kickstarterze trwa obecnie akcja mająca na celu wydanie Złotej Edycji Umineko opatrzonej w projekty postaci i otoczenia zastosowane wcześniej w wersji na PS3, nagrany od nowa angielski dubbing oraz dodatkowe materiały od twórcy tej japońskiej visual novel utrzymanej w klimatach horroru. Najlepsze jest to, że jeśli cała akcja doczeka się pozytywnego finału, to wszyscy posiadacze Umineko na Steamie otrzymają te nowości całkowicie za darmo.
Postanowiłem więc skorzystać z tej okazji i jeszcze raz wsiąknąć w historię rodu Ushiromiya i jej walki z tysiącletnią wiedźmą Beatrice, obdarzoną piekielnymi mocami, pełną pogardy dla ludzi i makabrycznego poczucia humoru.
Drugi odcinek Umineko ukazuje miłość młodego i perspektywicznego chłopaka George'a Ushiromiyi oraz służącej Shannon. Mogłem już o tym wcześniej wspomnieć. W każdym bądź razie jest to punkt wyjścia do ciekawej dyskusji z graczem na temat miłości. Czy warto odważyć się na miłość skazaną na niepowodzenie? Czy warto kochać, gdy wiesz, że zaraz możesz umrzeć? Czy za cenę dłuższego życia nie lepiej zrezygnować z tego najcenniejszego uczucia do drugiej osoby?
Wszystkie te wątpliwości targające bohaterami są jak miód dla duszy Złotej Wiedźmy, która gra z protagonistą o ludzkie życia, a że jest nieśmiertelną psotnicą szydzącą z ludzkości i tutułuje się prawdziwą władczynią wyspsy Rokkenjima, na której toczy się akcja gry, to możemy być pewni, że wszystko skończy się tragicznie dla uczestników jej piekielnych szachów. O tym, kto zostanie poświęcony, aby garstka szczęśliwców dotarła do Zlotej Krainy zadecyduje los.
Bardzo cieszy mnie, że Umineko, jak każda dobra produkcja z gatunku visual novel, poza przerażającym w niektórych momentach wątkiem głównym, karmiącym protagonistę widokiem śmierci jego najbliższych, jest również ciekawym studium na temat ułomności natury ludzkiej. Gracz zastanawia się nad tym, czy członkowie rodziny, którzy spotykają się raz do roku tylko po to, aby omówić ze sobą to, jak należy podzielić między sobą spadek po ojcu, który za chwilę kopnie w kalendarz są warci łez i współczucia? Czy potrafilibyście współczuć sępom żerującym na swojej ofierze?
Ta opowieść z dreszczykiem to prawdziwa skrabnica wiedzy, która na przykładzie wymyślonych członków rodziny i ich relacji ze sobą pokazuje czym jest dziecięca niewinność i ciekawość, chciwość drugiego człowieka a nawet wytłumaczy graczowi czym jest święto Halloween, w czasie którego rozgrywa się akcja gry. Jakoś nigdy nie miałem zajrzeć do Wikipedii, żeby poczytać coś więcej na ten temat a teraz dzięki umineko nie muszę nawet togo robić. Wiem, że jest to święto z celtyckim rodowodem, popularne jedynie w USA i niektórych krajach europejskich. Zwyczaj przebierania się za duchy, szkielety i inne maszkary ma na celu odegnać złe moce, które starają się wedrzeć do naszego świata, gdyż to właśnie 31 października granica pomiędzy światem żywych a nieumarłych się zaciera. Zwyczaj znany jako 'cukierek albo psikus' został natomiast dodany przez chrześcijaństwo.
Halloween to także czas, gdy spotykają się ze sobą wszystkie czarownice i podległe im demony. Takie wydarzenie nosi nazwę sabatu czarownic. Beatrice jest jedną z nich, więc nie omieszka pokazać śmiertelnikom czym jest to święto dla niej. Zastanawialiście się kiedyś, ile jest warte ludzkie życie w złocie? Umineko stara się odpowiedzieć na to pytanie a możecie być pewni, że będzie się to wiązało ze smutkiem, łzami i rozpaczą, bo Złota Wiedźma może zaoferować wszystko, o czym tylko zapragniecie a ceną za to jest wasza dusza i życie waszych najbliższych.
Red Dead Redemption: Undead Nightmare
Informacje Platforma: PS3 Producent: Rockstar San Diego Data wydania: 21 pażdziernika 2010r. Gatunek: Przygodowa gra akcji |
Sześć lat i dwa miesiące. Tyle czasu zajęło mi stanie się Legendą Dzikiego Zachodu w Red Dead Redemption. Długo marzyłem o tym, żeby splatynować jedną z najważniejszych gier tej dekady i po około stu godzinach spędzonych z kapitalnym fabularnie singlem, w którym zrobiłem praktycznie wszystko, łącznie z wyzwaniami z tomahawkiem i karabinem wybuchowym oraz po około stu dwudziestu godzinach spędzonych z trybem sieciowym mogę w końcu odetchnąć z ulgą i napisać z całą stanowczością, że Rockstar nie umie w multiplayer.
Przez jakiś czas bawiłem się większością modułów siecowych w produkcji Rockstara. Walczyłem z graczami-cyborgami, który są praktycznie nie do trafienia, kradłem worki z łupami, ściagłem się konno, grałem w kości i pokera (raz nawet spłukałem się do zera i musiałem czekać 24 godziny, żeby mieć ponowny dostęp do gier hazardowych w RDR), dotrwałem do 20 fali z nieumarłymi, przeszedłem wszystkie misje kooperacyjne, w większości z nich wcale nie ginąc, wykonałem dziesiątki różnych wyzwań, w nagrodę za wykonanie których otrzymałem pokaźną ilość dodatkowych punktó doświadczenia...i załamałem się, bo mając 35 poziom brakowało mi jeszcze 15 do 50 poziomu a gra nie oferowała mi już absolutnie nic nowego w trybach gry z innymi graczami.
Skończyło się na tym, że miałem już dość graczy wychodzących z meczów, gdy przegrywali, co wiąże się z tym, że nie otrzymujemy absolutnie nic za czas stracony w poszczególnych trybach rywalizacji i powtórzyłem kryjówkę Tesoro Azul ponad sto razy w ciągu kilku dni, żeby zdobyć upragniony prestiż.
Tak właśnie wygląda multiplayer w grze definującej generację i gatunek piaskownic. Jeśli ktoś mówi Wam, że singiel i multi w grach Rockstara to dwie odrębne rzeczy, to jest to zwykłe kłamstwo, o czym najlepiej świadczą listy trofeów w ich grach.
Rockstar robi multiplayer skladający się z kilku minigier na krzyż i zmusza gracza do powtarzania setki razy tych samych czynności i wcale się nie dziwię, że jego podstawą są dziś mikrotransakcje, bo lepiej zapłacić i mieć święty spokój z ich monotonną rozgrywką sieciową, od której zbiera człowieka na wymioty.
Spotkałem się z opiniami, że cała branża gier powinna się uczyć od Rockstara jak robić gry. Najpierw niech oni się nauczą od twórców Borderlands jak się powinno robić gry z trybem sieciowym, bo w grach Gearboxa przynajmniej po kilku zadaniach mamy wyższy poziom, możemy je wszystkie zrobić samodzielnie albo z innymi graczami i nikt nas nie zmusza do powtórzenia 300 razy 20 kryjówek dostępnych w całym świecie gry. Cieszę się, że mam juz to za sobą i mogę w końcu nacieszyć się ostatnim wilekim dodatkiem dla samotnego gracza wyprodukowanym przez tą amerykańską firmę.
Dodatek Undead Nightmare pokazuje walkę Johna Marstona z plagą nieumarłych, a że łykam takie klimaty jak młody pelikan od chwili ukończenia Resdent Evil 2 dwadzieścia lat temu, to jestem zachwycony. Poczytałem trochę o trofeach z dodatku zanim zacząłem w niego grać i na całe szczęście nie natrafiłem na błąd z jednym z czterech koni apokalipsy, który uniemozliwia jego ukończenia na sto procent.
Cynizm Marstona i głupota ludzi w obliczu apokalipsy nieumarłych wymieszana z typowym rockstarowskim szyderstwem to jest to. Ratowanie i odbijanie poszczególnych osad z rąk nieumarłej hordy bawi tylko przez chwilę i szybko znudzi po jakimś czasie, ale misje poboczne i sam wątek główny spełnia dotychczas moje oczekiwania. Konie apokalipsy ioraz polowania na mityczne stwory to zdecydowanie najmocniejsze punkty Undead Nightmare i dopiero teraz czuję, że konie, których dosiadam to prawdziwe potwory z piekła rodem. Wykorzystywanie pułapek zwabiającyh nieumrłych, podpalanie ich, rzucanie w nich dynamitem lub rozwalanie ich na drobne kawałeczki za pomocą karabina wybuchowego to coś co misie lubią najbardziej. Gram w ten dodatek z wielką przyjemnością i nie mogę się pogodzić z faktem, że Rockstar woli dziś golić swoje barany na mikrotranskacjach, ignorując potrzeby graczy uwielbiających rozszerzenia dla samotników z prawdziwego zdarzenia.
Uncharted 2: Among Thieves
Informacje Platforma: PS3 Producent: Naughty Dog Data wydania: 16 października 2009r. Gatunek: Przygodowa gra akcji |
Nie mogę w to uwierzyć, że jeszcze tylko 569 zabójstw innych graczy w multiplayerze Uncharted 2 dzieli mnie od pożegnania się z tytułem, który jest częścią mojego życia od prawie dekady. Oszuści, uciekinierzy, którzy nie umieją przegrywać i moje fatalne wyniki w rywalizacji z innymi graczami nie są w stanie stłamsić wielkiej przyjemności, jaką czerpię z tej produkcji w osttanich miesiącach. Na początku roku planowałem zrobić absolutnie wszystko w The Last of Us (udało mi się to tylko z multiplayerem, singla ukończyłem na razie tylko trzy razy), tymczasem wszystkie znaki na niebie wskazują na to, że po zdobyciu wszystkiego w Uncharted 3 to właśnie Uncharted 2 będzie tą grą, która stanie się już za kilka-kilkanaście dni jedynie pięknym wspomnieniem.
Stąd pewnie bierze się mój ponury nastrój. Gdy mówisz 'żegnaj' do dwóch takich klasyków jak Red Dead Redemption i Uncharted 2 to część Ciebie umiera bezpowrotnie, no ale jak trzeba powiedzieć dość, to trzeba. Serwery w grach konsolowych wieczne nie są w przeciwieństwie do tych z Diablo II, więc wolę wykorzystać szansę, którą jeszcze mam i pożegnać się jak należy z grami, które spędziły sen z powiek niejednemu graczowi.
Zmieniłem trochę dopalacze, których używam grając w multiplayer. Do niedawna używałem dopalacza poprawiającego celność podczas celowania z broni długich takich jak karabiny. Skoro jednak mam już 47 poziom, to postanowiłem wykorzystać umiejętność poprawiającą orientację w terenie i mogę od czasu do czasu dostrzec przez ściany ruchomy cel. To bardzo pomaga komuś takiemu jak ja, kto nie lubi się ukrywać...i wbiega bez przerwy pod lufy kilku przeciwników naraz. Dzięki tej zdolności czasem żyję dłużej niż powieniem. To dopalacz dla kogoś takiego jak ja, kto ma więcej szczęścia niż rozumu, ale jest zupełnie beżuzyteczny na nieruchomych camperów, którzy bezczelnie chowaja się za jakimiś przeszkodami, czekając aż się do nich zbliżysz. Nie działa także dla graczy stosującycjh unik oraz na drużyny grające ze soba od lat, bo tacy jegomoście nie dają Ci wyjść nawet z punktu odrodzenia a niestety Uncharted 2 nie posiada żadnej ochrony dla gracza, który się odradza, więc można go zdjąć granatem lub celnym strzałem z karabinu snajperskiego zanim w ogóle się ruszy.
Żegnajcie Uncharted 2 i RDR. Będę za wami tęsknił.