W co gracie w weekend? #399: Nioh - Gdy Onimusha spotyka Ninja Gaiden - squaresofter - 28 sierpnia 2022

W co gracie w weekend? #399: Nioh - Gdy Onimusha spotyka Ninja Gaiden

Wiele mówi się o naśladowcach produkcji From Software autorstwa Hidetaki Miyazakiego. Każdy w naszej branży chce zarobić, a nic tak dobrze się nie sprzedaje jak sprawdzone rozwiązania. Problem w tym, że większość gier utrzymanych w tonie Dark Souls nie jest w stanie dorównać jakościowo wizji artystycznej jednego z najlepszych japońskich zespołów zajmujących się elektroniczną rozrywką. Geniuszu nie da się tak łatwo podrobić.

Do tego samego worka próbowano też wrzucić Nioh od Team Ninja. Czy słusznie? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w dalszej części tekstu.

Nie ma co ukrywać tego, że ta japońska produkcja przygotowana z myślą o PS4 czerpie garściami z produkcji From Software. Znajdziemy tu więc niezwykle potężne yokai, które nieraz zabiją nas jednym lub dwoma ciosami. Za ich pokonywanie zdobywamy amritę, która tak jak w Demon's Souls służy tu jako doświadczenie, wymagane do rozwoju atrybutów naszego bohatera oraz jako waluta, niezbędna do handlu. Przy usprawnianiu ekwipunku pomaga nam kowalka. Podczas eksploracji świata gry nieraz natrafimy na skracające naszą wędrówkę skróty, stanowiące niejako nagrodę za nasz znój. Grafika może tu i nie porywa, a sam design miejscówek nieco ustępuje tym z tytułów, za którymi stoi Miyazaki ze swoimi ludźmi.

Nioh to jednak coś więcej.

Na całe szczęście nie jest to kolejna gra o zamkach, żołnierzach i smokach, utrzymana w typowej europejskiej, średniowiecznej stylistyce. Wcielamy się w niej w Williama, który w pogoni za skradzionym duchem opiekuńczym udaje się w podróż z Anglii do Japonii, gdzie zostanie jednym z pierwszych zachodnich samurajów. Akcja gry produkcji Team Ninja rozgrywa się w przededniu wielkiego zjednoczenia Japonii, rozpoczętego przez Nobunagę Odę, które przerodzi się później w ponad dwustuletnie rządy szogunatu Tokugawy.

Zanim jednak do tego dojdzie, musimy stawić czoła wszelkim potwornościom znanym z japońskich mitów. Wypisz, wymaluj Onimusha.

Sam system walki i pieczołowitość przy opanowywaniu poszczególnych typów uzbrojenia to niemal lustrzane odbicie Ninja Gaiden Black, która niemal dwadzieścia lat temu położyła podwaliny pod rozwój najlepszych trójwymiarowych gier akcji, gdzie jeden niecelny cios kończył się naszą śmiercią.

Czy jest coś lepszego w grze wideo od możliwości wcielenia się w niej w rolę samuraja? Oczywiście, że tak. Możliwość wcielenia się w wojownika ninja, który ciska we wrogów kunaiami i shirukenami, a gdy to nie wystarczy na pokaźnych oponentów, to możemy użyć mocy jednego z naszych potężnych duchów opiekuńczych.

Zapomnijcie o jakichś wiedzach tajemnych dotyczących konstrukcji świata przedstawionego w grze, które zrozumiecie czytając opisy setek znalezionych przedmiotów. Tutaj najważniejsze wydarzenia fabularne poznajemy dzięki filmikom, bez żadnego zbędnego poszukiwania drugiego dna. Wszystko jest wyłożone na ławę i przedstawione w najbardziej łopatologiczny sposób.

Wstyd mi, że przez tyle lat wzbraniałem się przed sprawdzeniem tego tytułu. Koooperacja, niezwykle klarowny podział na misje, które można dodatkowo powtarzać w celu znalezienia jakiejś znajdźki, a nie grać od nowa w całą grę, gdy coś pominiemy, tak jak w tytułach Miyazakiego, design i zróżnicowanie bossów oraz demonów, a nawet gorące źródła czy postawy trzymania broni, zaadaptowane później do Ghost of Tsushimy, sprawiają, że z każdą kolejną godziną spędzona z Niohem czuję się jakbym trafił do nieba dla graczy.

Ostatnio tak dobrze z grą japońskiego Team Ninja bawiłem się przy okazji Ninja Gaiden Black, a gdy dodamy tego dla składniki, które przyczyniły się do powstania serii Onimusha, a więc szesznasto-siedemnastowieczne realia historyczne Japonii, połączone z magią i wierzeniami Japończyków, to nie pozostaje nic innego jak dodać, że to zdecydowanie jeden z najlepszych tytułów, jakie ukazały się na PS4.

Do następnego razu.

squaresofter
28 sierpnia 2022 - 16:50