Anime Corner #31: That Time I Got Reincarnated as a Slime – Fantastyczna opowieść o niezwykłym szlamie - squaresofter - 22 marca 2019

Anime Corner #31: That Time I Got Reincarnated as a Slime – Fantastyczna opowieść o niezwykłym szlamie

Zanim przejdę do opisu Tensei shitara Slime Datta Ken wypadałoby napisać w kilku słowach o gatunku, który reprezentuje, a więc o isekaiach.

Isekai to podgatunek fantasy. O ile sekai znaczy po japońsku świat, tak isekai to po prostu inny świat, więc akcja isekaia zawsze toczy się gdzieś poza znanym nam realnym światem, często w świecie gry komputerowej mmo. Wśród przedstawicieli tego gatunku znajdziemy m.in. Sword Art Online, No Game No Life, Overlorda i RE: Zero kara Hajimeru Isekai Seikatsu. Na upartego za isekaia możemy nawet uznać Spirited Away. Isekaie w gruncie rzeczy składają się z kilku elementów wspólnych. Zazwyczaj bohaterem jest w nich jakiś przegryw życiowy, który boi się wyjść na dwór, relacje interpersonalne są mu obce a jedyne miejsce, w którym tak naprawdę żyje to świat gry wideo.

That Time I Got Reincarnated as a Slime

Informacje

Gatunek: Fantasy, shounen

Studio: 8bit

Liczba odcinków: 25 (2 października 2018r. - 26 marca 2019r.)

Znajdziemy całą masę takich produkcji na rynku. Czy warto więc tracić czas na kolejną z nich? Zdecydowanie tak, dlatego, że na tle innych pozycji z tego gatunku Tensei shitara Slime Datta Ken wyróżnia to, że jego głównym bohaterem nie jest kolejny chłopak, wokół którego zgromadzi się tabun ślicznotek a szlam. Z początku nie posiada on nawet daru mowy i jedyne co potrafi, to pożerać okoliczną florę i faunę, ale z biegiem czasu przeistoczy się z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia.

Spotkałem się z opiniami, że to anime jest za bardzo idealistyczne. Nie mi to oceniać. Każdy ma prawo do własnego zdania. Ze swojej strony napiszę jednak, że Rimuru Tempest zaskarbił sobie moją sympatię swoimi działaniami mającymi na celu pozyskiwanie w umiejętny sposób kolejncyh fantastycznych ras jako swoich sojuszników. Zaczyna on swoją przygodę jako gąbczasty stworek pożerający pobliskie kryształy jaskiniowe a później z goblinami, wilkami, ogrami, driadami, zdolnymi krasnoludami i innymi rasami z prostej wioski tworzy miasto z kontaktami handlowymi, z którym muszą się liczyć najważniejsze siły na świecie.

W historii o niezwykłym szlamie są kapitalnie zrealizowane walki, trochę strategii, ogromne wybuchy, gwiezdne wilki przyzywające ogromne tornada, chwile chwytające za serce oraz takie, które sprawią, że widz będzie tarzał się po podłodze ze śmiechu.

Wśród różnych anime znajdziemy takie, które starają się uderzać w moralizatorskie tony a ich scenariusz ma przekonać widza o tym, że każdego złoczyńcę spotka zasłużona kara. Tutaj ktoś, kogo nie lubimy, bo zachowuje się jak skończony idiota dostanie po prostu w mordę od tego właściwego bohatera, żeby się ogarnął i wrócił na właściwą drogę.

Nie cierpię seriali anime, w których bohaterowie są niczym mięso armatnie i giną zanim zrobią cokolwiek sensownego. Tensei shitara Slime Datta Ken pokazuje widzom, że nawet ktoś niepozbawiony wad ma szansę czymś się wykazać a rolą Rimuru i jego przyjaciół jest wylanie mu na głowę kubła zimnej wody, aby trochę ochłonął i dał innym coś od siebie. Tylko w taki sposób może sobie zyskać przychylność z ich strony.

Owy isekai ma też sporo komicznych sytuacji a już naprawdę ciężko było zachować mi powagę w scenie, gdy Rimuru ‘walczył’ z Milim.

Nie wiem czemu, ale to anime bardzo przypomina mi Tales of Vesperię. Bardzo możliwe, że to przez postać wilka Rangi, którego polubiłem od pierwszej chwili. Sam protagonista zaś zachowuje się jak prawdziwy lider, który nie dość, że troszczy się o wszystkich swoich poddanych, nadając każdemu z nich imię (nawet jeśli wiąże się to z koniecznością wymyślenia stu pięćdziesięciu tysięcy imion), dzięki czemu mogą oni ewoluować w swoje wyższe formy, to wymaga od zwaśnionych ras współpracowania ze sobą dla wyższego dobra, tak aby wszyscy mogli na tym skorzystać. Dla Rimuru nie jest ważne czy jesteś goblinem, na którego z pogardą patrzą jaszczury czy władcą demonów, który puściłby z dymem pobliską okolicę, żeby zabić nudę. Pod jego sztandarem wszyscy muszą zapomnieć o swoich przywarach oraz animozjach i chyba to najbardziej podoba mi się w tej serii.

Do tej pory miałem do czynienia ze szlamami w serii gier wideo pt. Dragon Quest, ale takiego szlama jak główny bohater Tensei shitara Slime Datta Ken nie widziałem jeszcze nigdy. To ktoś patrzący daleko w przyszłość, z wielkimi ambicjami politycznymi, to ktoś kto potrafi dotrzymać obietnicy danej swojej przyjaciółce i pójdzie nawet w ogień, żeby dokończyć dzieła, którego się podjęła.

Polecam tą serię każdemu kto lubi historie w klimatach fantasy i piękne elfki.

squaresofter
22 marca 2019 - 15:24