Recenzja książki - Wyspa doktora Moreau - Froszti - 22 sierpnia 2020

Recenzja książki - Wyspa doktora Moreau

Herbert George Wells to brytyjski pisarz i biolog, który stosunkowo późno został doceniony przez miłośników szeroko pojętej literatury. Dziś niektóre z jego książek („Wehikuł czasu”, „Niewidzialny człowiek”, „Wojna światów” czy „Wyspa doktora Moreau”), są uznawane za klasykę, którą powinien znać każdy. Jeżeli więc jeszcze ktoś jakimś cudem nie miał okazji obcowania z ostatnim z wymienionych dzieł, to nowe wydanie książki, które pojawiło się w tym roku na rodzimym rynku nakładem wydawnictwa Vesper, jest doskonałą okazją, aby nadrobić owe braki czytelnicze.

Powieść skupia się na losach angielskiego intelektualisty i pasjonata nauk przyrodniczych Edwarda Pendrick’a, który cudem przeżył katastrofę statku, którym podróżował. Wiele dni spędzonych na morzu w malutkiej łódce bez picia i pożywienia, mocno odcisnęło piętno na jego zdrowiu i psychice. Zostaje on jednak szczęśliwie uratowany przez inną jednostkę, na której pokładzie poznaje pana Montgomery’ego i jego przerażającego służącego. Wyrwanie się z objęć śmierci, nie oznacza jednak dla bohatera czegoś dobrego. W wyniku nieprzewidzianej sytuacji zostaje on zmuszony zakończyć swoją podróż na wyspie, do której transportowane były dzikie zwierzęta na zlecenie poznanego mężczyzny. Kawałek suchego lądu, na którym postawi on pierwszy raz od dłuższego czasu swoją stopę, okazuje się przybytkiem kierowanym przez tytułowego doktora Moreau i jego asystenta Montgomery’ego. Obok wspomnianej dwójki wyspę zamieszkują również przerażające człekopodobne stwory, które są czym pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem. Szybko okazuje się, że za taki stan rzeczy odpowiada gospodarz, który przeprowadza tutaj swoje wynaturzone eksperymenty. Los nie był dla bohatera nazbyt łaskawy i kolejny raz, będzie musiał walczyć on o przetrwanie.

Wyspa doktora Moreau to książkowa fantastyka naukowa, która została wydana na rynku pierwotnie w 1896 roku. Pozycja pomimo 124 lat na karku, nadal stanowi jednak świetną, wciągająca i niebywale klimatyczną lekturę, która w kontekście czasów współczesnych nabiera jeszcze większej głębi twórczej.

Całość książki utrzymana jest w formie dziennika głównego bohatera, który staje się mimowolnym uczestnikiem wielu przerażających scen. Pierwszoosobowa narracja pozwala na mocniejsze utożsamianie się z Edwardem, co z kolei ma wielki wpływ na ogólny klimat dzieła. Opisy zarówno samej wyspy, jak i jej mieszańców, czy wydarzeń z udziałem bohatera, nie są zbytnio rozbudowane. Nie jest to jednak wada, wręcz przeciwnie sprawia to, że czytelnik musi wysilić odrobinę mocniej wyobraźnię i kreować obraz sytuacji na podstawie licznych i dobrze prowadzonych dialogów. To właśnie na nich opiera się główny szkielet powieści, pełny ewolucyjnych aluzji, naukowych komentarzy czy nawiązań do religijnego kreacjonizmu.

Wszystko to może wydawać się mocno skomplikowane, jednak podane jest w tak przystępnej formie, że nikt nie będzie miał tutaj problemów z dosłownym pochłonięciem 180 stron książki za jednym posiedzeniem. Geniusz autora przejawia się tutaj między innymi w tym, że każdy do powieści będzie mógł podjeść mocno indywidualnie. Jedni potraktują dzieło jako przedstawiciela ciekawej fantastyki naukowej, która ma za zadanie dostarczyć chwili klimatycznej rozrywki, inni zaś dopatrzą się w treści masy naukowych odniesień, i wizjonerstwa twórcy.

Głównym bohaterem jest tutaj wspomniany Edward Pendrick, jednak najciekawszą i mocno wieloznaczną postacią jest drugoplanowy tytułowy doktor Moreau. Strzępy informacji pojawiające się w poszczególnych rozdziałach pozwalają samodzielnie budować obraz tej postaci, która łączy w sobie cechy wizjonera, prekursora nauki i kompletnego szaleńca owładniętego wielkimi ambicjami. Filozoficzna treść książki skupiająca się wokół wspominanej Darwinowskiej ewolucji jest tutaj co prawda ukazana z perspektywy XIX wieku, nadal jest jednak mocno aktualna. Herbert George Wells zadaje tutaj jedno bardzo ważne i nie do końca zwerbalizowane pytanie – gdzie kończy się naukowa, a zaczyna mocne balansowanie na graniczy oddzielającej człowieka do Boga?

Osobny akapit należy poświęcić nowemu wydaniu książki, które prezentuje się naprawdę bardzo dobrze. Wydawnictwo Vesper kolejny raz pokazało, że potrafi wydawać „klasykę” w świetnym stylu. Dostępne wydanie zarówno z twardą, jak i miękką okładką skrywa świetny przekład Krzysztofa Sokołowskiego, który jednocześnie trzyma się oryginału, jak i dostosowuje do potrzeb współczesnego czytelnika. Genialnym uzupełnieniem teksu są klimatyczne ilustracje G.G. Bruno z włoskiego wydania książki z samego początku XX wieku. Bardzo miłym dodatkiem jest również umieszczenie na końcu książki posłowia autorstwa doktora Mirosława Gołuńskiego, które przybliża zarówno genezę powieści, jej mocno naukowo-rewolucyjne przesłanie (z perspektywy czasu, w jakich została ona napisana) oraz liczne współczesne popkulturowe nawiązania do tej publikacji.

Wyspa doktora Moreau pomimo swojego mocno zaawansowanego wieku to nadal pozycja rewolucyjna i rewelacyjna pod wieloma względami. Tytuł dający zarówno pokaźną dawkę rozrywki, jak i słaniający czytelnika do chwili głębszej refleksji. Nic tylko kupować i czytać.

Dzieło, które należy przeczytać.
Froszti
22 sierpnia 2020 - 11:06