Recenzja mangi Shadows House #2 - Froszti - 23 sierpnia 2021

Recenzja mangi Shadows House #2

Tajemnicza wielka rezydencja, równie nieodgadnieni właściciele i żywe lalki służące im jako pomoc w codziennych sprawach i odbicie ich własnych emocji. To właśnie taką historię skrywa jedna z niedawno wydanych nowości Waneko - Shadows House. Pierwsza część była dość mocno intrygująca, pora więc sprawdzić jaka historia skrywa się pod obwolutą tomiku drugiego.

Pierwszy tomik serii zawierał dość mocno enigmatyczną fabułę, która pozostawiała czytelnika z wieloma pytaniami. Cała pierwsza część głównie skupiała się na dwójce bohaterów, panience Kate Shadow oraz jej służącej Emilico, oraz relacjach panujących pomiędzy nimi. Dopiero pod sam koniec mangi, autor pokazał odrobinę szerszą scenę akcji.

Część druga od samego początku stawia na bardziej obszerną fabułę. Tomik skupia się mocniej na funkcjonowaniu całej rezydencji, ale również o wiele lepiej pokazuje inne „żywe lalki” oraz ich misję służenia arystokratycznej rodzinie. Najważniejszą postacią jest tutaj wspomniana już Emilico i to dzięki niej czytelnik ma okazję odkryć zasady panujące w rezydencji, poznać hierarchię „lalek” oraz zanurzyć się w niebywale wyjątkowej atmosferze, która ciągle skrywa przed odbiorcą masę różnych tajemnic. Punktem kulminacyjnym jest tutaj dzień „debiutu”, który może zaważyć na przyszłości nie tylko panienki Kate, ale również jej „służącej”.

Pomimo tego, że tomik nie jest tak mocno „tajemniczy” jak początek historii, to nadal mamy tutaj do czynienia z masą niejednoznacznej treści, która potrafi być mocno wciągająca. Shadows House to seria, którą naprawdę trudno jest zaszufladkować w jednej konkretnej kategorii. Tytuł łączy bowiem elementy dramatu, okruchów życia, komedii z dawką psychologicznych treści i niesamowitym klimatem, którego nie powstydziłby się niejeden horror. Kontrast pomiędzy urokliwymi postaciami i niebywale sugestywnym „mrokiem” jest tak groteskowy i zachwycający, że trudno jest nie dać się tutaj porwać historii.

Sam klimat to jedno, ogromną zaletą tytułu jest również postać Emilico. Ma ona problemy z przestrzeganiem pewnych „zasad” i często bywa niezdarna. Przez to cały czas obawia się tego, że może być nieprzydatna dla swojej pani. Strach skrywa ona jednak pod szerokim uśmiechem i niebywale pozytywnym nastawieniem. Kontrastuje to mocno z innymi „lalkami”, które z założenia powinny być pozbawione własnych emocji i stanowić idealne odbicie swoich właścicieli.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną mangi, to wygląda ona genialnie. Korzysta ona z podobnych kontrastów co fabuła, pokazując urokliwe oblicza „lalek” (wyśmienicie przygotowane projekty) i mrocznych członków rodu Shadow. Do tego dochodzi jeszcze mocno tajemniczą i momentami przerażającą rezydencją, stanowiącą tło całej opowieści.

Biorąc więc pod uwagę wszystkie zalety tytułu, można mangę polecić każdemu kto szuka czegoś „urokliwego” i jednocześnie mocno niesztampowego. Jak na razie seria prezentuje się wyśmienicie i pozostaje mieć nadzieje, że kolejne części będą równie genialne.

Urokliwe „lalki”, mroczna „arystokracja”, masa tajemnic i niebywale sugestywny horrorowy klimat.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.

Froszti
23 sierpnia 2021 - 11:19