Recenzja: Shadows House #3-#6 - Froszti - 27 czerwca 2022

Recenzja: Shadows House #3-#6

Shadows House to mocno intrygująca i zachwycająca gotycko-horrorowa bajka, która szybko zwróciła na siebie uwagę miłośników dobrych komiksów/mang. Pierwsze tomy serii powoli rozwijały tajemniczą historię, w której w cieniu kryło się wiele odpowiedzi. Czy takowe znaleźć można w kolejnych dostępnych na naszym rynku częściach (3-6)?

Pierwsze dwa tomy serii służyły autorowi do lepszego przedstawienia wykreowanego świata i umieszczonych w nich nietuzinkowych bohaterów (na czele z uroczą Emiliko). Scenariusz zaczął ewoluować już pod koniec drugiej części, kiedy to rozpoczął się „egzamin” pozwalający stać się pełnoprawnym członkiem tajemniczego rodu. W trzeciej odsłonie wspomniany „debiut” odgrywa kluczową rolę historii. Na kolejnych planszach obserwujemy poczynania pięciu par, przed którymi piętrzą się nowe kłopoty. Jedyną szansą na poradzenie sobie z przeciwnościami losu jest ścisła współpraca. Nie jest to jednak takie proste, kiedy niektóre lalki i ich właściciele emanują arogancją i porywczością.

Wątek ten wypełnia całą treść trzeciej części i staje się podwaliną pod większą scenariuszową intrygę, która rozciągnie się na większą ilość tomów. Każda kolejna przeczytana strona to niezwykła gęsta atmosfera przygody, w której z wielką przyjemnością zagłębia się czytelnik. Odsłaniane są kolejne drobne ślady pozwalające powoli, ale konsekwentnie budować szerszy obraz rodu Shadows, a tym samym odsłaniać część scenariuszowych tajemnic. Nie zabrakło tutaj również odrobiny dramatyzmu, różnorakich emocji i lekkiego prostego humoru. Dobrym ruchem ze strony twórcy jest również poświęcenie większej uwagi szerszej grupie postaci. Emiliko i Kate nadal odgrywają w opowieści ważne role, ale swoje pięć minut mają tutaj również inni młodzi członkowie rodu i ich lalki. Jedynym mankamentem, do którego można się tutaj przyczepić to wyraźny spadek szybkości historii (w porównaniu z dwoma poprzednimi częściami). Znacznie więcej jest tutaj statycznych scen dialogowych, które mogą być dla niektórych czytelników troszkę monotonne. Same dialogi są napisane poprawnie i starają się one pchać w mniejszym lub większym stopniu historię do przodu.

W czwartym tomie serii na czytelników czeka wielki finał ważnego „debiutu” żywych lalek. Wszystkie ukazane wcześniej wydarzenia prowadziły właśnie do tego momentu, w którym tylko wybrani będą mogli stać się pełnoprawnymi członkami rodu i przekroczą tym samym granicę oddzielającą dorosłość od dzieciństwa. Awans ten oznacza jednak dla części bohaterów poważne zmiany, które mocno wpłyną na ich dotychczasowe życie.

Znaczący rozwój niektórych postaci to tylko część treści, jaką można znaleźć w mandze. Twórca serwuje nam tutaj również szereg sensacyjno-przygodowych wątków, które poszerzają całe uniwersum komiksu i zmieniają strukturę dzieła. Mniejszy nacisk położony zostaje na mroczną i tajemniczą atmosferę. Zamiast tego odkrywamy część tajemnic (min. pochodzenie Cieni i żywych lalek), a na ich miejsce wskakuje przerażający spisek, będący zapowiedzią wartkiej akcji w kolejnych tomach. Zmiana rytmu i formy opowieści, nie wpływa na całe szczęście na jej „urok”. Nadal jest on zachowany głównie dzięki świetnie wykreowanym postaciom i rozwijającym się pomiędzy nimi relacjom. Dotyczy to głównie Kate i Emiliko, które obdarzają się coraz mocniejszym wzajemnym zaufaniem (co chwilami może prowadzić do lekko humorystycznych scen).

Piąta część cyklu to połączenie sprawdzonych schematów z garścią nowości. Nadal zachwyca nas tutaj niepokojąca atmosfera rezydencji, piętrzące się tajemnice i urocza Emiliko ze swoim pogodnym (chociaż czasem trochę mocno naiwnym) nastawieniem do świata. Do tego wszystkiego dochodzą liczni nowi bohaterowie, porcja mocniejszej akcji i kilka fabularnych zaskoczeń, które powinny zadowolić fanów serii. Prym w opowieści wiodą oczywiście Kate i Emiliko. Zanurzają się one w oparach niebezpiecznego spisku, muszą sobie poradzić również z konsekwencjami odkrycia pewnych tajemnic związanych z „żywymi lalkami”. Niewiedzą komu mogą zaufać, muszą postępować bardzo rozważnie w poszukiwaniu sojusznika. Każdy bowiem w rezydencji może okazać się dla nich niebezpiecznym wrogiem. Na kolejnych stronach komiksu otrzymujemy więc porcję solidnie poprowadzonej historii, która intryguje i mimowolnie wywołuje uśmiech zadowolenia na twarzy czytelnika. Najważniejszą częścią tytułu, tak jak zostało to już wspomniane, są pojawiający się tutaj bohaterowie. Każda z postaci jest na swój sposób wyjątkowa i dobrze zapada w pamięć, jednocześnie będąc ważnym trybikiem napędzającym całą historię.

Szósta odsłona serii kolejny raz udowadnia, że pewna „prostota” scenariusza nie oznacza braku fabularnych zaskoczeń. Prawda na temat „żywych lalek” wychodzi z cienia, nie oznacza to jednak, odkrycia wszystkich tajemnic i braku dalszej intrygującej opowieści. Kate i Emiliko będą bowiem musiały mierzyć się całą serią różnorakich przeciwności losu, które dość mocno powiązane są z sekretami dynastii Shadows. Każda kolejna strona to dawka coraz bardziej niezwykłej i na swój sposób przerażającej historii, w której ciągle drzemie gigantyczny potencjał. Nie trzeba raczej dodawać, że obok szeregu wyrazistych emocji w komiksie nie brakuje luźniejszych bardziej humorystycznych scen, które dobrze kontrastują z resztą fabuły.

Wszystkie opisywane powyżej tomiki zachwycają odbiorcę również pod kątem ciekawej oprawy graficznej. Rysunki łączą w sobie klimat typowej mangowej fantazyjności z szalonymi wizjami Tima Burtona. Nie zawsze są one idealnie dopracowane, ale na pewno mają sobie dużo graficznego uroku. Jeśli więc tylko komuś podobały się dwa pierwszy tomy cyklu, to lekturą Shadows House #3-#6 będzie on również zachwycony.

Rewelacyjna kontynuacja świetnej serii, która pod wierzchnią warstwą prostoty potrafi dostarczyć czytelnikowi masę niesamowitej popkulturowej rozrywki.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.

Froszti
27 czerwca 2022 - 10:38