W co gracie w weekend? #392: Demon’s Souls XCOM2 WotC Fate/Stay Night i Gears of War 3 - squaresofter - 23 czerwca 2022

W co gracie w weekend? #392: Demon’s Souls, XCOM2 WotC, Fate/Stay Night i Gears of War 3

Witajcie gracze. Kolejny weekend zacznie się niebawem, więc to doskonała okazja na to, aby przycisnąć bardziej tytuły, które obecnie ogrywamy. Mam teraz kilka gier na głowie. Najwięcej czasu kradną mi teraz cztery pozycje, o których możecie przeczytać w dalszej części tekstu. Życzę wszystkim Wam udanego weekendu, oczywiście nie tylko przy grach.

Demon’s Souls

W remake’u jednej z najlepszych gier ery PS3 jestem już mniej więcej w połowie. Zdarzyło mi się co prawda zginąć w nim kilka razy w idiotyczny sposób. Nie powstrzymało mnie to jednak przed ubiciem jakiegoś bossa. Muszę to robić dalej, bo dzięki temu otwieram sobie drogę do niedostępnych wcześniej rejonów Boletarii, a tam czekają na mnie kolejne czarne duchy do pokonania, co przybliża mnie do uzyskania najbielszej tendencji bohatera, która jest wymagana do zdobycie jednego z dwóch najrzadszych pierścieni.

Zresztą moje ewentualne zgony i tak mi nie przeszkodzą, bo od czasu do czasu pomagam też jakimś graczom, którzy nie radzą sobie z bossami, jak chociażby ostatnio, gdy pomogłem innemu łowcy dusz w walce z Penetratorem.

Mocno zastanawiam się nad porzuceniem innych ogrywanych aktualnie przeze mnie gier, żeby szybciej ukończyć odświeżoną wersję produkcji, od której rozpoczęły się największe sukcesy w branży gier wideo w historii From Software. Problem z tym, co robić dalej pojawi się, gdy już tego dokonam. Nie ukrywam, że chciałbym sprawdzić jeszcze kilka innych gier na PS5. Szkoda, że nie znajdę pewnie na to czasu.

XCOM 2: War of the Chosen

Nie zamierzałem wcale odpalać XCOMa 2 w najbliższym czasie. Zbyt mocno irytowała mnie jeszcze sprawa z dodatkami do tej gry. Dwójka została udostępniona kiedyś w ramach PlayStation Plus. Był to jednak zwykły golas bez dodatków. Kilka razy od tamtej pory chciałem je dokupić, ale ich koszmarne ceny oscylujące wokół trzystu złotych bez obniżek skutecznie mnie do tego zniechęcały. Od czasu do czasu jakiś dodatek był przeceniany, ale nigdy wszystkie. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem był zakup pakietu XCOM 2 Collection ze wszystkimi dodatkami…którego nie mogłem kupić, bo pobrałem już wcześniej podstawkę z Plusa. Po prostu cyrk. Wersja abonamentowa tej produkcji okazała się kukułczym jajem podrzuconym mi przez Sony i nie wartym zachodu.

XCOMa 2 ze wszystkimi dodatkami udało mi się kupić na jednej z przecen, ale musiałem to zrobić na innym koncie. Na PSNie nie da się po prostu nabyć dwóch wersji tej samej gry na jednym z nich.

Po tych wszystkich perturbacjach odpaliłem też grę. Zrobiłem to tylko dlatego, że obiecałem pomóc koledze, który platynował akurat podstawkę. Zrobiłem to trochę wbrew sobie. Nie chciałem rozpoczynać kolejnego growego tematu, mając ich i tak wystarczająco dużo na głowie. Stało się i zupełnie nie żałuję swojej decyzji. XCOM 2 z rozszerzeniem War of the Chosen, dodającym nowe frakcje konfliktu z obcymi oraz bossów to coś, co zrobiło na mnie wrażenie nie mniejsze, niż XCOM Enemy Unknown, który wciągnął mnie kiedyś swego czasu tak bardzo, że ukończyłem go sześciokrotnie. Czuję, że tu nie będzie inaczej. Początkowo zupełnie nie trafiał do mnie pomysł walki z hybrydami obcych i ludzi, ale dzięki takim założeniom dwójki na placu boju możemy spotkać specjalnie jednostki, które są nie tylko śmiertelnie niebezpieczne, ale również potrafią podjudzić nas do działań swoimi werbalnymi prowokacjami. Wreszcie obcy nie są bezosobowymi przeciwnikami. Sami nam mówią, jakie mają plany i grożą, że zginiemy z ich ręki, jeśli spróbujemy im je pokrzyżować.

W XCOMie 2 rozegrałem dopiero kilka misji i na tym na pewno się nie skończy. Dwójka dodaje wiele mechanik nieobecnych w poprzednim tytule, jak chociażby więzi poszczególnych żołnierzy, które możemy zacieśniać na polu walki, no i w końcu da się zrekrutować polskich żołnierzy, których brak przeszkadzał mi w bardzo udanym reboocie serii.

Fate/Stay Night Realta Nua

Początek opowieści o wojnie o Święty Graal może i nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, ale im dalej w las, tym lepiej. Za mną już walka Saber z Rider, w której ta pierwsza użyła Excalibura. W ten sposób dowiadujemy się o niej, że to tak naprawdę bohaterskie wcielenie Króla Artura, a raczej Arturii, gdyż pradawny władca Anglii występuje w tej japońskiej powieści wizualnej jako młoda dziewczyna, która musiała ukrywać przed wszystkimi swoją prawdziwą tożsamość.

Ledwo kończy się walka na dachu wieżowca, a kilka chwil później Shirou zostaje uprowadzony przez Illyę do jej zimowego zamku. W tym momencie następuje chyba największy zgrzyt w Fate/Stay Night, gdyż Pani Berserkera nie ma własnej ścieżki fabularnej. Szkoda, bo chyba nie ma większej sadystki w ścieżce Fate i ciężko zliczyć, ile razy możemy zginąć z jej ręki przynajmniej w początkowej fazie historii.

Shirou zostaje odnaleziony przez strasznie osłabioną Saber oraz towarzyszącą jej Rin. Cała trójka stara się uciec z ponurego zamczyska, gdy na ich drodze staje jego właścicielka, Illya oraz jej potężny Sługa. Rin nakazuje Archerowi zatrzymanie go na chwilę, gdy ona ucieknie z resztą. Oboje wiedzą, że już nigdy się nie zobaczą.

W ten sposób dochodzimy do jednego z najciekawszych konceptów w opowieściach fantasy, które pokazują, że gry erotyczne rządzą się własną logiką. Saber, po użyciu Szlachetnego Widziadła, Exclaibura, we wcześniejszej walce z Rider, jest bardzo blisko tego, aby całkowicie stracić swoją cielesną powłokę. Ten atak jest tak potężny, że praktycznie pozbawia jej całej many, a Sługa bez many nie może istnieć.

Shirou strasznie rozpacza nad takim stanem rzeczy i tu pomocna okazuje się Rin, która oznajmia, że ten musi się po prostu przespać ze swoją Sługą, aby dokonać transferu many. Próżno szukać wśród rpgów dla normików tytułu, w którym zbliżenie cielesne służy jako sposób na odzyskanie utraconej puli energii magicznej. Zazwczaj służą temu magiczne napoje, odpoczynek w karczmie lub jakieś czarodziejskie artefakty. Więcej, nawet gdy rpgi mają opcje romansowania, to jest to niejako element dodatkowy. W Fate/Stay Night jest to jeden z najważniejszych elementów kreacji świata i zarazem świetny pretekst, żeby zobaczyć pikantny trójkąt z Shirou, Saber i Rin w roli głównej. Powiedzieć, że anime potraktowało tą scenę po macoszemu, to tak jakby nic nie powiedzieć.

Cóż mogę dodać? Proces przenosin energii magicznej z Pana na Sługę był oczywiście udany. Z Saber w pełni sił, nasza trójka bohaterów postanawiana skończyć z uciekaniem przed Berserkerem. Poświęcenie Archera nie może przecież pójść na marne! Czas na zemstę. W ten sposób dochodzi do kolejnej, arcyciekawej potyczki w tym uniwersum, w której Rin wykorzystuje całą swoją magiczna moc składowaną przez całe życie w magicznych kryształach, a Shirou, pomny na wskazówki Archera, który mówił mu wcześniej, że żaden człowiek nie pokona nigdy Sługi, ale może stoczyć walkę z samym sobą w wyobraźni, wytwarza Caliburna, a więc miecz, który wyciągnęła kiedyś z kamienia młoda dziewczyna, stając się Arturią, królem Anglii. To, o czym śnił główny bohater stało się rzeczywistością i Herakles, który służył Illyii jako potężny Berserker musiał uznac wyższość tak potężnego oręża. Nawet nie zamierzam dodawać, że nie mogę się doczekać tego, co wydarzy się dalej. Jestem pod ogromnym wrażeniem scen walk w Fate/Stay Night oraz braku jakiejkolwiek pruderii autora tej historii.

Gears of War 3 (X360)

Po zdobyciu dwóch onyksowych medali za rozdeptywanie wrogów oraz egzekucje do pełni szczęścia brakuje mi już tylko onyksowych medali za trzy ostatnie tryby gry, za cztery ostatnie rodzaje broni oraz za ostatniego żywego w meczu. W jednym z poprzednich odcinków wspominałem o Skrzydłowym. Myślę, że za sześć lub siedem tygodni codziennego zostawiania konsoli na chodzie, gdy śpię i jestem w pracy wystarczy do rozegrania trzech tysięcy meczy i zdobycia w ten sposób onyksowego medalu za owy tryb.

Nie zamierzam jednak próżnować przez ten czas. Wykorzystam tryb Króla Wzgórza do zdobycia kilku zabójstw z brakujących typów broni, a więc z Lancera, Młocarza, Retro-lancera i Obrzyna, a przy okazji zaliczę w nim parę meczów, co przyśpieszy późniejsze zdobycie zań onyksowego medalu za rozegranie trzech tysięcy meczów. Sam tryb jest banalny, bo polega za zajęciu i obronie kręgu, który to z kolei nalicza punkty. Drużyna, która jako pierwszą zdobędzie ich wymaganą liczbę wygrywa.

Jest kilka znanych sposobów na przyśpieszenie procesu zdobywania zabójstw konkretnym typem broni. Najbardziej znanym jest chyba ten, gdy trzech graczy (każdy po dwa profile) zapełniają jedną drużynę, a jeden z trzech wcześniej wskazanych graczy zabija nieruchome kukły przez godzinę. Później gracz nabijający zabójstwa się zmienia. Można jeszcze bardziej przyśpieszyć ten proces, gdy jeden gracz z trzema konsolami i sześcioma padami zrobi to samemu. Nie mi oceniać, która metoda jest najlepsza. Ja wykorzystuję to, że gdy wyłączymy wszystkie bronie na mapie, to boty będą zawsze biegły do okręgu w trybie Króla Wzgórza i można je po prostu wybijać jak kaczki. Nie jest to może najszybsza metoda, ale na pewno działa, bo po zdobyciu niemal czterech tysięcy z sześciu tysięcy wymaganych zabójstw Lancerem jestem coraz bliżej zdobycia upragnionego onyksa za chyba najbardziej rozpoznawalną przez graczy broń z całej zębatej serii.

Przy dobrych wiatrach powinienem zdobyć calaka w Gears of War 3 za jakieś cztery lub pięć miesięcy, a więc jeszcze w tym roku.

To tyle z mojej strony. Do następnego razu.

squaresofter
23 czerwca 2022 - 19:09