W mrocznych zakamarkach wyspy Kitanishiromoto wciąż kryją się sekrety i przerażające cienie. To właśnie one czekają na czytelników w mandze Summer Time Rendering tom 9-10, w której bohaterowie wkroczą w decydującą fazę walki o życie.
Im bliżej końca serii tym fabuła i klimat mangi coraz bardziej się zagęszcza. Doskonałym przykładem tego jest właśnie tomik dziewiąty. Gdzie autor mistrzowsko buduje napięcie, stopniowo odkrywając coraz więcej szczegółów na temat mrocznej tajemnicy cieni i ich powiązania z rodziną Aoshimy. Z każdą kolejną przeczytaną stroną pojawiają się nowe tropy i teorie, które nie tylko napędzają naszą ciekawość, ale również skłaniają nas do rozważań nad tym, co wydarzy się dalej.
Shinpei i jego towarzysze ciągle prowadzą walkę z Heinym i jego cieniami. Chłopak zdaje sobie sprawę z tego, że zbliża się do nieprzekraczalnej granicy, dlatego jest mocno zdeterminowany, aby odnieść sukces. Duża uwaga zostaje tu także poświęcona rodzinie Hishigata, która mocno powiązana jest z wyspą i dziejącymi się na niej wydarzeniami. Sekrety tego miejsca częściowo odkrywa doktor Seidou, dzięki czemu możemy poznać prawdziwy cel Haine.
Odkrywanie fabularnych sekretów jest tu ponadto całkiem dobrze połączone z wartką akcją. Dynamicznych momentów może nie ma tu zbyt wiele, ale jeśli się już pojawiają, to są naprawdę bardzo dobrze zaprezentowane. Scenom tym nie brakuje adrenaliny, a także mocnych emocji towarzyszących bohaterom.
Jeśli to jeszcze dla kogoś mało treści, to autor skupia się tu także na ukazaniu spokojniejszych momentów z życia postaci, naznaczonych odrobiną lekkiego humoru czy melancholii. Mangaka stara się pokazać siłę ludzkich emocji i relacji oraz co są wstanie zrobić z miłości ludzie.
Jedyne, do czego można się w tym tomiku przyczepić to kilka wizualnych wpadek. W paru scenach rysunki wyglądają na kreślone od niechcenia w naprawdę wielkim pośpiechu. Dotyczy to nie tylko szczegółowości danych kadrów, ale również ich czytelności. Na całe szczęście są to pojedyncze przypadki, których jednak trudno jest nie zauważyć.
Dziesiąta odsłona mrocznego thrillera miała być pierwotnie ostatnią częścią serii. Jeśli jednak coś odnosi sukces, to nie można tego zbyt wcześnie zakończyć. Nie mniej jednak pewne założenia autora mają dość bezpośredni wpływ na zawartą tu treść.
Czytelnik nie ma tu nawet ułamka sekundy na wytchnienie, a każda strona czy kadr to nowa porcja mocnych wrażeń. Trudno się temu dziwić, szczególnie kiedy obserwuje się jak Shinpei, po odkryciu pewnych sekretów konfrontuje się z groźnym wrogiem. W głowie ma on ułożony cały plan działania, ale zawsze trzeba być również przygotowanym na pewne niespodziewane wydarzenia.
Zaprezentowany tu pojedynek (nie tylko jeden) jest pełen dynamiki i brutalności. W scenach tych twórca kolejny więc raz umiejętnie łączy dramaturgię, emocjonalność, widowiskowość i nietuzinkowy horrorowy klimat. Obok dynamicznej treści odkrywa on również kolejną porcję fabularnych sekretów. Dzięki nim mamy okazję poznać odpowiedzi na niektóre pytania, które dręczą nas od samego początku serii.
Brzmi to wszystko bardzo intrygująco i satysfakcjonująco. Niestety, ale scenariusz ma kilka swoich drobnych niedociągnięć. Konieczność (przypuszczalnie za namową wydawcy) wydłużenia serii sprawia, że niektóre sceny są troszkę sztucznie wydłużane. Pojawiają się tu również momenty z niewiele wnoszącymi do fabuły dialogami, które ewidentnie mają służyć jako dodatkowy wypełniacz.
Przekłada się to również częściowo na oprawę graficzną. Najwięcej wizualnych niedociągnięć widać właśnie w dodanych scenach, które ewidentnie były kreślone w bardzo dużym pośpiechu.
Pojawiające się tu pewne niedociągnięcia czy wady na całe szczęście nie wpływają znacząco na bardzo pozytywny odbiór tytułu. Summer Time Rendering tom 9-10 to bowiem nadal bardzo dobra i niezwykle klimatyczna historia, której nie powinien się oprzeć żaden miłośnik komiksowych/mangowych thrillerów.
Mangę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Waneko.