W dziewiątym i dziesiątym tomie Walkirie kresu dziejów kontynuujemy epicki turniej Ragnarok, gdzie Bogowie mierzą się z ludzkimi wojownikami o losy istnienia świata. Czy tym razem Bogowie przypieczętują swoją dominację, czy może jednak ludzkość zawalczy o przetrwanie?
Poprzednia (ósma odsłona) serii przyniosła nam nieoczekiwany wynik pojedynku dwóch mocno różniących się przeciwników. Dzięki temu trwający turniej nabrał jeszcze większej intensywności i emocjonalności. Na głównej arenie pojawiła się również dwójka nowych wojowników, którymi są legendarny zapaśnik Raiden i Bóg zniszczenia Śiwa. To właśnie na nich autor skupia się w dziewiątym i dziesiątym tomie serii Walkirie kresu dziejów.
Pierwszy rozdział dziewiątej odsłony cyklu to mała (ale treściwa) potyczka Lokiego i jego popleczników z Buddą i jego samurajami. Starcie dziejące się za kulisami turnieju, szybko zostaje jednak zakończone przez samego Zeusa, któremu nie w smak są niesnaski pomiędzy Bogami. Dopiero po takim wstępie twórca pełną uwagę czytelnika skupia na wspomnianych bohaterach i już do samego końca (tomu dziesiątego) nic innego nie będzie tu miało znaczenia.
Niezrównany i niepokonany zapaśnik sumo kontra najpotężniejszy z Bogów mitologii indyjskiej. Obaj to niesamowici wojownicy, których głównym orężem są ich mięśnie. Obserwujemy tu więc najczystszą formę pojedynku dwóch nieustępliwych postaci, których ciała, dusze i serca zostały wytrenowane między innymi przez ich dawne czyny. Sama walka jest niezwykle dynamiczna, w wielu momentach potrafi zaskakiwać i na pewno mocno angażuje ona uwagę odbiorcy.
Obok tego scenarzysta przenosi nas także w przeszłość dwóch adwersarzy. Pozwala to zrozumieć nie tylko ich motywacje, ale również poznać przyczyny, dla których poświęcili oni wiele lat swego życia na wytrenowanie swoich ciał. Retrospekcje są przy tym przemyślane i stanowią odpowiedni przerywnik pomiędzy kolejnymi etapami potyczki.
Gdzieś w tle tego wszystkiego Bogowie widzący poczynania ludzkich wojowników, chcą za wszelką cenę dowiedzieć się, kto im pomaga oprócz tytułowych Walkirii. Jest to jednak tutaj wątek dość marginalny pojawiający się dosłownie w kilku kadrach.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to w obu tomach prezentuje się ona znakomicie. Na jej temat nie ma się sensu rozpisywać, gdyż od samego początku rysunki Umemury doskonale obrazują dynamikę fabuły i towarzyszące temu różnorakie emocje.
Walkirie kresu dziejów tom 9-10 trzymają więc wysoki poziom serii i ciągle zapewniają czytelnikowi mocną (jak sami bohaterowie) dawkę rozrywki.
Mangi do recenzji dostarczyło wydawnictwo Waneko.