Ludzie uwielbiają różnego rodzaju rankingi i listy. A od kiedy istnieje Internet, mam wrażenie, że lubią je o wiele bardziej. Ja też lubię jak ktoś wylicza mi różne rzeczy wedle swojego widzimisię. Liczę więc na to, że Wy polubicie moją subiektywną listę 10 (no, nieco ponad) najfajniejszych broni z gier typu FPS.
Nie oszukujmy się bowiem - choć ostatnio sposób przedstawiania historii wysunął się na pierwszy plan, to secrem każdej pierwszoosobowej strzelaniny są narzędzia destrukcji. I mam wrażenie, że kiedyś liczba broni i jej rosnąca z każdym odblokowanym rodzajem moc robiła na graczach dużo większe wrażenie. Gdy w pierwszym Quake'u wpadła nam w łapy rakietnica, albo Unreal zaskakiwał nas coraz wymyślniejszymi projektami kosmicznych pukawek... tak, to były bardzo miłe czasy. Czasy, które (jak większość "starych i dobrych" rzeczy) trochę odeszły w zapomnienie. Przypominam więc. Przed Wami mój jak najbardziej subiektywny TOP 10 najfajniejszych "gunów" z gier, w ktore miałem przyjemność grać.
10. Kiss Psycho Circus - smok
O tak. Zaczynamy od bardzo dziwnego narzędzia mordu. W tej grze było czterech bohaterów (niespodzianka - członków zespołu Kiss), a każdy z nich dysponował innym zestawem broni. Jeden z koleżków (wybaczcie, nie pamiętam już który) jako ostateczny argument otrzymał w końcu smoka. A przynajmniej jego ziejącą ogniem i lawą głowę. Bardzo pomysłowe i bardzo skuteczne, niestety tylko na krótki dystans. Tym niemniej zapamiętałem, a to już coś znaczy.
9. Undying - kosa
Clive Barker's Undying to świetny pierwszoosobowy horror, który zawładnął mym jestestwem w 2001 roku na tyle mocno, że do dzisiaj niewiele było strasznych gier, które mogą się z nim równać. I choć sposobów na pozbywanie się niemilców w grze było pod dostatkiem (zarówno zwykłe strzelanie, jak i nieco magii), to najmilej wspominam wielgachną kosę, która w kontaktach twarzą w twarz pozostawała moim najlepszym przyjacielem.
8. Quake - gwoździownica
W takim zestawieniu nie mogło zabraknąć pierwszego Wstrząsu. A powody, dla ktorych na liście znalazła się gwoździownica, a nie przytoczona wyżej rakietnica, są dwa. Po pierwsze pomysł faszerowania demoniego pomiotu zwykłymi gwoździami jest niesamowicie fajowy (a do tego gwoździownice w grze są tak naprawdę dwie), a po drugie na skrzynkach z amunicją do tej broni znajduje logo grupy Nine Inch Nails, któremu to zespołowi wszystkie inne mogą podawac frytki.
7. Doom 2 - dubeltówka
Tak zwany Super Shotgun (SSG) sprawił, że wszyscy żądni zemsty na potworzastych potworach zyskali swojski i jednocześnie piekielnie skuteczny na krótki dystans sposób na pokazanie "who's boss". No i do tego dubeltówka ta była rewelacyjnie, jak na tamte czasy, animowana.
6. Unreal Tournament - redeemer
Przyznaję, w UT nie grałem za dużo, bo nie lubię gier sieciowych. Ale kilka chwil spędzonych na zabawie tym potworem zapadło w moją graczowską pamięć. Gnat ten jest nieprzyzwoicie wręcz duży, a do tego strzela pociskami, którymi można własnoręcznie sterować. W 1999 roku. Czad!
5. Duke Nukem 3d - devastator
Książę musiał się tu pojawić. A wraz z nim jego metalowa, podwójna, bajerancka rakietnica, wysyłająca wybuchowe pociski z prędkością karabinu. Dobrze wygląda i dużo psuje. Czego więcej chcieć od najpotężniejszej (jeśli dobrze pamiętam) broni w grze?
4. Soldier of Fortune - desert eagle
Ten tytuł to sztandarowy przykład w dyskusjach na temat gier niszczących od lat psychikę najmłodszych (nic to, że SoF jest przeznaczona tylko dla pełnoletnich). Wszak jucha lała się gęsto dzięki rewolucyjnemu systemowi rozczłonkowywania modeli postaci występujących w grze. Najwięcej satysfakcji dawało mi użycie zwykłego pistoletu (czy to był desert eagle, czy nie - nie umiem ocenić... znawcy, wybaczcie). Jeden strzał w centralny ośrodek nerwowy i oto mamy jednego terrorystę mniej.
3. Half-Life 2 - gravity gun + shotgun
Podium otwieramy czymś w rodzaju narzędzia, bo gravity gun bronią w pełnym znaczeniu tego słowa nie był. Ale rewelacyjny silnik fizyczny sprawił, że używanie tego manipulatora do rzucania beczek, ostrzy, kawałków płotów czy (nieco później w grze) szastania na lewo i prawo żołnierzami kombinatu było czystą poezją. Do dzisiaj jest. (A specjalne wyróżnienie dostaje obecna w HL2 strzelba, za swój cudowny podwójny alternatywny strzał.)
2. Painkiller - kołkownica + błyskawiczny shirukenator
Oklaski! Polacy mają srebro! Chłopaki z People Can Fly wyszli z słusznego założenia, że i tak w FPS-ach korzystamy z 2-3 narzędzi destrukcji, więc lepiej zamienić ilość na jakość. I udało im się to tak dobrze, że do dzisiaj nie wiem czy lepsza jest kołkownica przyszpilająca zombiaki do murów czy strzelająca błyskawicami i shirukenami metalowa cudowność (w której zakochał się autor Zero Punctuation twierdząc, że broń ta byłaby lepsza tylko wówczas, gdyby miała cycki i płonęła).
1. Doom - BFG
Tadam! Miejsce pierwsze chyba nie zaskakuje. Big Fucking Gun to ostateczna broń wśród broni ostatecznych. Wysyłający zielone kule wielki gnat nie jest może specjalnie praktyczny, ale zdecydowanie jest arcy-prze-najfajniejszym rodzajem broni, jaki do tej pory pojawił się w grach FPS. Ktoś się nie zgadza?
Pewnie tak. Więc niech to napisze. Bo na pewno macie swoje typy, które z chęcią poznam. Jeśli ktoś doczytał do samego końca, zaproszony jest do komentowania. I przyjęcia do wiadomości faktu, że na jeszcze jedno specjalne wyróżnienie zasługuje wiadomy instrument z gry Portal. Za wygląd i pomysłowość, bez której gra ta by nie istniała.