Co tak klniesz Mafio? - UV - 25 sierpnia 2010

Co tak klniesz, Mafio?

We wczorajszej recenzji Mafii II wśród wad tej gry wymieniłem wyjątkowo wulgarną polską lokalizację, zaznaczając przy tym wyraźnie, że chodzi mi wyłącznie o przekład mniej dosadnych wypowiedzi Vita i jego kolegów, które zostały potraktowane jak zwykłe przekleństwa, choć de facto nie mają z nimi nic wspólnego. Na naszym forum natychmiast pojawiły się głosy oburzenia. Jednym Czytelnikom było mnie po prostu żal (dziękuję za troskę), inni przypominali, że mamy tu do czynienia z produktem 18+ (trudno zapomnieć, naprawdę), a reszta urażonych całkiem słusznie zauważyła, że z reguły wulgaryzmy są przez polskich tłumaczy ignorowane i zamieniane na mniej kłujące w oczy/uszy odpowiedniki, więc nie ma powodów do narzekań, bo przynajmniej tym razem jest tak, jak być powinno.

Grunt%20to%20mocne%20powiedzonka.
Grunt to mocne powiedzonka.

Z tłumaczeniami jest jak z kobietami: piękne nie są wierne, wierne nie są piękne. Autorzy lokalizacji nie mają więc łatwego zadania, bo w każdej sytuacji muszą umieć znaleźć złoty środek. Tymczasem odpowiedzialna za przekład firma QLOC nawet nie próbowała go szukać. Uznano że skoro bohaterowie Mafii II klną jak szewcy, to i oni nie będą się patyczkować. W rezultacie teksty pisane u dołu ekranu kipią od kurew, chujów, w mordę jebanych kutasów oraz innych równie przyjemnych sformułowań, które nierzadko możemy usłyszeć na polskich ulicach. Tłumacze rozkręcili się przy tym na całego, bo nawet na zwroty z wulgaryzmami nie mające nic wspólnego znaleźli mocne odpowiedniki – „get lost” to według nich „wypierdalaj”. Jakieś pytania?

Możecie podziwiać polskiego wydawcę za to, że zdecydował się zaakceptować tę wyjątkowo ostrą jak na nasze warunki lokalizację. Wasze prawo. Ale nie dziwcie się, jeśli innych takie tłumaczenie po prostu odrzuca. Choć sam od przekleństw nie stronię i używam ich zdecydowanie zbyt często, czytając teksty w rodzimej wersji Mafii miałem dość już po kilku minutach. Wierne przekładanie  wulgaryzmów to naprawdę nic złego, ale w drugą stronę też przesadzić nie można, bo końcowy efekt może okazać się zgoła odmienny od zakładanego. Granica dobrego smaku jest bardzo cienka, ludzie z QLOC ją zdecydowanie przekroczyli i tego właśnie tyczył się ów kontrowersyjny minus w recenzji, który niektórym Czytelnikom spędza sen z powiek. Dziękuję za uwagę. 

UV
25 sierpnia 2010 - 07:35