Zaginęli w akcji: Kurushi - Brucevsky - 21 września 2010

Zaginęli w akcji: Kurushi

Zaczynam nowy cykl materiałów, w których będę wspominał tytuły, które poznałem lub widziałem, ale nigdy nie miałem okazji poświęcić im wystarczająco wiele czasu. Krótko mówiąc oddam hołd zaginionym w akcji, którzy przegrali z konkurencją, okolicznościami lub czasem. Na pierwszy ogień idzie Kurushi, znane też jako Intelligent Cube. Niby prosta gra logiczna, którą charakteryzowała oszczędna, acz niezwykle sugestywna oprawa audiowizualna.

Założenie jest proste, sterujemy ludzikiem zawieszonym na gigantycznym bloku w przestrzeni. Naszym zadaniem jest wysadzać (poprzez „minowanie” pól) klocki zmierzające w naszą stronę, aby nie dać się zmiażdżyć kolejnym falom sześcianów. Za każdy pominięty obiekt lub wysadzenie niewłaściwego traciliśmy trochę podłoża pod nogami, które było nam, jakby nie patrzeć, potrzebne. Krótko mówiąc, system prosty i niezwykle miodny.

Kiedy zetknąłem się z Kurushi?

Na słynnym DemoOne dodawanym do konsoli PlayStation. Co było świetne to niesamowita „żywotność” tego dema, które pozwalało się naprawdę nacieszyć rozgrywką przy jednoczesnym pobudzeniu apetytu na więcej.  Jakbym miał zsumować czas poświęcony na bieganie ludzikiem po bloku to chyba doliczyłbym się do 10 godzin. Sporo, jak na czas poświęcony na demo gry logicznej.

Co mnie tak zachwyciło w Kurushi?

Niesamowita atmosfera. Ta oszczędność audiowizualna i trafiające w świadomość efekty specjalne w rodzaju odgłosów kroków czy uderzeń przy obrotach klocków. Wreszcie ta głęboka przestrzeń, trochę niepokojąca, ale i na jakiś sposób odstresowywująca. Kurushi, jak dla mnie, jest do dzisiaj pewnym niespełnionym synonimem tytułu, w którym można się zatracić. Nie wiem czemu, ale bawiąc się przy produkcji SCE w jakiś sposób odpoczywałem.

Czemu więc nie kupiłem i nie miałem Kurushi?

Wszyscy znamy sytuacje, w której uczeń szkoły podstawowej gra na konsoli. Wiemy też, jak wygląda „kupowanie” nowych tytułów przez takie osoby. Niestety, Kurushi było na PlayStation za drogie i za trudno dostępne w Polsce, aby nastolatek mógł naciągnąć na nie rodziców pod koniec lat 90. zeszłego wieku. Coś czuję, że ten powód jeszcze się kilka razy w tym cyklu pojawi.

Czy jeszcze kiedyś zetknę się z Kurushi?

Według informacji z wikipedii, Kurushi to już trylogia, która została wydana na PSX i PS2. Konwersja trafiła też na telefony komórkowe, oczywiście w Japonii, gdzie pomiędzy sms-ami grają w takie na przykład Resident Evil. Na szczęście Kurushi, jako trzypak gier, trafiło już w Japonii także na PlayStation Store. To znaczy, że jest spora szansa na realizację jednego z celów i ponowne spotkanie z Kurushi. Albo na PSP, albo już na dużym ekranie telewizora. Ciekawe czy teraz, gdy w życiu pojawiło się więcej obowiązków, a relaks nabrał większego znaczenia, Kurushi odegra jeszcze ważniejszą rolę? Pozostaje czekać na debiut gry w europejskim Store i naoczne sprawdzenie.

Brucevsky
21 września 2010 - 20:27