Po raz trzeci zapraszamy do przeczytania fragmentu powieści Assassnin's Creed: Renesans, która w listopadzie ukaże się na rynku nakładem wydawnictwa Insignis Media. Dodatkowo proponujemy przesłuchanie trzech ujawnionych fragmentów w formie audiobooka w interpretacji Krzysztofa Banaszyka. Linki do strony, z której można pobrać próbki dźwiękowe znajdziecie na dole dzisiejszego wpisu, pod tekstem trzeciego fragmentu powieści.
Fragment 3: Cristina Calfucci
(…) Federico i Ezio oddawali się lenistwu na rynku – zakupili właśnie kilka świecidełek z okazji święta patrona swojej siostry i wodzili wzrokiem za pięknymi dziewczynami z miasta, jak wraz ze swoimi accompagnatrice przemykały od jednego do drugiego straganu, przyglądając się dokładnie to koronkom, to wstążkom, to belom jedwabiu. Jedna z nich wyraźnie odstawała od reszty towarzyszek – miała w sobie więcej piękna i wdzięku niż jakakolwiek inna dziewczyna spośród tych, które Ezio dotychczas widział. Nigdy nie zapomniał owego dnia, dnia, kiedy jego oczy ujrzały ją po raz pierwszy.
– Spójrz – westchnął mimowolnie do Federica. – Jest taka piękna!
– Dlaczego więc nie podejdziesz i się z nią nie przywitasz? – zaproponował jego praktyczny jak zawsze brat.
– Co? – Ezio był w szoku. – A jak już się z nią przywitam, to co potem?
– Spróbuj z nią porozmawiać. Powiedz, co kupiłeś, zapytaj, co ona kupiła… To bez znaczenia. Bo widzisz, mój mały braciszku, większość mężczyzn tak bardzo obawia się pięknych kobiet, że ci, którzy zdobywają się na odwagę i ucinają sobie z nimi pogawędkę, zyskują natychmiastową przewagę. Myślisz, że piękne kobiety nie chcą, by ktoś je dostrzegł? Myślisz, że nie chcą rozerwać się trochę, rozmawiając z mężczyzną? Oczywiście, że chcą! W dodatku brzydki nie jesteś, no i jesteś Auditore. Więc śmiało – ja tymczasem zajmę się jej przyzwoitką. Ona też, jeśli się jej dobrze przyjrzeć, jest niczego sobie.
Ezio pamiętał, jak pozostawszy sam na sam z Cristiną, stanął, jakby mu nogi wrosły w ziemię; zupełnie nie wiedział, co powiedzieć, upojony pięknem jej ciemnych oczu, jej długimi, kasztanowymi włosami, jej delikatnie zadartym noskiem…
Spojrzała na niego.
– O co chodzi?
– To znaczy? – wydusił z siebie.
– Dlaczego tu stoisz?
– Bo… bo chciałem cię o coś zapytać.
– O cóż takiego?
– Jak masz na imię?
Przewróciła oczami. „Cholera – pomyślał Ezio – pewnie słyszy to już któryś raz z rzędu”.
– Nieważne, do niczego ci się ono nie przyda – odparła i ruszyła przed siebie.
Ezio patrzył za nią przez chwilę, po czym rzucił się w jej kierunku.
– Poczekaj! – zawołał, doganiając ją i dysząc bardziej niż po przebiegnięciu mili. – Nie przygotowałem się. Chciałem być czarujący. Uprzejmy. Dowcipny. Daj mi jeszcze jedną szansę!
Spojrzała do tyłu nie zwalniając swojego zdecydowanego kroku, ale na jej ustach zawitał bardzo niewyraźny ślad uśmiechu. Ezio był zrozpaczony. Federico, który widział to wszystko, powiedział łagodnym głosem:
– Nie poddawaj się! Widziałem jak się do ciebie uśmiechnęła. Zapamiętała cię!
To podniosło Ezia na duchu. Udał się za nią, przemykając dyskretnie wzdłuż stoisk i starając się, by go nie zauważyła. Trzy, może cztery razy musiał chować się za któryś ze straganów, a potem, gdy opuściła już plac targowy, dać nura w drzwi jednej z mijanych kamienic, ale koniec końców udało mu się dojść za nią praktycznie do wejścia do jej rodzinnej rezydencji, przy której jakiś mężczyzna zagrodził jej drogę. Ezio cofnął się.
Cristina popatrzyła na mężczyznę ze złością.
– Mówiłam ci już, Vieri, że mnie nie interesujesz. A teraz mnie przepuść.
Ezio, stojąc w ukryciu, wstrzymał oddech. Vieri Pazzi! No jasne!
– Ale signorina, sęk w tym, że ja jestem zainteresowany tobą. I to bardzo – powiedział Vieri.
– Więc ustaw się w kolejce.
Usiłowała go wyminąć, ale on stanął przed nią.
– To akurat chyba sobie odpuszczę, amore mio. Doszedłem do wniosku, że męczy mnie już czekanie, byś z własnej woli rozłożyła przede mną nogi.
Chwycił ją brutalnie za rękę, przyciągnął do siebie i objął ramieniem, gdy tymczasem dziewczyna usiłowała się wyrwać.
– Nie jestem pewien, czy wszystko do ciebie dotarło – powiedział Ezio, który nagle wyszedł z ukrycia i spojrzał Vieriemu prosto w oczy.
– O, szczeniak Auditore. Cane rognoso! Co cię to, do cholery, obchodzi! Do diabła z tobą!
– Ach, buon’ giorno, buon’ giorno, Vieri. Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam nieodparte wrażenie, że psujesz tej młodej damie dzień.
– Doprawdy? Wybacz, najdroższa, skopię tylko temu parweniuszowi tyłek.
Mówiąc to, Vieri odepchnął na bok Cristinę i rzucił się na Ezia z zaciśniętą prawą pięścią. Ezio z łatwością odparł atak, usuwając się na bok i podstawiając nogę Vieriemu, który z impetem wyłożył się na bruku, wzbijając obłok kurzu.
– Może ci już wystarczy, przyjacielu? – zapytał kpiąco Ezio.
Lecz Vieri zerwał się błyskawicznie na nogi i z wściekłością natarł na Ezia, młócąc pięściami powietrze. Udało mu się wpakować jedną z nich w szczękę Ezia, lecz ten zdążył uchylić się przed nadciągającym lewym sierpowym i sam zadał dwa ciosy – jeden w brzuch, a potem, gdy Vieri zgiął się wpół, w szczękę. Potem odwrócił się do Cristiny, by sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Dysząc ciężko, Vieri wycofał się na chwilę, ale jego dłoń pomknęła ku rękojeści sztyletu. Cristina zauważyła ten ruch; gdy Vieri rzucił się na Ezia, chcąc zatopić w jego plecach ostrze, wydała z siebie mimowolny, alarmujący okrzyk. Słysząc go, Ezio odwrócił się w mgnieniu oka i mocno złapał Vieriego za nadgarstek, pozbawiając go sztyletu, który z brzękiem upadł na bruk. Dwaj młodzieńcy stali twarzą w twarz, ciężko dysząc.
– To wszystko, na co cię stać? – zapytał Ezio przez zaciśnięte w szyderczym uśmiechu zęby.
– Zamknij się, albo – jak Boga kocham – zabiję!
Ezio roześmiał się.
– Z drugiej strony nie powinienem się dziwić, widząc, jak narzucasz się ładnej dziewczynie, która wyraźnie ma cię za skończonego dupka – w końcu twój ojciec też chce narzucić swój bankowy interes Florencji.
– Głupcze! To twój ojciec potrzebuje lekcji pokory!
– Najwyższy czas byście wy, Pazzi, przestali rzucać na nas oszczerstwa. Choć z drugiej strony, mocni jesteście tylko w gębie.
Warga Vieriego dość mocno krwawiła. Wytarł ją rękawem.
– Zapłacisz mi za to. Ty i cała twoja rodzina. Nie zapomnę ci tego, Auditore!
Splunął pod nogi Ezia, schylił się, by podnieść sztylet i odbiegł. Ezio stał przez chwilę i patrzył, jak znika.
Przypomniał sobie to wszystko, gdy stał na dachu kościoła i spoglądał w dal, na dom Cristiny. Przypomniał sobie, jak wielka ogarnęła go radość, gdy odwróciwszy się do Cristiny, dostrzegł w jej oczach ciepło, którym wcześniej nie chciała go obdarzyć.
– Wszystko w porządku, signorina? – zapytał.
– Teraz już tak, dzięki tobie…
Zawahała się, po czym dodała głosem wciąż drżącym ze strachu:
– Pytałeś o moje imię – nazywam się Cristina. Crisitna Calfucci.
Ezio skłonił się przed nią.
– Jestem zaszczycony, że mogłem cię poznać, signorina. Ezio Auditore.
– Znasz tego mężczyznę?
– Vieriego? Nasze drogi już nie raz zdążyły się przeciąć. Tyle że nasze rodziny nie mają zbytnich powodów do wzajemnej sympatii.
– Nie chcę już nigdy go widzieć.
– Jeśli tylko będzie to ode mnie zależało, nie zobaczysz.
Uśmiechnęła się nieśmiało, po czym rzekła:
– Ezio, jestem ci naprawdę wdzięczna, dlatego chcę ci dać drugą szansę, po tej kiepskiej pierwszej odsłonie.
Roześmiała się cicho, pocałowała Ezia w policzek i zniknęła w drzwiach swojego domu.
Niewielkie zbiegowisko, które zawsze powstawało przy tego typu zajściach, nagrodziło Ezia gromkimi oklaskami. Ten skłonił się nisko z uśmiechem na ustach, ale gdy się odwrócił, by odejść, zdał sobie sprawę, że może i zyskał nową znajomość, ale uczynił też sobie nieprzejednanego wroga. (…)
Pobierz pliki z fragmentami powieści w formie audio.
Oliver Bowden
Assassin’s Creed: Renesans
przekład: Tomasz Brzozowski
Copyright © for Polish Edition Insigns Media, 2010.
Copyright © Ubisoft Entertainment. All Rights Reserved.
Assassin’s Creed, Ubisoft, Ubi.com and the Ubisoft logo are trademarks of Ubisoft Entertainment in the U.S. and/or other countries.
First published in Great Britain in the English language by Penguin Books Ltd. in 2009.