Pierwsze wrażenia z 007: Blood Stone - eJay - 4 listopada 2010

Pierwsze wrażenia z 007: Blood Stone

Miało być lekko, łatwo i przyjemnie. I jest! Blood Stone nie jest może szczytem marzeń miłośnika soczystych strzelanin, ale spokojnie broni się jako jesienna rozrywka. Po 3 godzinach dawania w mordę, ścigania się po ulicach Stambułu i buszowaniu po ateńskim wybrzeżu wiem, że będę bawić się równie dobrze później. Przygody komputerowego Bonda trafiły w moje odmóżdżające potrzeby. Na stosowną ocenę przyjdzie czas, dlatego teraz pójdę w tematy trochę poboczne.

Bondowi w eskapadzie po Europie towarzyszy urodziwa dama (ze zdjęcia powyżej) o imieniu Nicole Hunter. Tak się składa, że głosu jak i twarzy użyczyła jej znana, brytyjska piosenkarka Joss Stone. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż w grze prezentuje się o-l-ś-n-i-e-w-a-j-ą-c-o. Wyszedłem na chwilę z gry, pogooglowałem sobie trochę i uwierzcie lub nie, ale nigdzie nie mogłem znaleźć fotki prezentującej tę dziewczynę równie okazale. Nie oznacza to, że Joss w rzeczywistości jest brzydka. Jest po prostu nie w moim typie. W 007:BS sprawa wygląda zgoła odmiennie - jest to jedna z najpiękniejszych postaci kobiecych jakie dało się wpleść w fabułę opakowaną kodem binarnym. Pixel-shaderowy retusz i tekstury w wysokiej rozdzielczości robią jednak swoje, nie? :)

Blood Stone posiada również niezły soundtrack (polecam news UVI'ego). Dynamiczna, dudniąca po uszach elektroniczna muzyka z nutą symfonii doskonale uzupełnia akcję. Nie ma tu jakiegoś charakterystycznego kawałka, który przeszedłby do historii. Całość jest probondowska, wyczuwa się inspirację nowymi filmami z agentem 007 (zwłaszcza Quantum of Solace). Nie wyczuwam również przebajerowania, czy sztucznego budowania napięcia. Ścieżka mimo, iż nienadzwyczajna, spełnia swoją rolę solidnie. Dobra, wracam do grania i sprzedawania kolejnych ciosów. Bond w skórze Daniela Craiga to chłodny skurczybyk.

eJay
4 listopada 2010 - 23:20