Godny następca nieśmiertelnego Dnia Niepodległości doczekał się świeżutkiego zwiastuna. Piszę to bez krzty szydery - na Battle: Los Angeles na pewno pójdę do kina, gdyż uważam filmy o inwazji kosmitów na Ziemię za samograje. Tym razem nie ucierpi Nowy Jork, Waszyngton czy dowolna stolica europejska. Terenem walk o życie będzie Miasto Aniołów, jedno z bardziej specyficznych miejsc na kuli ziemskiej. Wszystko okraszone feerią efektów specjalnych, doskonałym dźwiękiem, obrazem zagłady... nie odmówię sobie, a co! :)
A na deser klimatyczny plakacik, w duchu science-fiction lat 50. i 60. XX wieku.