Gogle na twarzy narty w dłoń Morgensterna goń goń goń! - eJay - 23 stycznia 2011

Gogle na twarzy, narty w dłoń, Morgensterna goń goń goń!

Wersja beta nowej części Deluxe Ski Jumping okazała się killerem tej zimy. W nic innego od 3 dni nie potrafię zagrać. Tak jak kiedyś po szkole młóciłem w dwójeczkę i dostawałem za to solidny opierdziel od rodziców, tak teraz mogę śmiało stwierdzić - magia skakania wróciła ze zdwojoną siłą. Fin Jussi Koskela podpisał jakiś niezobowiązujący pakt z diabłem. Jeżeli ktoś jeszcze nie próbował, to zapraszam pod adres http://www.mediamond.fi/dsj4/ - program zajmuje ledwie kilka megabajtów.

Już pierwszy skok, który zakończył się fikołkiem uzmysłowił mi, że będzie to coś, czemu warto poświęcić choćby kilkanaście godzin. Koskela wyszedł z banalnego założenia, po co ulepszać sferę wizualną skoro można na nowo zdefiniować rozgrywkę? Oczywiście grafika nie gra tu pierwszych skrzypiec, nie jest piękna (umówmy się - jest "wystarczająca"), ale jak wspomniałem, mam to gdzieś. To co mnie zszokowało to praktycznie od zera napisana mechanika. Przepaść jakościowa między tą betą a poprzednikiem jest zatrważająca. To wygląda mniej więcej tak, jakby EA Sports zrobiło kolejną FIFĘ tylko na Kinecta, czaicie?

Sukces w postaci dalekiego skoku tworzy się tak naprawdę w pierwszej sekundzie, czyli podczas wybicia. Jak zapewne fani pamiętają, rozgrywka Deluxe Ski Jump polegała raczej na uformowaniu sylwetki skoczka, który musiał "łapać" powietrze i frunąć nad zeskokiem. Koskela zmienił to drastycznie, a przy czym nowa koncepcja nie umniejsza dobrej zabawy. Od teraz gwałtowne poruszanie myszą doprowadza do upadku, korekcje wprowadza się delikatnie (a jeszcze lepiej - przy minimalnej czułości gryzonia) i delektuje się lotem. Z opisu wynika, iż Fin uprościł zasady oddawania skoków. Nic bardziej mylnego - skacze się o wiele trudniej, a popełnienie drobnego błędu skutkuje po prostu kiepskim wynikiem. Czy wspomniałem, że fizyka oraz animacja przebijają wiele droższych tytułów sportowych, opartych na technologii motion capture?

To wszystko robota jednego gościa, który jest po prostu zapaleńcem z pomysłem na biznes. Ja już złożyłem pre-order i walczę dzielnie na arenie międzynarodowej z Norwegami, Niemcami i Austriakami. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Ważne, że DSJ 4 wciąga jak bagno. Bardzo przyjemna niespodzianka, nie spodziewałem się, że jeszcze wrócę do "Małysza".

eJay
23 stycznia 2011 - 11:03