Gadający Isaac Clarke = lepszy Dead Space - eJay - 3 lutego 2011

Gadający Isaac Clarke = lepszy Dead Space

eJay ocenia: Dead Space 2
85

Isaac Clarke przemówił. To chyba najlepsze co mogło spotkać Dead Space 2. Zamiast chodzącej kukły zakutej w pancerz otrzymaliśmy w miarę wiarygodnego bohatera, który rozmawia, odczuwa strach, klnie, dostaje doła. Ta drobna innowacja (w kontekście serii ofkors) robi ogromną różnicę. Bez owijania w bawełnę, oryginał przy sequelu jak dla mnie wypada teraz strasznie blado.

Isaac sporo czasu spędza w przestrzeni.

Kolejna masakra startuje 3 lata po wydarzeniach z części pierwszej. Co robiliśmy przez ten szmat czasu? To jest właśnie pośrednio tematem fabuły. Historia w poprzedniku nie była specjalnie porywająca, aczkolwiek gra nadrabiała to w pewnym stopniu klimatem i solidnym wykonaniem technicznym. Nowe przygody Isaaca to książkowy przykład sequela. Dead Space 2 bardzo udanie czerpie wzorce z kultowego Aliens. W obu przypadkach główny bohater walczy już z dobrze znanym sobie przeciwnikiem (Isaac nawet to nieźle komentuje na jednym z początkowych etapów), a teatrem działań jest baza naukowa, tudzież kolonia lub ośrodek (jak zwał tak zwał). Zmiana lokacji oznacza jedno - różnorodność otoczenia. Ishimura po kilku rozdziałach mogła użytkownika zmęczyć swoją klaustrofobią i bliźniaczymi korytarzami. Baza Titan jest o wiele bardziej rozbudowana i przede wszystkim ciekawsza. Mamy tu całe strefy cywilne, badawcze, transportowe, a nawet handlowe. Jednak nie będzie nam dane pogadać na spokojnie z mieszkańcami, gdyż już w pierwszej sekundzie twórcy umieszczają gracza w rollercoasterze i puszczają w niekontrolowany zjazd wypełniony akcją, akcją i jeszcze raz akcją.

Dead Space 2 nie wystraszył mnie. Mógłbym w zasadzie ten aspekt wrzucić do wora z wadami, ale nie zrobię tego. Gra tworzy gęsty klimat osaczenia i zagrożenia, ale nigdy nie próbuje go oryginalnie zaakcentować. Używa sprawdzonych środków wywołujących niepokój (cicha muzyka, tajemnicze głosy, dziwne dźwięki dobiegające zza rogu), jednakże nie zwala z nóg. Po 5-6 etapach poznacie niemal wszystkie kombinacje "łuuuuuu" oraz "łuuubudubu!", zaś nowe rodzaje wrogów nie wywołują opadu szczęki (na dobrą sprawę wyróżniają się jedynie "dzieciaki"). Jeżeli pamiętacie większość patentów z Ishimury to mogę wam zagwarantować, iż niemal to samo spotkacie w ośrodku Titan. Czy jest to jakiś wyraźny mankament? Moim zdaniem nie. Jeśli spojrzymy na Dead Space 2 jak na grę akcji (ponownie przywołam casus Aliens i różnice względem Ósmego pasażera Nostromo), to nie powinniśmy się rozczarować. Visceral Games podarowało Nam kawał soczystej sieki w klimatach science-fiction.

Dzielny Isaac przemierza Titana odkrywając kolejne elementy układanki. Co naprawdę wywołało atak Nekromorfów? Jaką rolę odgrywa sam Isaac? Kim jest tajemniczy Stross? Czemu dowódca ośrodka jest do Nas wrogo nastawiony? Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie. Ponadto duch przeszłości (przyszłości?) w postaci ukochanej Nicole nie daje dzielnemu inżynierowi spokoju. Na każdym niemal poziomie heros doznaje niezłych schiz. Początkowo myślałem, że będą one zgrabnie budować jakąś otoczkę zwichrowanej psychiki i zapaści protagonisty. Twórcy postanowili zrobić z tego danie główne historii, co ma niestety swoje przełożenie na wypraną z klimatu końcówkę. Co więcej, finał subtelnie zapowiada trzecią część, ale robi to w MEGAzabawny sposób. Obejrzyjcie napisy końcowe i wysłuchajcie ostatnich komunikatów. Beka na maksa.

Pomimo drobnych skaz Dead Space 2 podobał mi się o wiele bardziej niż pierwsza część. To po prostu lepiej zaprojektowana, wypucowana do ostatniego piksela, odpowiednio krwista, filmowo poprowadzona historia. Brawa za progres, za chęci, za mądre usprawnienia. Mam nadzieję, że seria na trylogii się skończy, bo szkoda byłoby rozwijać temat nieszczęsnego markera do rozmiarów latynoskiej telenoweli.

eJay
3 lutego 2011 - 22:16