Dziennikarskie okaleczenie Kubicy - eJay - 7 lutego 2011

Dziennikarskie okaleczenie Kubicy

Wczorajszy wypadek Roberta Kubicy wstrząsnął nie tylko światem Formuły 1, ale również światem mediów, które prześcigały się w podawaniu niesprawdzonych informacji. W branży gier robię już blisko 7 lat i uwierzcie mi na słowo - zawsze starałem się być rzetelny i gdy podawałem jakiś fakt na forum publiczne to sprawdzałem źródło oraz wiarygodność co najmniej trzykrotnie. Jeżeli recenzja wymagała opisania jakiegoś problemu, to zgłębiałem go możliwie intensywnie, trzaskałem screeny i analizowałem. Gdy zaliczyłem wtopę (a pewnie błędów nie brakowało) to starałem się prostować temat i przepraszałem, bo czułem, iż to mój zasrany obowiązek i budulec wiarygodności. Jednakże wczoraj, przy okazji szukania wieści o stanie zdrowia naszego jedynaka w Formule 1 musiałem przekopać się przez stek obłędnych serwisów prześcigających się w okaleczeniu rannego zawodnika. Ktoś ewidentnie dał dupy i nie czuł misji.

Włoskie media już zdążyły mianować Kubicę kadłubkiem bez przyszłości. Gdybym był łatwowierny to skończyłbym pewnie pijany ze smutku wieczorem i pogodzony z losem, że o to jeden z najlepszych kierowców i kandydat ma mistrza niechybnie zawiesi swoje plany i skończy na wędkowaniu. Liczba rozmijających się nowin mogła przyprawić o zakłopotanie. Prawa ręka, lewa noga, lewa ręka, prawa noga, mózg, flaki, klata, bark, miednica... włoscy dziennikarze prześcigali się w przekazywaniu kolejnych, wyssanych z palca teorii. Doszło nawet do amputacji. Naturalnie polskie serwisy przepisywały te duperele, mimo, że chirurdzy i rzecznik szpitala nie wystosowali oficjalnego oświadczenia. Ja natomiast cierpliwie oczekiwałem na wieści od sztabu medycznego, menadżera i pilota Kubicy (Jakuba Gerbera), którzy byli na miejscu i trzymali rękę na pulsie. Choć i z tym bywało różnie. Na facebookowym profilu zespołu Lotus Renault co kilka sekund pojawiały się dziesiątki wpisów od fanów, którzy nie tylko życzyli Robertowi powrotu do zdrowia, ale również podawali właśnie tak beznadziejne newsy, jak ten o amputacji. Media zrobiły to co dokładnie chciały, podgrzały atmosferę wokół kierowcy i zbierały kęs za kęsem ze stołu popularności. A że zabrakło przy tym rzetelności i solidności (bo czym jest podawanie sprawdzonych informacji?)? Kto o tym będzie pamiętać 13 marca, gdy za kierownicą bolidu Lotusa pojawi się nie Kubica, a Bruno Senna, Nick Heidfeld lub Nico Hulkenberg?

Nie twierdzę, że nie stało się nic poważnego, bo stało. Robert otarł się o kalectwo, o śmierć, został ranny. Ale wyjdzie z tego, wszak lekarze są pełni optymizmu. To motoryzacyjny artysta, który nie wyobraża sobie emerytury w wieku 26 lat. Kiedy Alex Zanardi stracił kiedyś obie dolne kończyny nikt nie spodziewał się, że ten wróci na tor, w innej klasie i będzie się ścigać jak równy z równym. To ten sam charakter człowieka. Niezłomny, trudny do złamania. Dlatego proszę dziennikarzy, tych kumatych i tych niekumatych - nie okaleczajcie Polaka tak wcześnie, dajcie mu spokój, zwłaszcza teraz, gdy dochodzi do siebie po operacji. Nie zachowujcie się jak kukły bez mózgu, współczucia i fiuta.

eJay
7 lutego 2011 - 12:45