Recenzja filmu "Rush" ("Wyścig") - Hunt i Lauda w pojedynku o mistrzostwo F1
Książka "Zwycięska formuła" – David Coulthard został coachem
Recenzja gry F1 2017 - produkcja godna królowej motosportu, tylko ten Jeff...
Piękne kobiety, szybkie samochody - recenzja Motorsport Manager
F1 2015 i symboliczny brak kariery
Premiera F1 2014 bez emocji - kiedyś było lepiej… (retro unboxing)
Z książkami napisanymi przez sportowców mam ten problem, że często stanowią raczej bezczelny skok na kasę. Dwudziestoparolatkowie, którzy nie są nawet w połowie kariery, wydają już swoje autobiografie, a obok nich na półkach lądują równie niewiele wnoszące biografie spisane przez dziennikarzy czy pseudoporadniki gwiazd różnych dyscyplin. Liczyłem, że David Coulthard w swojej książce Zwycięska formuła. Przywództwo, strategia, motywacja jak w Formule 1 nie wpisze się w ten trend. Niestety skończyło się rozczarowaniem.
W 2011 roku Robert Kubica przerwał swoją przygodę z Formułą 1 w wyniku bardzo poważnych okoliczności. Moje rozstanie z serią gier o królowej sportów motorowych miało nieporównywalnie bardziej trywialną przyczynę - ostatnia odsłona w jaką grałem, z 2015 roku, była po prostu bardzo słaba. Bez żadnych dodatkowych trybów, uboga w zawartość i z filtrem rozmazującym obraz, przypominała bardziej niedopracowaną aktualizację z najnowszą rozpiską zespołów, którą przez pomyłkę wydano jako nowy produkt. Na szczęście od samego dna można się odbić tylko w górę!
Taka ciekawostka - w Motorsport Manager na Steamie w pewnym momencie grało więcej osób niż w Call of Duty: Infinity War. A zapewne o recenzowanej przeze mnie grze nie słyszeliście w ogóle :) Ujmę to tak - gdyby ten tytuł pojawił się 10 lat temu, dzisiaj owiany byłby w Polsce kultem podobnym do legendarnego Deluxe Ski Jump. Pech (a może los?) chciał, że premiera nastąpiła dopiero pod koniec 2016 roku, kiedy w Polsce kibicowska koniunktura na Formułę 1 zeszła do poziomu „tylko dla koneserów”, a i sama Królowa Sportów motorowych przeżywa niemały kryzys związany z odpływem widowni i emocjami, które ulatują po każdym triumfie Mercedesa. Jeżeli więc Formuła 1 wyraźnie dostaje czkawki, może warto wziąć sprawy w swoje ręce i ruszyć na podbój wirtualnych wyścigów jako szef ekipy? W roli nowoczesnej reinkarnacji słynnego Grand Prix Managera omawiany tytuł radzi sobie doskonale.
Motorsport Manager narodził się na urządzeniach mobilnych (w wersję na Androida zagrywałem się godzinami!), ale w przypadku wersji na PC nie mamy wrażenia, iż jest to odgrzewany port z lekko podrasowaną grafiką. Całość została napisana praktycznie od podstaw, na silniku Unity i obudowana w formie „uniwersum”, które zmienia się wraz z upływającym czasem.
Pierwsza reakcja? Niedowierzanie. A zaraz potem rozczarowanie. Trudno mi było inaczej zareagować na informację, że F1 2015 od Codemasters nie będzie miała żadnego trybu kariery. I to z jakiego powodu? Bo twórcy nie mieli wystarczająco dobrego pomysłu i odpowiednich zasobów, by zaprojektować ich zdaniem interesujący moduł dla pojedynczego gracza. Świetnie, tylko dlaczego mam się tym przejmować?
W piątek ukazała się kolejna wersja oficjalnej gry o Formule 1 - F1 2014, oparta na kończącym się właśnie, aktualnym sezonie. Tak jak społeczność mocno oczekiwała produkcji traktującej o F1 w 2010 roku (gdy Codemasters szykowało wielki powrót Formuły 1 na monitory Pecetów), tak teraz premiera czwartej odsłony wydaje się nie mieć zupełnie żadnego znaczenia i przechodzi niezauważenie.
Tor Monza to mekka włoskiego motorsportu i dzisiejszy wyścig o grand prix Włoch udowodnił, dlaczego tak jest. Kibicom nie potrzeba deszczu, kraks i mnóstwa incydentów - wszystko rozchodzi się o manewry wyprzedzania. Najszybszy tor w całym kalendarzu nie zawiódł i mogliśmy podziwiać naprawdę efektowne manewry kierowców, zwłaszcza w pierwszej szykanie. Podium raczej zaskakujące i na pewno satysfakcjonujące dla dwóch kierowców, którym od dawna brakowało solidnego kopa, który podbuduje nieco ich pewność siebie.
Uwaga! Ilość użytych w tekście słów "pierwsza szykana" przekracza granicę dobrego smaku, ale cóż... Taki mieliśmy wyścig!
Czy letnie wakacje Formuły 1 spowodowały jakieś roszady w stawce? Rewolucji nie ma, chociaż wynik dzisiejszego wyścigu może nieco dziwić. O sporym pechu, po raz kolejny, może mówić Lewis Hamilton, natomiast Ferrari, Red Bull i McLaren wydają się być w zaskakująco dobrej formie. Czy Mercedes może zacząć czuć presję?
Deszczowy Hungaroring zwiastował casę emocji, które ostatecznie otrzymaliśmy. Pojawiający się na torze safety car, utraty przyczepności, kraksy, roszady na poszczególnych pozycjach i niespodziewana obsada podium. Zespół Mercedesa nie jest jednak niepokonany, Hamilton potrafi pokonać Rosberga, a Alonso nie zawsze musi być piąty. Grand Prix Węgier uważamy za udane!
Za nami bodaj jeden z najciekawszych wyścigów w tym sezonie, o ile nie najciekawszy. Kierowcy skrzętnie wykorzystywali niemal każde miejsce na torze (z zakrętem numer 6 na czele), by wywalczyć dla siebie lepszą pozycję. Niemieccy kibice powinni być podwójnie zadowoleni, zespół Williamsa nabiera pewności siebie, a Lewis Hamilton robi co może, by nadrobić straty do Nico Rosberga. Chcemy więcej takich grand prix!
Kierowcy wystawili dziś na próbę cierpliwość kibiców, którzy około godziny oczekiwać musieli na restart wyścigu po pechowej, bardzo groźnie wyglądającej kraksie z udziałem Kimiego Raikkonena. Czekać jednak było warto, bo tor Silverstone co roku przysparza nam wielu emocji - co klasyk, to klasyk. Procesje? Zapomnijcie. Prawdziwego ścigania nie brakowało!