Po obejrzeniu zwiastuna nie sądziłem, że będę w stanie zanieść swoje 4 litery na salę kinową. I to pomimo nazwiska Cameron, które przy każdej okazji reklamuje ów film. Na szczęście Żelazny Jim nie wydaje szmalu na szmirę i zaprasza Nas na jazdę bez trzymanki po zalanych jaskiniach w 3D. Treść filmu można zmieścić w jednym zdaniu - grupa grotołazów za kasę pewnego miliardera eksploruje jedną z największych "dziur" na kuli ziemskiej. Fabuła ponoć oparta na faktach.
Sanctum to survival pełną gębą. Doskonale ilustruje zmagania człowieka z naturą. Nie usłyszymy tu pięknych dialogów (w niektórych scenach suchar leci za sucharem), gry aktorskiej na poziomie Ojca Chrzestnego (fason trzyma jedynie Richard Roxburgh), czy filozofowania na temat życia. Nic z tych rzeczy. Za hajs twórcy Avatara nakręcono prostacką rozrywkę bez duszy, ale o dziwo dobrze sę to ogląda. Trzeba przyznać jedno - bohaterowie nie mają w Sanctum łatwego życia. Wdzierająca się do jaskinii woda nie daje sekundy wytchnienia, widz wsysa się w ten pojedynek między uwięzionymi przez cyklon specami, a żywiołem. Reżyserowi trzeba oddać jednak szacunek - nie stworzył łakomej dla dzieciaków przygody w trójwymiarze. Kolejni uczestnicy wyprawy giną, ocalali krwawią, przeklinają i podejmują możliwie dojrzałe decyzje. Nie ma drogi powrotu, a wyposażenie się niszczy lub po prostu zużywa.
Cameron pełnił tylko rolę producenta, ale wyczuwa się miejscami jego rady - historia non stop skupia się ekipie walczącej o przeżycie. Ani razu nie odczułem, że któraś scena czy ujęcie jest zrobione dla fajerwerków (coś co jest normalką w filmach Emmericha, Baya, czy Sommersa). Za każdym razem na ekranie główną rolę odgrywa człowiek i to jest dla mnie spora zaleta. Ujęcia na powierzchni ograniczono do rozsądnego minimum, bo danie główne czeka kilkaset metrów pod ziemią.
Obraz Alistaira Griersona w bardzo dobry sposób korzysta z technologii 3D. Jest to na pewno jeden z tych filmów, który bez owej technologii mocno by stracił na klimacie. Wyróżnia się tu zwłaszcza kapitalna głębia ekranu, która w wielu momentach potęguje złudzenie nurkowania razem z grotołazami, a czasem doprowadza wręcz do dręczącej klaustrofobii. Moją uwagę zwróciły zwłaszcza kapitalne ujęcia ukazujące panikę ludzi przebywających pod wodą. Nawet najwięksi sceptycy postavatarowej mody powinni po Sanctum zmienić zdanie - 3D ma jak najbardziej sens, o ile jest w dobrych rękach.
Warto? Moim zdaniem tak. Pomimo standardowych dla tego typu produkcji wad Sanctum zaskakuje świeżą i pomysłową realizacją.
OCENA 6,5/10
Drobna uwaga - jak będziecie kupowali bilety to bierzcie ostatnie rzędy. Nie wiem czemu, ale film puszczany jest na dosłownie całym ekranie, nawet w zwykłym Multikinie. Przesiadka na tyły zwiększyła przyjemność seansu.