Dobrze pamiętam, że będąc dzieckiem szukałem w czasopismach o grach z ciekawością recenzji gier potwornie słabych. Dobrze pamiętam też, że jednym z najgorszych tytułów o jakich czytałem był Hellboy: Dogs of the Night na PC.
Wydany przez Cryo North America tytuł miał wszystko, aby zawieść oczekiwania swoich fanów na przełomie XX i XXI wieku. Toporne sterowanie, fatalna grafika (cztery lata pracy jak krew w piach) i nie wiadomo w jaki sposób dobrana ścieżka dźwiękowa okazały się kluczem do antysukcesu Hellboya.
Nie wiem jakim cudem gra, która w mediach zbierała noty nawet poniżej 10/100 przekonała twórców i wydawcę, że nadaje się do konwersji na pierwsze PlayStation. To nie lada wyczyn, którego dzisiaj pozazdrościć by mogło wiele lepszych gier. Co ciekawe, dzisiaj są też osoby, które traktują Hellboya z sentymentem wspominając bliski komiksom klimat gry. Skoro Batmanowi dostaje się jednak za kilka różnych crapów, które przecież też klimat często miały, to jednak Dogs of the Night nie powinno być chwalone.
Jeśli ktoś w recenzji zwraca uwagę, że sterowanie w Hellboy: Dogs of the Night jest gorsze od tego w pierwszym Resident Evil (z dzisiejszego punktu widzenia) to od razu wiadomo z jakim produktem mamy do czynienia. Dorzućmy do kompletu utrudniającą życie kamerę, problemy z celowaniem i detekcją kolizji (nagminne w okresie przełomu wieków według mnie) i mamy kompletny obraz gry, która zmarnuje Wasz czas. Panie i Panowie, Hellboy od Cryo!