Z tarczą czy na tarczy? - Kati - 8 marca 2011

Z tarczą czy na tarczy?

Przed nami 31. tom „Thorgala” i jednocześnie drugi, którego scenarzystą jest Yves Sente. Czy udało mu się zaspokoić nadzieje rozbudzone całkiem przyzwoitym albumem „Ja, Jolan”?

Jolan i jego towarzysze zostają poddani przez Manthora kolejnej próbie, mającej wyłonić spośród nich wybrańca, który poprowadzi armię czarnoksiężnika.

Tym razem zadanie polega na przyniesieniu tytułowej tarczy Thora z kuźni w Asgardzie. Chyba nietrudno zgadnąć, komu uda się ta sztuka i kto wielkodusznie uratuje pozostałych od pewnej śmierci. Niestety, przygody w Asgardzie nie dostarczyły mi spodziewanych wrażeń, wszystko potoczyło się zbyt prosto i przewidywalnie. Oby następne tomy nie przedstawiały tylko kolejnych prób, ale uchyliły też choć rąbka tajemnicy, ponieważ plany Manthora wciąż pozostają zagadką, a jego intencje jakoś nie wydają się zbyt czyste.

 

Na Thorgala tymczasem spada nieszczęście (chyba nie dane będzie mu żyć spokojnie wśród Wikingów) Aniel, syn jego i Kriss de Valnor, zostaje porwany przez Bractwo Czerwonej Magii. W dodatku wiedźma Mahara już wie, jakiej zapłaty zażądać od Aaricii w zamian za zdradzenie tajemnicy pochodzenia Kriss. I raczej nie chodzi jej o złoto czy klejnoty… Ta część „Tarczy Thora” wypada znacznie ciekawiej niż przygody Jolana, przeznaczone raczej dla młodszego czytelnika.

Do rysunku, jak to zwykle w przypadku Rosińskiego, nie mam zastrzeżeń, no może oprócz jednego – czemu Aaricia wygląda tak młodo, podczas gdy po Thorgalu wyraźnie widać upływ czasu? Ciekawym zabiegiem jest całkowita zmiana stylu rysowania w historii Vilnii opowiadanej przez żołnierzy Manthora – śmieszne szmaciane ludziki.

Niestety „Tarcza Thora” jest komiksem przeciętnym, oczekiwałam czegoś zdecydowanie lepszego. Wciąż czuję niedosyt i wciąż mam nadzieję, że w następnym tomie seria wróci do dawnej świetności.

Kati
8 marca 2011 - 23:31