UV ocenia grę Trine - bajeczną platformówkę - UV - 19 kwietnia 2011

UV ocenia grę Trine - bajeczną platformówkę

UV ocenia: Trine
80

Od kilku lat fińskie studio Frozenbyte coraz śmielej poczyna sobie na rynku elektronicznej rozrywki. Najpierw udowodniło światu, że potrafi stworzyć bardzo udanego klona gry Alien Breed (mowa tu oczywiście o Shadowgrounds), teraz próbuje swoich sił z platformówkami. I choć programiści z Krainy Tysiąca Jezior garściami czerpią wzorce z klasyków gatunku, nie boją się wprowadzać do swoich tytułów oryginalnych rozwiązań, znacznie wykraczających poza to, do czego przyzwyczaiły nas wielkie hity sprzed lat. Dowodem na to jest właśnie Trine, tradycyjny – wydawałoby się – sidescroller z bajeczną grafiką. Poroznie nic nie odróżnia go od pamiętnych protoplastów, ale gdy przyjrzymy mu się nieco dłużej, zauważymy, że Finowie znacznie urozmaicili tradycyjną formułę, z korzyścią zresztą dla swojego dzieła.

Trine w udany sposób łączy cechy dwóch klasycznych platformówek: The Lost Vikings i Fury of the Furries. Z pierwszej gry zaczerpnięto pomysł na trójkę zróżnicowanych bohaterów, którzy dysponują odmiennymi umiejętnościami i wykorzystują je w trakcie pokonywania piętrzących się problemów. Z drugiej sklonowano natomiast system ekspresowego przełączania się między bohaterami - w Trine możemy bowiem w ułamku sekundy wcielić się w rolę innego śmiałka, co pozwala nam od razu wykorzystać jego unikatowe zdolności.

Każdy z bohaterów ma inne zadania. Rycerz to ekspert od walki w zwarciu, a co za tym idzie, idealny kandydat do pozbywania się licznie występujących w fantastycznej krainie nieumarłych. Jego ogromnym atutem jest również tarcza, która nie tylko chroni przed ciosami, wrogów ale zapewnia również osłonę przed ogniem. Ciężki pancerz nie pozwala natomiast wykonywać karkołomnych ewolucji i uniemożliwia nurkowanie w zbiornikach wodnych. Zwinność to z kolei domena złodziejki, jedynej postaci kobiecej w  drużynie. Dzięki swojej wielkiej zręczności potrafi ona skakać znacznie wyżej od swoich towarzyszy, na dodatek ma ona na wyposażeniu linę z hakiem, który przyczepia się do wszystkich drewnianych powierzchni.  Za pomocą tego gadżetu dziewczyna z łatwością dostaje się na wyżej położone platformy, może się również huśtać, co pozwala jej dotrzeć do innych, często niedostępnych w normalny sposób miejsc. Podstawową bronią złodziejki jest łuk, za pomocą którego może likwidować przeciwników z większej odległości.

Ostatnim bohaterem jest mag. Jego podstawową cechą jest umiejętność korzystania z telekinezy i podnoszenia z jej pomocą różnych przedmiotów. Czarodziej potrafi transportować pudła w powietrzu na niewielką odległość, układać je na sobie, przesuwać ciężkie kamienie, obracać kładki itp. Nieograniczone możliwości starca w tym zakresie czynią z niego jedną z najważniejszych postaci w drużynie. A jeśli dodamy do tego fakt, że umie on również materializować nowe obiekty w świecie gry, np. skrzynie, okaże się wręcz niezastąpiony. Fantastyczne zdolności okupione są jednak nienajlepszą kondycją maga. Mężczyzna cechuje się niską żywotnością, jest najgorszym skoczkiem w grupie i jakby tego było mało, nie ma pod ręką żadnej broni, która pozwoliłaby mu odpierać ataki ożywieńców.

Na%20statycznych%20obrazkach%20gra%20wygl%u0105da%20%u015Bwietnie%2C%20w%20ruchu%20cudownie.
Na statycznych obrazkach gra wygląda świetnie, w ruchu cudownie.

Jak w każdej platformówce, tak i w Trine zabawa polega na pokonaniu kilkunastu lokacji, nie dość, że skomplikowanych pod względem konstrukcji, to na dodatek najeżonych licznymi pułapkami. Specyficzna budowa aren sprawia, że gracz zmuszony jest efektywnie wykorzystać wszystkie umiejętności poszczególnych bohaterów. Co ciekawe, na ogół istnieje więcej niż jedno rozwiązanie danego problemu. Napotkawszy wilczy dół wypełniony kolcami, możemy równie dobrze próbować go przeskoczyć z wykorzystaniem liny lub też stworzyć prowizoryczny most za pomocą  udeł i kładki. Wszystko zależy od pomysłowości użytkownika, a także od tego, co aktualnie oferuje dana lokacja. W grze dużą rolę pełni bowiem realistyczna fizyka i manipulacja  znajdującymi się wokół przedmiotami przynosi wymierne korzyści.

Taka gra jak Trine aż prosi się o tryb koopoeracji i warto nadmienić, że fiński produkt go zawiera, choć jest on nieco zakamuflowany. Bawić mogą się trzy osoby jednocześnie, pod warunkiem, że podepniemy do peceta dodatkowe kontrolery. Współpraca zespołowa czyni rozgrywkę nieco bardziej interesującą, ale nie jest ona wymagana, żeby czerpać przyjemność płynącą z zabawy. Produkt firmy Frozenbyte jest na tyle ciekawie skonstruowany, że nawet w singlu potrafi wciągnąć jak bango, co należy mu zapisać zdecydowanie na plus.

Niestety, są też mankamenty. Ukończenie gry na normalnym poziomie trudności nie powinno zająć nikomu więcej niż trzy, cztery godziny (no chyba, że ktoś ma dwie lewe ręce, ale wtedy nie powinien tykać platformówek) – to niewiele w porównaniu z tym, co oferują konkurencyjne tytuły. Sytuacja zmienia się, gdy postanowimy znaleźć ukryte w różnych dziwnych miejscach zielone butelki z doświadczeniem, a także skrzynie zawierające magiczne przedmioty. Na poszukiwaniu bonusów można zmarnować mnóstwo czasu, ale nie zmienia to jednak faktu, że piętnaście niewielkich poziomów to zdecydowanie za mało i autorzy mogli się w tej kwestii nieco bardziej postarać.

Raz%20na%20jaki%u015B%20czas%20przyjdzie%20nam%20si%u0119%20zmierzy%u0107%20z%20bossem.
Raz na jakiś czas przyjdzie nam się zmierzyć z bossem.

Drażni również monotonia wynikająca z zabijania ciągle tych samych przeciwników. W Trine likwidujemy głównie szkielety i choć różnią się one zarówno wyglądem, jak i umiejętnościami, to jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że ciągle tłuczemy to samo. Nieliczne urozmaicenia w postaci nietoperzy i pająków to kropla w morzu potrzeb. Przez 90% czasu gry walczy się wyłącznie z ożywieńcami i po pewnym czasie robi się to po prostu nudne.

Produkt firmy Frozenbyte to bardzo dobry przykład na to, jak powinna wyglądać platformówka XXI wieku. Mimo że gra pozostała wierna swoim korzeniom, co widać choćby w dwuwymiarowym sposobie prezentacji akcji, jest w gruncie rzeczy bardzo nowoczesna. Olśniewająca oprawia audiowizualna (ach ta muzyka Pulkkinena!), położenie dużego nacisku na zagadki związane z wykorzystaniem fizyki, a nawet fakt, że postaci rozwijają swoje umiejętności poprzez punkty doświadczenia – gatunek przeszedł długą drogę przez te wszystkie lata i w Trine widać to na każdym kroku.

Nie jest to oczywiście produkt doskonały. Mankamenty są aż nadto wyraźne, żeby móc je zignorować, ale mimo tych kilku wad i tak mamy do czynienia z produktem co najmniej bardzo dobrym. Jeśli potraktujemy Trine jako wyzwanie, spróbujemy znaleźć wszystkie ukryte przez autorów gry bonusy, a nie tylko przelecimy jak burza przed dostępne plansze, będziemy się bawić znakomicie. W trzyosobowym gronie nawet lepiej.

UV
19 kwietnia 2011 - 06:37

Czy zgadzasz się z moją oceną gry Trine?

Tak, jest adekwatna. 62,2 %

Nie, jest za wysoka. 6,8 %

Nie, jest za niska. 31,1 %