Jak to możliwe że kochamy Valve? - sathorn - 7 maja 2011

Jak to możliwe, że kochamy Valve?

Valve to deweloper specyficzny. Nie musi spieszyć się z tworzeniem kolejnych swoich gier, ponieważ Steam, będący największą platformą cyfrowej dystrybucji na PC, zapewnia stały i wysoki dochód. Firma jest kochana przez graczy i kojarzona z wysoką jakością oferowanych produktów. Zaryzykuję stwiedzenie, że nie ma żadnego studia deweloperskiego, które darzono by taką atencją. Miłość ta jest odwzajemiona, a przynajmniej tak się nam wydaje.

Uwielbiam wszystkie gry jakie stworzyło Valve do tej pory. Half-Life miażdży klimatem, w drugiej części po raz pierwszy zobaczyliśmy jak powinna wyglądać w grach fizyka. Left 4 Dead pod pozorem prostego strzelania do zombiaków z ledwie kilku rodzajów broni, przemyciło najlepszy i najbardziej złożony tryb kooperacji w historii. Portal zmusił do wysiłku nasze szare komórki w niespotykanej dotąd formie. Druga część twórczo rozwinęła tę ideę. Każdą z tych gier nazwać możemy z czystym sumieniem „pełnym produktem”. Wydając pieniędze na grę Valve możemy być pewni, że tego nie pożałujemy. Według Steama przy obydwu częściach L4D spędziłem prawie sto godzin. Half-Life’a 2 przeszedłem, o ile dobrze pamiętam, pięć razy. Wydany niedawno Portal 2, zapewnia rozrywkę przynajmnien na 15 godzin. Statystyki zdecydowanie zawyżające dzisiejszą średnią. Nie da się nie kochać Valve, bo nie ma ku temu powodów. Na pewno?

W rozpływaniu się nad tym jak wspaniałym deweloperem jest Valve, większość z nas zapomniało o tym, ile „przywilejów” nam ta firma odebrała. Pożyczanie gier na ten przykład. Nie ma możliwości, żeby koledze, który wpadł i został oczarowany przez Portala 2 wręczyć pudełko i życzyć dobrej zabawy. Sama płyta jest nic nie warta, liczy się kod, który aktywuje i na stałe łączy grę z naszym profilem Steam. Jasne, możemy dać kumplowi swoje hasło i login, ale wtedy nie mamy możliwości grania w ŻADNĄ grę, którą mamy na swoim koncie. Nie mówiąc już o tym, że nie możemy wtedy porozmawiać ze swoimi znajomymi, jeżeli używamy chatu oferowanego przez program. Im bardziej kompleksowy jest Steam, tym trudniej jest nam się bez niego obyć.

System ten całkowicie zabił rynek wtórny. Zapomnijcie o Online Passie, którego wykupienie jest niezbędne, aby grać przez sieć w tytuły oferowane przez EA. W porównaniu z tym jak obchodzi się z nami Valve to dziecinna igraszka! Raz kupiony produkt pozostaje naszą własnością na zawsze, czy nam się to podoba czy nie. W związku z tym nie znajdziemy nigdzie używanego Half-Life’a, Call of Duty: Black Ops, Warhammera  40 000: Dawn of War 2, ani żadnej innej gry wspierającej obsługę Steamworks. W związku z tym ceny tych produkcji utrzymują się wciąż na stałym poziomie, a ewentualny spadek wartości nastąpi dopiero, gdy wydawca obniży sugerowaną cenę detaliczną, albo wyda grę w taniej serii. Jedyne co może nas uratować to promocje, które właśnie dzięki temu, że nie istnieje rynek wtórny, mogą być tak atrakcyjne. Kiedy cena Borderlands utrzymuje się przez rok na poziomie ok. 40 euro, to nabycie gry podczas trwania 50-procentowej przeceny zdaje się być interesem życia. Oczywiście, gdyby gdyby produkt nie był wyłączony z obiegu wtórnego, dawno temu moglibyśmy dorwać swoją kopię za 1/3 pierwotnej ceny.

Łomójbożeokazjakupuję!!!111oneone

Kolejny cios w stronę graczy, który wymierzyło Valve, to całkowite odcięcie osób nie mających dostępu do Sieci, od produktów zintegrowanych ze Steamworks. Tryb offline to rozwiązanie tymczasowe, po jakimś czasie program domaga  się wznowienia połączenia z Internetem. To właśnie producent Half'Life'a jako pierwszy zastosował tę (niegdyś) pionierską metodę walki z piractwem, dziś tak często spotykaną.

Oczywiście firma zdaje sobie sprawę z tego, że trzeba jakoś odwrócić uwagę klientów od wyżej wymienionych faktów. Stąd usilne dbanie o wizerunek firmy przyjaznej graczom. Darmowe DLC wydawane zylion lat po premierze, wysoka jakość oferowanych produktów, usługa Steam Cloud, Steam Achievements, krótko mówiąc: spójrzcie jak o Was dbamy! I to wszystko gratis! Mnie też cieszy, kiedy rok po premierze Left 4 Dead 2 pojawia się zupełnie nowa kampania. Fakt że nie mogę odsprzedać swojej kopii gry, staje się jakby mniej uciążliwy. Ba! Nawet cieszę się, że nie mogłem tego zrobić, bo przecież ominęłoby mnie to wspaniałe, darmowe DLC!

Valve nie może w pełni stosować swojej polityki na konsolach, a przynajmniej nie w takiej formie jak na PC. Microsoft krzywo patrzy, na wszystkie darmowe dodatki pojawiające się na Xboxie 360. Firmie ostatnio lepiej idzie współpraca z Sony. Darmowa wersja PC do każdej kopii gry kupionej na PS3? Super! Zauważcie jednak, że wykorzystując kod obecny w pudełku łączycie swoje konto PSN z kontem Steam. Duża część funkcjonalności pozostaje tylko i wyłącznie w rękach pierwotnego właściciela, praktycznie nie ma nawet możliwości odsprzedania kodu, ponieważ aby połączyć konta, trzeba uruchomić Portala 2 na konsoli. Osoba, która nabyła swoją kopię na rynku wtórnym nie zapisze też stanu gry w chmurze.

Nie twierdzę, że należy nienawidzić Valve. Chciałbym tylko, żeby gracze nieco uważniej przyjrzeli się działaniom tej firmy. Właściciel Steama jedną ręką rozdaje gratisy i oferuje promocje, a drugą krępuje naszą swobodę działań i doi nas bezlitośnie. Biznes jest biznes, a działania wszystkich przedsiębiorstw są nastawione na zysk, to prawda stara jak świat, więc nie powinniśmy się oszukiwać. Valve nie jest dobrą wróżką, nawet jeżeli się za takową podaje.

sathorn
7 maja 2011 - 11:47